Złoty Las Marzeń. Tu wszystko jest możliwe

Złoty Las marzeń- tu wszystko jest możliwe...

Ogłoszenie

"zamknij oczy. Zamknij oczy, one nie pozwolą Ci zobaczyć nic. Otwórz umysł, otwórz szeroko. Stań i powiedź mi co widzisz" powiedz zaklęcie i oddaj się mu... I wejdź do Lasu, przyjacielu *** czekamy na warze propozycje rozbudowy lasu:D

  • Index
  •  » Z życia Lasu
  •  » Widać dzisiaj Niebem jest ziemia, skoro się Gwiazdy przenoszą

#1 2008-02-22 14:09:19

Galadriela

Pani Lasu, Pani Światłości, Biała Pani

Zarejestrowany: 2007-08-12
Posty: 171

Widać dzisiaj Niebem jest ziemia, skoro się Gwiazdy przenoszą

DRUGA CZĘŚĆ OPOWIADANIA DLA WAMPIRZYCY

Galadriel szybko zbiegła po kamiennych schodach.
http://www.theargonath.cc/characters/galadriel/pictures/gfotrmirror2.jpg
Uspokoiła oddech. Usiadła na huśtawce i zaczęła powoli się kołysać. Próbowała poukładać myśli. Oto dziwne wizje z ostatniego czasu, zaczynały nabierać sensu, a w sercu Galadriel, po raz pierwszy od dawna zagościł lęk. Nigdy, by tego nie pokazała. Wiedziała, że przy nich musi być zawsze wesoła i pewna siebie. Ale tak naprawdę, chyba wcale taka nie była. Tylko tu, tylko w tym ogrodzie pozwalała, by ogarniały ją uczucia, które naprawdę odczuwała.
- Samotność nie opuszcza mnie – szepnęła do siebie. – Czuję, jak ginie świat – ukryła twarz w dłoniach i zapłakała.
    Wiedziała co się stanie. Wiedziała, że to, co widzieli mieszkańcy Lasu, jest zapowiedzią tego, co może się wydarzyć. Gdyby została żoną Władcy Cieni stałaby się właśnie taka. Bezlitosna. Piękna jak świt, ale straszna niczym rozjuszone morze. Nie mogła do tego dopuścić. Czekała ją bitwa z Floretem. Wiedziała, że nie pozwoli jej spokojnie żyć po udzieleniu takiej odpowiedzi. Przyjdzie jej stoczyć walkę. Albo ją wygra, albo zginie. Wiedziała, co było powodem przybycia posłańca Floreta. Przepowiednia, którą wygłosiła jedna z Elfek. Że Zło zaślubi Światło, co sprawi, że zgaśnie Świat. Gdyby Floret ja poślubił z ich związku narodziłby się syn, najsilniejsza Istota w historii magii. Istota, której narodziny byłyby początkiem końca świata. Zdawała sobie sprawę, że skoro nie zgodziła się zostać żoną Władcy Cieni po dobroci, postanowi uczynić z niej swą małżonkę siłą. Przemyślenia jej przerwał blask, który dostrzegła w mroku. To Zwierciadło migotało srebrzyście. Podeszła do niego. Woda przez chwilę odbijała tylko ją, ale po chwili zobaczyła mężczyznę około trzydziestoletniego o czarnych, długich prostych włosach, białej jak śnieg twarzy i czarnych jak noc oczach bez białek. Stał nieruchomy. Potem nagle zobaczyła siebie. Ale z trudem się poznała. Była ucieleśnieniem wszelkiego zła. Słowa Biała Wiedźma przy tym widoku zdawały się być igraszką. Nagle Zwierciadło mocno przybliżyło twarz Władcy Cieni. Czarne oczy zwęziły się, a pustka ogrodu zwielokrotniła twarde, mocne, pętające niby sznur słowa:
- Widzę cię.
Zwierciadło buchnęło w powietrze parą, a Galadriel cofnęła się szybko. Zadrżała. Jak miała pokonać takiego przeciwnika? Zdjęta uczuciem strachu, znów przysiadła na huśtawce. Zamknęła oczy. Kiedy je otworzyła, w ogrodzie było już zupełnie ciemno. Blask dawały tylko pochodnie święcące się w dwóch kamiennych misach podtrzymywanych przez posągi Elfów oraz Zwierciadło, miejsce wokół którego pokryte było światłem.
- Nie – powiedziała, patrząc na nie. – Nie mam już siły.
Światło zafalowało. Galadriel westchnęła i podeszła, bardziej niż zwykle obawiając się tego, co przyjdzie jej zobaczyć. Zacisnęła dłonie na krawędzi kamiennego podestu i spojrzała. Zobaczyła młodego Elfa o włosach jak ogień.
http://images20.fotosik.pl/311/0ea29c1b94575a1b.jpg
Siedział pod Drzewem o złotej koronie, skąpanej w blasku światła. Był sam, a jednak powtarzał wciąż te same słowa:
- Gdy nadchodzi burza są ludzie, których  paraliżuje strach. Ale są też tacy, którzy niczym silny i dumny sokół rozpościerają skrzydła do lotu, by prześcignąć wiatr.
Galadriel uśmiechnęła się i szepnęła:
- Umiem władać wiatrem – uniosła dłoń i opuszkiem palca dotknęła wody.
    Wszystko wokół zakołysało się i Galadriel osunęła się, upadając na trawę i złote liście. A jej dusza szybowała gdzieś, aż znalazła się w swojej własnej wizji. Stała tuż za młodym Elfem, a gdy zrobiła krok do przodu, odwrócił się i spojrzał na nią odważnymi bursztynowymi oczami. Przysięgłaby, że ktoś zamknął w nich czas. Patrząc na nią, uśmiechnął się i poklepał miejsce na trawie, obok siebie.
- Zawsze wiedziałem, że jesteś – powiedział – czułem cię. Czułem, że gdziekolwiek jestem, towarzyszysz mi. Czasami nawet miałem wrażenie, ze kładziesz mi rękę na ramieniu. Zawsze jednocześnie tak blisko i tak daleko. Iluzja… Stan bytu rzeczy pierwotnych.
- Znasz mnie? – zapytała.
- Oczywiście – odparł.
- Ale skąd ja cię znam?
- Może ze snu? – uśmiechnął się do niej i chwycił za dłoń. – Widać dzisiaj niebem jest ziemia, skoro się Gwiazdy przenoszą…
    Gdy otworzyła oczy, leżała na posłaniu z trawy i złotych liści. Pierwsze na co padł jej wzrok to broszka. Wchłonęła w siebie blask księżyca i jaśniała. Coś jakby oświetlało ją od tyłu. Galadriel zaciekawiona odpięła ją od sukni i ze zdziwieniem odkryła srebrne litery, które wyżłobił, jakby wrzynając się w nie, promień księżyca. Z tyłu na broszce powstał napis, który ktoś złożył pradawnym alfabetem. Zdziwiła się. Tak niewielu już dziś znało, pradawna mowę. Odczytała napis:
- Zabroniłbym dniom, żeby mijały bez ciebie.
    Gdy tylko wróciła na polanę, dopadła ją zaniepokojona Undomiel Evenstar. Najpierw ją przytuliła, potem skrzyczała, że tak długo ich trzymała w strachu i niepewności, czy nic jej nie jest, aż wreszcie zadała pytanie, które wisiało w powietrzu:
- Co się dzieje?
Galadriel wyminęła ją i dopiero, stojąc na schodach zdecydowała się odwrócić, by odpowiedzieć:
- Gdy nadchodzi burza są ludzie, których  paraliżuje strach. Ale są tez tacy, którzy niczym silny i dumny sokół rozpościerają skrzydła do lotu, by prześcignąć wiatr.



