Złoty Las Marzeń. Tu wszystko jest możliwe

Złoty Las marzeń- tu wszystko jest możliwe...

Ogłoszenie

"zamknij oczy. Zamknij oczy, one nie pozwolą Ci zobaczyć nic. Otwórz umysł, otwórz szeroko. Stań i powiedź mi co widzisz" powiedz zaklęcie i oddaj się mu... I wejdź do Lasu, przyjacielu *** czekamy na warze propozycje rozbudowy lasu:D

#1 2008-03-23 23:53:33

Galadriela

Pani Lasu, Pani Światłości, Biała Pani

Zarejestrowany: 2007-08-12
Posty: 171

"Cóż dziś uczyniłaś dla siebie, moje dziecko?"

To opowiadanie będzie dla Undomiel Evenstar. Dlaczego? Galadriel powiedziałaby, że ono jest dla niej i tylko dla niej.
Ona zrozumie...

A z drugiej strony również dla Aryi Eldy. Bo gdy zakończy podróż i znów stanie przy nas w słońcu, chcę, by pamiętała, że przyjaciół się nie kocha za coś a mimo wszystko. I gdziekolwiek będzie, tam i Lady of Light zawsze już z nią będzie. Póki jednak podróżuje, by rozświetlić dzień, oby tak było, Aryo Szpiczastoucha, że wieczorna Gwiazda świecić będzie na Ciebie...

   


"Człowiek zbyt indywidualny jest niewidoczny społecznie;
ale mimo tego że możesz go zwyciężyć, zniszczyć i pokonać, to nigdy go nie złamiesz;
jest on niczym feniks powstający z popiołów - po każdej śmierci odradza się na nowo."



    Wampirzyca snuła się po Lesie. Lubiła samotne spacery, odkąd wszyscy patrzyli na nią złowrogo, spode łba, zupełnie jakby była trędowata. Wiedziała, że zastanawiają się dlaczego Galadriela jeszcze nic nie zrobiła, dlaczego nie odebrała jej różdżki, nie wygnała z Lasu. Szczerze powiedziawszy to samo pytanie trapiło Wampirzycę. Dlaczego nic nie zrobiła? Wyleczyła ją bez słowa i ani się nie zająknęła o tym, że Pani Nocy powinna odejść z Lasu. Postępowała irracjonalnie, trzymając tak blisko siebie wilka, który w każdej chwili może zaatakować. Wampirzyca szła szybko. Wiedziała, że Wampir rad byłby ją zabrać jak najdalej od Lasu, ale ona