    Nie tylko Galadriela miała tego dnia wizję. Daleko, daleko od Lorien, w miejscu, gdzie nie ma słońca, pochylony nad swoją kulą siedział młody człowiek. Człowiek o oczach czarnych jak dwa kawałki nocnego nieba a sercu twardym jakby wykuto je z kamienia. W jego dłoni jarzyła się złotem szklana kula. Widząc kruchą biała sylwetkę, opadającą na ziemię, zaśmiał się.
- Widzę cię – wysyczał. Lecz w tym momencie obraz się zmienił.
    Floret zobaczył jak pokonuje Białą Wiedźmę i wtedy cały świat się zmienił. Cały świat, poza Lorien. Nie wiedzieć jak, udało jej się zamknąć przed nim Bramę Elfów. I choć próbował niemal przez całą wieczność, ona pozostała niewzruszona, a ukryci za jej wrotami, pozostali bezpieczni. Ukarał ją za to, ukarał tak boleśnie, jak tylko potrafił. Bo choć zawładnął ciałem, tą cielesną powłoką niemożliwego i nienazwanego, które zwiemy tak dziwnie – duchem, to, co kryło się wewnątrz pozostawił na wolności, aby mogło obserwować i żałować tego, czego dokonało ciało. Ciało zabijało a dusza płakała. Ciało wykonywało każdy jego rozkaz. Biała Wiedźma za jednym zamachem niszczyła światy, a dusza płakała. Lecz choć starał się tak bardzo, nie uzyskał tego, czego pragnął. Chciał, by go znienawidziła. By znienawidziła go aż do dna swojej duszy. Miał nadzieję, że ostatecznie ją zniszczy, sprawi, że nareszcie i jej duch się przed nim ugnie. Lecz te oczy, te niebieskie oczy, tak smutne niebieskie oczy, wciąż patrzyły na niego tylko ze współczuciem. Zabijał ją każdego dnia od nowa a ona tylko mu współczuła. Nie wiedział jak to zrobiła, ale nigdy nie urodziła syna, o którym mówiło proroctwo. I za to w końcu udało mu się zemścić. Kazał obciąć złote włosy aż do samej skóry, a następnie założyć jej rudą perukę. Złote loki, ostatnie wspomnienie po Galadriel, rozpuścił na wietrze. A kiedy to robił, uśmiechała się. Martwa za życia. Niezwykły niewolniczo wolny klejnot w koronie jego ciemnego dworu. I wtedy wizja się skończyła.
http://gracemagazine.files.wordpress.com/2007/10/cateblanchett.jpg

    Falkor czuł, że coś się dzieje. Od kilku dni czuł to w wodzie, czuł w powietrzu, mówiła mu o tym ziemia. Wyczuwał, że drzewa są zaniepokojone, choć nie wiedział, o czym szepczą. Kiedy tak siedział nad wodą, z małym fletem w dłoni, próbując skomponować jakąś melodię, przyszła do niego Elfka. Wiedział, że pojawiła się znikąd. Ale przyzwyczaił się już do tego, że widuje bogów i że niektóre rzeczy zostają mu przedstawione za pomocą wizji. Ciężko powiedzieć, czy tęsknił za czasami, kiedy był zwykłym rzemieślnikiem. Jeśli tak, wiedział o tym tylko on. A wyczytać to z jego duszy mogłaby tylko jedna osoba, ale tej nie poznał, a szansa, że pozna malała z każdym dniem, choć sam Falkor nie zdawał sobie z tego sprawy i może był dzięki temu szczęśliwszy.
    Elfka usiadła obok niego nad brzegiem i jak sobie milczeli. Po pewnym czasie odwrócił głowę, by na nią spojrzeć. Była najpiękniejszą istotą, jaką w życiu widział. Jasne loki były tak długie, że gdy usiadła ułożyły się falami na ziemi. Uśmiech miała przyjemny, bardzo ciepły. Taki, który potrafił wlać otuchę do każdego serca. Ubrana była w białą sukienkę, która sprawiała, że bił od niej niesamowity blask. Falkor próbował jej postać przypasować do którejś z Elfek, które spotkał za Wielką Wodą, ale nie potrafił. Nie znał jej.
- Kim jesteś? Snem… Marzeniem? – zapytał.
Zaśmiała się, a jej śmiech przypominał dźwięk deszczu spadającego z liści drzew.
- Mówiłeś, że musisz ją często brać za rękę, by uwierzyć, że ci się nie przyśniła, że jest obok… Mówiłeś, że bardziej przypomina marzenie, sen niż realną istotę… Mówiłeś, że bogowie postarali się o to, bym była jej wierną kopią. Mówiłeś mi, że złościła się wtedy… Nie wiem, nie pamiętam tego… Mówiłeś, że wymogłeś na niej aby dano mi imię Eledhwen.
- Światło Elfów – Falkor przetłumaczył zwrot, a ona jedynie kiwnęła głową.
- Eledhwen, choć ona wolała mówić do mnie Evenstar lub Elda.
Wpatrzył się w jej twarz jeszcze dokładniej.
- Kim ty jesteś? – powtórzył pytanie.
I wtedy zrozumiał. Coś mu w tej jaśniejącej twarzy nie pasowało. Jakby już ją znał, jakby już kiedyś widział a przecież coś tak rażąco się nie zgadzało. Z tej pięknej twarzy patrzyły na niego oczy, które doskonale znał. Bursztynowe, ciemne oczy. Jego oczy.
- Właśnie – kiwnęła głową. – Byłabym twoją córką, ale świat się zmienił… Nie spotkamy się nigdy, Mistrzu Falkorze. Ale chcę ci pomóc… Chcę ci pozwolić, być ją zobaczył. Po raz pierwszy… i po raz ostatni. Ja pomogę tobie, ty pomożesz jej. Ostatni raz.
    Elfka wstała i podała mu rękę. Przyjął ją i wstał także, a wtedy świat wokół niego rozpłynął się i znalazł się w ciemnym ogrodzie. Jedynym świetlistym punktem była Elfka o złotych włosach, która płacząc oparła głowę o kamienny postument, na którym stało coś jakby srebrna misa. Falkor bez słowa podszedł do Elfki i podał jej dłoń, by łatwiej jej było wstać, a kiedy wyczuła jego obecność i chwyciła dłoń, Mistrz obudził się. I już nie wiedział, co było prawdą a co snem.

   


      Biała Pani rozważała zebranie wszystkich na polanie, ale ostatecznie poprosiła ich, by przybyli pod jej Drzewo. A kiedy wszyscy się zebrali, stanęła przed nimi na stopniach prowadzących do wnętrza jej drzewa. Stanęła dokładnie pod podtrzymywanym przed dwie Elfie postacie kamiennym Zwierciadłem. Zmusiła swych przyjaciół, by przyrzekli jej, że cokolwiek się stanie zostaną przez kilka najbliższych dni w Lesie. Przyrzekali chętnie, nie wiedząc o co tak naprawdę prosi ich Lady of Light. A kiedy obiecywali Biała Pani wiązała ich czarami. Gdy skończyła wiedziała, że teraz nikt z Lorien nie będzie w stanie wybiec z Lasu, by jej pomóc. Była zdana tylko na siebie i to właśnie chciała osiągnąć. A kiedy skończyła, wszyscy rozeszli się do swoich zajęć. Podeszła do niej wtedy Undomiel Evenstar. Kilka kroków za nią stanęła również Arya Elda.
- Coś się dzieje.
- Nie.
- To nie było pytanie. Coś się dzieje. Jeśli nam nie powiesz co, to jak będziemy mogły ci pomóc?
- Nie możecie mi pomóc – odparła Pani Lasu, gdy na polanę wgalopował Asfalot.
    Zatrzymał się nieopodal, czekając. Pani podeszła do niego i przytuliła się. Asfalot trącił ją pyskiem w ramię i machnął zachęcająco łbem. Pani podskoczyła i już siedziała na grzbiecie jednorożca. Zalśnił perłowo-złoty róg. Asfalot parsknął, czekając na instrukcje. Galadriel spojrzała na wojowniczki. Uśmiechnęła się do nich smutno.
- To muszę zrobić sama – powiedziała. – Wybaczcie mi. Ale nie martwcie się. Niebawem już będzie po wszystkim, bez względu na to, jaki będzie koniec. Jedno jest pewne… koniec będzie tak samo smutny, jak początek.
    Asfalot zawrócić i pędząc niby wiatr wpadł między Drzewa. Galadriel schyliła głowę, wjeżdżając pod gałęzie drzew. Evenstar rzuciła Aryi jedno krótkie spojrzenie, a potem zagwizdała. Natychmiast, przeskakując strumień płynący u podnóża wzgórza, przybiegła do nich klacz Undomiel, Zorza. Gwiazdka wskoczyła na siodło i podała rękę Aryi.
- Trzymaj się – ostrzegła i mocno spięła konia. Zorza wystrzeliła do przodu.
    Po chwili zobaczyły Asfalota, przebiegającego wśród drzew. Biały jednorożec biegł prosto przed siebie, jakby pod jego kopytami wiła się niewidzialna ścieżka, albo jakby drzewa ustępowały mu z drogi. Zorza wręcz przeciwnie. Musiała kluczyć. Droga jej wiodła zygzakiem. Lady of Light zatrzymała się na skraju Lasu i nachyliła do ucha Asfalota. Pogłaskała śnieżnobiałą szyję i zapytała.
-  Będziesz przy mnie?
Asfalot machnął głową. Posypała się perłowo-złota grzywa.
- Jak zawsze - odpowiedział.
Galadriel kiwnęła głową, a wtedy Asfalot wystrzelił spomiędzy drzew i przegalopował rzekę, wyrzucając spod swoich kopyt deszcz tęczowych kropel. Potem zatrzymał się na drugim brzegu i odwrócił, czekając. W tym czasie Undomiel i Arya dotarły do granicy Lasu, a kiedy chciały ją przekroczyć, błysnęło złote światło, powietrze zafalowało, ale Las nie wypuścił Aryi i Undomiel Evenstar. Zorza odskoczyła przerażona. Kiedy Undomiel uspokoiła przestraszoną klacz, wojowniczki spojrzały na Galadriel. Asfalot drobił po drugiej stronie rzeki. Galadriel uśmiechnęła się do nich, a jej usta wymówiły bezgłośnie słowo „przepraszam”. Potem Lady of Light uniosła dłoń w geście pożegnania i zawróciła Asfalota. Wyjechała w otwartą równinę za Lasem.
- Co ona robi? – zastanawiała się na głos, Undomiel, próbując wypatrzyć co się dzieje z wysokości grzbietu swej klaczy.
    Arya wskazała na coś, w stronę czego galopowała Galadriel. Do Białej Pani zbliżał się niebezpiecznie szybko… Mrok. Inaczej nie można było tego określić. Po równinie posuwała się nieprzenikniona czarna, okropna plama, pochłaniając wszystko po czym przeszła, zamieniając to w niesamowitą czerń, jeszcze gorszą niż noc bez gwiazd. Galadriel zatrzymała się i czekała. Wreszcie stanęła z nim oko w oko. Spojrzała mu głęboko w oczy. W spokojne, zimne czarne oczy młodego, trzydziestoletniego zaledwie człowieka. Człowieka, który był przy niej jak źdźbło trawy przy silnej brzozie. Człowieka, którego przeznaczeniem było tę brzozę powalić. Patrzył jej w oczy bez lęku, wyzywająco. Niczego się nie bał, bo nic też w jego oczach, nic też w jego duszy nie było, tylko pustka. Tylko czerń. I tak się mierzyli przez chwilę spojrzeniem. Asfalot widowiskowo stanął dęba. Kilka razy uderzył kopytami, bijąc powietrze. Młody mężczyzna roześmiał się. A śmiech jego był równie czarny, co jego ubranie i  oczy. Pochylił się w siodle, składając dworny ukłon.
- Witaj, Galadrielo… Moja, Galadrielo.
- Proszę, Floriecie, odejdźcie stąd. Lorien nie wybacza łatwo, jeśli ktoś ją niepokoi.
Mężczyzna roześmiał się ponownie. Głośno, chrapliwie. Przestraszony cień, cofnął się i zafalował. Undomiel i Arya nie mogły tego widzieć. Dla nich była to tylko czarna plama ciągnąca się aż po horyzont. Galadriel widziała jednak wyraźnie armię czarnych cieni. Tak właśnie działa Floret, opanowywał najpierw cień człowieka, by w konsekwencji opanować i jego posiadacza, jego samego zamieniając w cień dawnego siebie. Nazwano go więc Władcą Cieni, armii ani żywej, ani martwej. Lecz czarne i przerażającej, której celem jest tylko zabijanie.
- Powiedziałaś mojemu posłańcowi, że jeśli trzeba umiesz władać wiatrem i że masz w sobie huragan, o który cię nie podejrzewam. Przekonajmy się więc – Floret uśmiechnął się szyderczo i podniósł rękę, by rozkazać armii cieni aby ruszyła do ataku.
- Tylu mężczyzn na jedną słabą kobietę? Czyżbyś się mnie bał, Florecie? – zakpiła Galadriel.
- Nie jest mężczyzną, kto boi się własnej żony, Galadrielo. Zwłaszcza żony, która jest tylko naszym… cieniem.
Kary koń o obłąkanym spojrzeniu postąpił krok do przodu. Floret wykonał gest ręką w stronę Białej Pani i armia pokracznych cieni ruszyła powoli przed siebie. Asfalot nawet się nie cofnął. Trwał na stanowisku jak wrośnięty w ziemię. Siedząca na jego grzbiecie Lady of Light uniosła dłonie i wtedy się zaczęło. Niebo w jednej chwili pociemniało. Dzień nadmienił się w nieskończony Mrok. Od strony Lorien napłynęły po niebie ziemne, burzowe, straszliwe chmury i w przestrzeń między mrokiem a Galadrielą uderzyła błyskawica. Zawiał wiatr, a Drzewa w Lesie zaszumiały złowrogo. Nawzajem uderzały w swoje konary. Cały Las zachowywał się tak, jakby zamierzał się przesunąć. Zorza w panice stanęła dęba. Undomiel próbowała nad nią zapanować, ale bezskutecznie. Klacz zrzuciła obie wojowniczki i uciekła w Las. Undomiel, przytrzymując włosy, wpadające jej do oczu, krzyknęła do Aryi, próbując przekrzyczeć wszechobecny szum Drzew:
- Co się dzieje?
- Chyba koniec świata – odkrzyknęła Arya. Undomiel Evenstar spojrzała na nią tak, że gdyby wzrok mógł zabijać Szpiczastoucha padłaby trupem, niepomna na swoje Elfie pochodzenie.
    Postać Galadriel zmieniła się nagle. To już nie była Galadriel, którą znały. Jej postać jakby urosła, targana niewidzialnym wiatrem. Znikła biel tak charakterystyczna dla Królowej Lorien. Zastąpił ją złoty kolor. Galadriel patrzyła białymi oczami pełnymi gniewu i pomsty na żołnierzy Floreta.
http://www.council-of-elrond.com/gallery/albums/userpics/Galadriel/galadriel014.jpg
Uderzyło w nich złote światło, rozbijając czarną armię i niszcząc ją cień po cieniu. Przerażony koń tańczył pod Władcą Cieni. Ten nie zwracając na niego uwagi, patrzył z upodobaniem jak sprawdza się jego wizja i jak rodzi się jego Małżonka, gdzieś w swoim wnętrzu grzebiąc na zawsze Lady of Light. Gdy zginał ostatni cień z armii Floreta, ziemia zatrzęsła się w posadach, a światło zmieniło się. Ze złotego stało się w lodowato niebieskie,
http://www.theargonath.cc/characters/galadriel/pictures/gfotrmirror32.jpg
a potem jeszcze pojaśniało, zmieniając się w niebieski kolor śniegu.
http://www.theargonath.cc/characters/galadriel/pictures/gfotrmirror28.jpg
Zapulsowało i z całym impetem uderzyło we Floreta, w jednej chwili wysadzając go z siodła i powalając na ziemię, pozbawiając przytomności. A potem zgasło. Biała Pani siedziała na grzbiecie Asfalota, uśmiechając się nieznacznie. I nic już nie świadczyło o ukrytej potędze. Galadriel odwróciła wzrok od nieprzytomnego Władcy Cieni, by spojrzeć na Lorien.
- Wytrzymałam próbę – wyszeptała. – Wyrzeknę się wielkości, pozostając Galadrielą.
Potem ponownie spojrzała na nieprzytomnego młodego człowieka i zadrżała.
- Wracamy do domu? – zapytał Asfalot. – Przeczuwam, że nie możemy go tu zostawić?
Galadriel pokręciła przecząco głową.
- Wydaje mi się, że niestety nie.
    Spętała Floreta czarami i tak obezwładnionego, nieprzytomnego młodego czarodzieja Asfalot poniósł na swym grzbiecie do Lorien.  Widząc wracającą Galadriel, Undomiel Evenstar rzekła do Aryi:
- Wracajmy do Lasu.
- Zwariowałaś? Chcę z nią o tym porozmawiać! – krzyknęła Arya, denerwując się, że Asfalot posuwa się tak wolno.
Undomiel położyła jej rękę na ramieniu.
- Chodźmy – powtórzyła cicho. – Gdy będzie na to gotowa, sama nam opowie co się stało.
Arya kiwnęła głową i wlokąc się za Evenstar ruszyła w głąb Lasu. Tymczasem Galadriel i Asfalot przekroczyli rzekę i weszli do Lasu, tym samym zrywając czar, który nie pozwalał mieszkańcom go opuszczać. Biała Pani znalazła dla Floreta odpowiednie drzewo więzienie i zamknęła czarodzieja na jego szczycie. Potem wróciła do siebie. Była doskonale świadoma, że gdyby dobrowolnie zechciała zostać żoną Floreta, miałaby u swych stóp cały świat. Zdecydowała jednak, że pozostanie Galadrielą, Panią Lasu Lorien. To i tak był, jej zdaniem, zbyt ogromny zaszczyt dla tak marnej Elfki.
    Choć Arya i Undomiel czekały, Biała Pani nigdy nie zaczęła rozmowy na temat tego co stało się na równinie. Przeciwnie zaczął się teraz dziwny maraton. Galadriel każdego popołudnia odwiedzała drzewo – więzienie i po każdej wizycie wracała jeszcze smutniejsza. Choć pytali, co jest powodem jej smutku, ona tylko uśmiechała się smutno i milczała. Floret prowadził dziwną grę, na którą Pani, chcąc nie chcąc, musiała się godzić. Raz w tygodniu Floret niszczył drzewo-więzienie i wtedy Galadriel była zmuszona przenieść go do innej siedziby, a okaleczone drzewo leczyła miesiącami, zaciskając zęby z bólu. Mimo to nie rezygnowała. Każdego dnia odwiedzała Władcę Cieni w jego komnacie. Rozmowa zawsze wyglądała podobnie.
- Florecie, daj mi słowo, że zostawisz mnie w spokoju, a wypuszczę cię. Niech każde z nas pójdzie w swoją stronę... proszę.
- Zawsze tylko prosisz, nigdy nie rozkazujesz, a powinnaś się w końcu tego nauczyć. Czy myślisz, że zaprzepaszczę szansę spełnienia proroctwa? Cóż ci da moje słowo, Biała Wiedźmo!? – zaśmiał się chrapliwie. – Wiadomo, że nic nie jest warte słowo szatana.
- Florecie – Galadriel załamała ręce.
Ale on tylko się śmiał.
- No już, zdenerwuj się, przecież to potrafisz! Stań się znów Białą Wiedźmą. Naprawdę nie korci cię, by zawładnąć światem?  Przecież możesz… Możemy. Wiesz równie dobrze jak ja, że jesteśmy ze sobą związani.
Lady of Light chciała zaprzeczyć, ale nie mogła bo byłoby to kłamstwo. I ona odczuwała tę dziwną więź łączącą ją z Władcą Cieni. Mimo wszystko patrzyła na niego i nie mogła uwierzyć, że to jest właśnie Pan z jej marzeń. Nie mogła sobie darować, że to dla marzenia o tym człowieku odrzuciła Celeborna, a przecież mogłaby dziś być już jego żoną.
- Dlaczego wyrzekasz się wielkości? – zapytał nagle. – Nawet ja wiem, co szeptasz w mrokach swej duszy.
    Galadriel nie odpowiedziała. Przed oczami stanęła jej jedna z konnych przejażdżek w towarzystwie Celeborna. Do dziś Lady of Light dziwiło, że to właśnie temu prawie obcemu Elfowi a nie Aryi czy Undomiel, Pani Lasu powierzyła swój sekret.
- Celebornie, jestem już tym taka zmęczona….
- Czym, lady Galadrielo?
Galadriel wskazała na Drzewa:
- Oto jest fiolet – drzewa cień idący żwirem
Fiolet łączy miłość czerwieni z szafirem
Tam brzóz różowa kora i zieleń wesoła,
A w jej ruchliwej sukni nieb błękitne koła
A we mnie biało, biało, cicho jednostajnie –
Bo noszę w sobie wszystkich barw skupioną tajnię
O jakże się w białości mojej bieli męczę
Chcę barwą być – a któż mnie rozbije na tęczę?
Celeborn odpowiedział jej wtedy, iż święcie wierzy, że właśnie ta biel jest jej przeznaczona, bo biel to siła.
- Galadrielo – zatrzymał się i wziął ją za rękę, unosząc do słońca jej pierścień. Gdy w diament kwiatu uderzył blask słońca, rozszczepił go na tęczę i wokół nich zatańczyły wszystkie barwy. – W podobieństwie spotykają się różnice, jak w bieli wszystkie kolory.
Floret zaśmiał się, widocznie odczytując jej myśli.
- Wiesz dobrze jak ja, że biel jest tylko bielą. Niczym więcej, tylko bielą. Nie sprowadzisz mnie na drogę prawości – śmiał się. – Jam jest Floret, Władca Cieni i tak już pozostanie.
Zwykle rozmowa się na tym kończyła, a Galadriel odchodziła zatroskana, by schodząc po schodach z trwogą w sercu obserwować jak kora kolejnego drzewa zaczyna zmieniać kolor, a liście zwijają się i schną. Ale tego dnia stało się zupełnie inaczej. Floret w mgnieniu oka wyczarował sztylet o czarnej rękojeści, podniósł się i doskoczył do Galadrieli. A gdy z impetem wpadł na nią, dociskając do zimnej ściany, drobną Elfkę, zdała mu się krucha i bezbronna. Tak łatwo byłoby z tym skończyć. Teraz Biała Wiedźma była tylko smutną, bezbronną Elfkę, która nie miała siły ani ochoty walczyć. Wyczarowany sztylet przyłożył jej do gardła.
- Odebrałem już tyle istnień, dlaczego to jedno miałoby robić różnicę? Jeden szybki ruch i ta nieskazitelna zawsze biel pokryje się czerwienią. Wielka Biała Wiedźma choć raz, w chwili śmierci, będzie bardziej podobna nędznej trawie niż dumnej brzozie.
    Biała Pani odwróciła głowę i ich spojrzenia nagle się spotkały. Floret zupełnie na to nieprzygotowany nie zdołał się ochronić. Zwykle widziała w tych oczach pustkę. Tym razem pokazały jej wszystko. Z jednego krótkiego spojrzenia, zanim zdołał się uwolnić i odwrócić wzrok, dowiedziała się, że nie chciał jej śmierci. Kochał ją. Ciemność umiłowała Światło.
    Zapadła cisza, jakby wszystkie ptaki Lorien zamilkły w jednej chwili. Sztylet, który upuścił potoczył się z brzękiem po podłodze i wyparował w obłoku czarnego, gryzącego dymu. Floret puścił Galadriel, odwrócił się do niej plecami i odszedł w drugi koniec sali.
- A teraz już idź – powiedział jedynie.
Podeszła bliżej i stanęła za nim. Wyciągnęła dłoń, by położyć mu ją na ramieniu, lecz się zawahała. Wyciągnięta dłoń zastygła w powietrzu, na twarzy odmalowały się niepewność i smutek. W oczach ukazały się łzy. On, choć stał do niej plecami, czuł, że nawet powietrze drży. Po chwili bezruchu, gdy oboje zdawali się posągami z marmuru, z tą różnicą, że jedno białym, drugie czarnym, Biała Pani cofnęła dłoń. Uznała, że nie trzeba mu współczucia. 
Po chwili rzekł jeszcze, już swoim szyderczym, władczym tonem.
- Sama widzisz, nigdy nie dam ci spokoju. Nigdy. Lorien – rzekł szyderczo. – Lorien… Martwy punkt, a my żywi w nim. Tylko ty i ja. Wyjście jest jedno. Ty też o tym wiesz. Tylko jedno. Będziesz musiała mnie zabić. Ale ty tego nie zrobisz, brak ci odwagi. Więc będziesz się ze mną męczyła aż umrę. A twoje zwierciadełko powiedziało ci pewnie, że nie umrę jeszcze bardzo, bardzo długo. A teraz się wynoś!
Lady of Light zbiegła po stopniach i biegła przed siebie, aż nie wpadła na jedną z brzóz. Kiedy to się stało, przywarła mocno do Drzewa i wtulając twarz w jego korę, wybuchła płaczem. Wiedziała, że Floret ma rację. Ale wiedziała też, że nie może pokazać mieszkańcom Lasu, jak jest słaba. Szybko więc otarła łzy i ruszyła w drogę powrotną do domu. A gdy odeszła z cienia jednego z wielkich drzew wyłonił się czarny kot i ruszył w swoją stronę.
    Gdy Lorien poszła spać, Wampirzyca ubrała pelerynę i cicho pod osłoną nocy i cieni drzew, ruszyła, by wypełnić swe postanowienie. Po kilku godzinach szybkiego marszu dotarła do drzewa, które było więzieniem Władcy Cieni. Szybko wspięła się po schodach i pchnęła drzwi. Władca Cieni siedział na podłodze komnaty, a jego długi cień zmieszał się z cieniem Wampirzycy. Kiedy weszła, podniósł twarz, by na nią spojrzeć. Bladą twarz rozjaśnił szyderczy uśmiech.
- Zbieraj się – rzekła lakonicznie Wampirzyca.
- Ciągnie swój do swego – wydał osąd Władca Cieni.
- Wypuszczę cię i niech cię więcej nie widzę – odparła Wampirzyca, szczerzą kły.
Floret zaśmiał się, aż powietrze zawibrowało, a dreszcz przeszedł po plecach Wampirzycy.
- Ty i tak już nigdy nic nie zobaczysz – zawyrokował szyderczo, wstając i otrzepując czarne szaty.
    Wampirzyca zachowała się bardzo ostrożnie. Nie uwolniła Floreta z więzów do momentu, aż nie opuścili Lasu. Kiedy przekroczyli rzekę, Wampirzyca pokazała Floretowi czarną klacz, która czekała na niego w cieniu. Władca Cieni uśmiechnął się szyderczo. Wampirzyca czuła na sobie jego wzrok.
- Powiedz mi, jakie to jest uczucie, kiedy się zdradza Galadriel?
Wampirzyca nie odpowiedziała, tylko jeszcze mocniej ścisnęła ręce na wodzach czarnej klaczy. Kiedy Floret odwrócił się, by wsiąść na konia, Wampirzyca jednym szybkim ruchem wyciągnęła zza peleryny długi sztylet i wbiła Władcy Cieni w plecy. Upadł na kolana. Z ust pociekła mu stróżka krwi. Spojrzał z niedowierzaniem na stojącą nad nim z zakrwawionym mieczem w dłoni Wampirzycę. Trwało to zaledwie sekundę, może dwie, ale zapewne obojgu wydawało się wiecznością. Potem osunął się z kolan na ziemię, wpadając twarzą do rzeki i opryskując Wampirzycę wodą. Zmarł zachowując na twarzy swój triumfalny i zarazem szyderczy uśmiech, a czarne, lśniące oczy po raz pierwszy i już na zawsze pokryła mgła. Wampirzyca wyciągnęła go z nurtu Nimrodel i wsadziła na czarną klacz. Potem uderzyła ją w zad końcem miecza, aż zerwała się do dzikiego galopu, zabierając ze sobą ciało byłego Władcy Cieni. Zabierając je daleko, daleko od Lorien.
    Gdy Wampirzyca przekroczyła rzekę i ponownie skryła się w cieniu przychylnych drzew, właśnie wstawał świt. A słońce budziło się w asyście czerwonych obłoków, dając światu znać, że wiele krwi zostało przelanej tej nocy. Do Drzewa Lady of Light Wampirzyca dotarła około południa, zdecydowana ponieść konsekwencje swego czynu. Kiedy tam dotarła na polanie zebrali się już wszyscy mieszkańcy Lasu, zaniepokojeni czerwoną barwą nieba. Przybyli, by zapytać Galadriel cóż mogło się stać, że po raz pierwszy odkąd zamieszkali w pięknym Złotym Lesie, słońce nad równiną wstało krwawe. Szeptali zaniepokojeni, oczekując na ukazanie się Lady of Light. Zeszła do nich w momencie, gdy na polanę weszła również Wampirzyca. Wszyscy śledzili wzrokiem Wampirzycę, która mijając ich, szła wprost do Lady of Light. A kiedy stanęła przed nią, wyciągnęła zza peleryny zakrwawiony miecz i rzuciła go pod nogi Białej Pani.
- Zabiłam go – stwierdziła Wampirzyca.
Las zamilkł. Wszyscy czekali na gniewną reakcję Lady of Light. Wstrzymując oddech czekali, aż Galadriel wyciągnie przed siebie dłoń, a pierścień zalśni groźnie. Czekali aż ta dłoń nieuchronna wskaże Wampirzycy, że czas odejść. Czekali aż usłyszą słowa „wyprowadzić” a dryady, wierna straż, dopilnują, by zabójczyni opuściła Las. Ale Galadriel tylko patrzyła w milczeniu. To na Wampirzycę, to na leżący u jej stóp zakrwawiony miecz.
- Zabiłam go, bo ty byś nie potrafiła – kontynuowała spokojnie Wampirzyca, ale po jej twarzy spływały łzy. – Nie potrafiłabyś, bo wierzysz we wszystkich. Ty już po prostu taka jesteś, że ufasz wszystkim, we wszystko wierzysz. W każdym szukasz dobra. Takiej wiary w ludzi nie ma nikt, nie ma cały ten świat. Nie potrafiłabyś, bo wierzysz, że każdego można zmienić. Wierzysz… bo taka już po prostu jesteś, za dobra. Ale niektórzy… niektórzy są po prostu źli. I nawet ty tego nie zmienisz, choćbyś bardzo chciała. Niektórzy są po prostu źli – Wampirzyca mówiła szybko, połykając własne łzy. – Czy wybaczysz mi? – padło w końcu pytanie, które zawisło w nieruchomym powietrzu polany.
    Galadriel nie odpowiedziała. Podniosła z ziemi miecz Wampirzycy i szybkim ruchem osadziła go mocno w ziemi. Pierścień zalśnił, gdy przesunęła nad mieczem dłoń. Wystrzeliło z niego kilka jasnych iskierek, a padając na miecz sprawiło, że zaczął się zmieniać. I tak między Galadrielą A Wampirzycą wyrosło małe, młode drzewko. Przerwało ciszę, zabawnie szeleszcząc młodymi gałązkami. Pani Lasu spojrzała ponad nim na Wampirzycę. Jakże smutne były jej oczy. Te zawsze uśmiechnięte ciemne oczy tak strasznie posmutniały, jakby zgasło w nich całe światło.
http://www.theargonath.cc/characters/galadriel/pictures/gfotrgaladhon10.jpg
- Zbyt wielu żyje, którzy zasługują na śmierć. Zbyt wielu umiera, którzy zasługują, by żyć.
Po tych słowach Pani okrążyła drzewko szybkim krokiem i stanęła blisko płaczącej Wampirzycy.
- Czy wybaczysz mi? – zapytała ponownie.
Galadriel przytuliła ją mocno do siebie i odpowiedziała pytaniem na pytanie:
- A czy ty mnie wybaczysz?
Nagle, ciszę, która panowała wśród zebranych przerwała Evenstar. Jej oczy lśniły, a na twarzy malowało się oburzenie:
- Dlaczego płaczesz? Dlaczego go żałujesz? Przecież był łajdakiem, zasłużył sobie na śmierć. Solidnie zapracował na to, co go spotkało.
Galadriel podeszła do niej i odpowiedziała na pytanie:
- Każdego z was ktoś kocha – odparła. – O każdego ktoś się martwi, gdzieś tam jest ktoś, komu na was zależy. On miał tylko swoją samotność… A kiedy ktoś umiera, świat powinien o tym wiedzieć. Ktoś powinien zostać smutny. Floret nie miał nikogo… tylko mnie.
A kiedy wszyscy się rozeszli, Galadriel znikła i nikt jej już nie widział przez cały dzień. Gdzie była w tym czasie Biała Pani? Siedziała nad brzegiem rzeki i płakała. A gdy już wypłakała wszystkie łzy, pomyślała, że wszystko stało się przez nią. Wstała i unosząc białą suknię przeszła na boso przez rzekę, powracając do Lasu.
http://images.elfwood.com/art/c/a/carina/luthien_.jpg.rZd.154256.jpg
Była już noc, gdy po kamiennych stopniach zeszła do swego ogrodu. Gdy rozkazała Zwierciadłu, by pokazało jej to, co chciała zobaczyć, ono wystrzeliło w górę snopem światła jasnym i potężnym. A ludzie, którzy mieszkali w górach, skąd widać było Złoty Las, powtarzali sobie i szeptali, że w piekielnym lesie Biała Wiedźma odprawia złą magię. Bali się jej i nienawidzili, jak ludzie boją się i nienawidzą wszystkiego, czego nie rozumieją. Gdy wreszcie Zwierciadło się uspokoiło, pokazało swej Pani to, co chciała zobaczyć – chmury. A wtedy ona krzyknęła:
- Vardo! Wielka Bogini, która stworzyłaś świat. Niegdyś naznaczyłaś Dziecię Elfów, by ci służyło. Vardo, czyż nie wypełniam wiernie swego obowiązku, budząc dla twej chwały świt? Vardo, która poruszasz Gwiazdami, usłysz moje wołanie, które dociera aż do twych podniebnych królestw. Vardo, pomóż mi, proszę.
    Zwierciadło zafalowało i obraz się zmienił. Teraz Lady of Light zobaczyła fontannę, której wody wytryskały wysoko. A na brzegu fontanny, na liściach, leżały, pulsując światłem, małe ziarenka. Biała Pani nie wahała się ani chwili, dotknęła wody. Kiedy otworzyła oczy, stała przy fontannie, której wody przelewały się z nieustającym szumem. Długo ją obchodziła i przyglądała się uważnie pulsującym światełkom. Światy, które miały się narodzić, zwierzęta, o których nikt jeszcze nie słyszał. Sny Vardy, które być może kiedyś staną się rzeczywistością.
http://images.elfwood.com/art/m/a/maija/varda.jpg
Wreszcie znalazła interesujące ją ziarenko i wzięła je w dłonie. Przytuliła je do twarzy. Życie, które w nim było, ogrzało jej policzek. Potem rozchyliła dłonie, a ziarenko wpadło do wód fontanny. Biała Pani obserwowała jak spada na ziemię i kiełkuje w łonie jakiejś kobiety, która od wielu lat pragnęła dziecka. Kobiety, która wiedziała, jak nauczyć, co znaczy kochać. Lady of Light uśmiechnęła się i szepnęła:
- Bo każdy zasługuje, by dać mu drugą szansę.
    A gdy wracała do domu, ludzie mieszkający w górach myśleli, że z nieba spada gwiazda. Szybko więc zanosili swoje życzenia pod niebiosa, wierząc, że kiedyś się spełnią, czyniąc ich szczęśliwszymi.   


                      Wampirzyca czekała we wnętrzu swojego Drzewa. Wiedziała, że wkrótce odwiedzi ją Lady of Light. jej przybycie zapowiadał niezwykły szum Drzew i jakieś dziwne uczucie, kiedy człowiekowi zdawało się, że odczuwa w swym sercu jakieś dziwne ciepło i spokój. Nagle, w jednej krótkiej chwili, miało się pewność, że wszystko jest takie, jakie być powinno. Choć jej nie widziała, odczuwała światłość Pani całą swoją istotą.
http://www.theargonath.cc/characters/galadriel/pictures/gfotrmirror1.jpg
Wstała, by się ukłonić, jeszcze zanim Pani zdążyła zapukać.
- Witaj, Pani Światłości, wszystkie dobre duchy pozdrawiają cię.
Galadriel zaśmiała się.
- Witaj, Wampirzyco. Czy mogłabyś mi poświęcić chwilę i pójść ze mną na spacer?
- Z przyjemnością.
    Galadriel poprowadziła Wampirzycę między Drzewami. Rozmawiały i śmiały się, ale Wampirzyca miała dziwne przeczucie graniczące z pewnością, że nie jest to zwykła wizyta. Wiedziała, że za chwilę coś się stanie. Trochę się tego bała, lecz bardziej ciekawiło ją, co też chce jej pokazać Biała Pani. Dokąd ją prowadzi. Po jakimś czasie, Wampirzyca wyczuła, że oto znajduje się już w części Lasu, o której istnieniu nie miała pojęcia. Nigdy tu nie dotarła podczas swoich po nim wędrówek. Ale coś podpowiadało jej, że przecież towarzyszy jej Galadriel, Pani Drzew, więc nic nie może jej się stać.
    Nagle Wampirzyca poczuła, że stanęła w kręgu dziwnej poświaty. Nie był to blask Galadriel, który wyczuwała obok siebie. Ten blask był inny.
- Gdzie jesteśmy? – zapytała.
- W miejscu, gdzie wszystko bierze swój początek i koniec.
    Galadriel przyprowadziła Wampirzycę w miejsce, gdzie codziennie przybywała, aby zerwać jeden Złoty Kwiat i jeden srebrny. I tak każdego dnia brało swój początek słońce, by zakończyć żywot, gdy początek brał Kwiat Srebrny – księżyc. Teraz Pani Światła podeszła do srebrnego Drzewa i z dziupli w jego korze wyciągnęła długą, jaśniejącą srebrem różdżkę. Podała ją Wampirzycy.
- Nie rozumiem, pani – powiedziała Wampirzyca, macając gładki drewniany trzon.
- Uderz nią z ziemię – poradziła Galadriel.
Kiedy Wampirzyca wykonała polecenie, zawiał wiatr i z Drzew zaczęły wychodzić ich driady. Stanęły w dwóch rzędach po prawej i lewej stronie Galadrieli oraz Wampirzycy, czekając na instrukcję.
- Mając te różdżkę, masz władzę nad duchami Drzew. Będą ci posłuszne – rzekła Galadriel. – Chcę abyś rządziła nimi, wspomagając Aryę Szpiczastouchą w ochronie naszej pięknej Lorien. Czy zgodzisz się, Wampirzyco?
Wampirzyca w zamyśleniu badała różdżkę dłońmi. A gdy delikatnie uderzyła nią w ziemię, zobaczyła nagle w swym umyśle, jak  armia driad złożyła jej głęboki ukłon. Poczuła, że to Pani dotknęła ręką jej czoła. Wampirzyca zamarła. Nie wiedziała jak Galadriel była w stanie tego dokonać, ale była przecież wszakże wielka czarownicą, więc być może pozwolić osobie niewidomej przez moment coś zobaczyć lub też przekazać do jej umysłu, coś, co samemu się widzi, nie stanowiło dla Pani Złotych Drzew żadnego problemu.  Wampirzyca poczuła jak Galadriel się uśmiecha.
- A więc postanowione, Wampirzyco, Dowódco Armii Lasu.
Wampirzyca ponownie stuknęła różdżką. Driady pokłoniły się, zamieniły w liście drzew i płatki kwiatów i niesione wiatrem powróciły do swoich domostw.
    Gdy wracały do domu, Galadriel zaśmiała się.
- Co się stało? – zapytała Wampirzyca.
- Śnieg… śnieg pada – odparła Galadriel. – Zima zawitała do Lasu Marzeń.
Wampirzyca westchnęła. Postanowiła spróbować. W końcu wszystkim powtarzała, że do odważnych świat należy.
- Mogę zobaczyć?
Galadriel dotknęła dłonią jej czoła. Wampirzyca zobaczyła drobne białe płatki wirujące w powietrzu wśród złotych drzew o białej korze i zieleni traw. A potem zobaczyła jeszcze Drzewo, które do tej pory mogła sobie tylko wyobrażać. Zobaczyła silne, stare Drzewo o białej korze i złotych liściach, którego kora zmienia w jednej chwili barwę na złotą a świeżo wypuszczone liście miały barwę rubinu. Wizja dobiegła końca, a Wampirzyca nie domyśliła się nawet, że była oznaką, że niebawem coś się zmieni.


Powiedz mi o czym marzysz, powiem Ci kim jesteś... Co widzisz w moich oczach?


http://gfx.filmweb.pl/ph/10/65/1065/46851.1.jpg

Offline

 
  • Index
  •  » Z życia Lasu
  •  » Widać dzisiaj Niebem jest ziemia, skoro się Gwiazdy przenoszą

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.viawwwgame.pun.pl www.rozyny-info.pun.pl www.jumpstylepiekary.pun.pl www.feralheart-super-gierka.pun.pl www.jestem-mscicielem.pun.pl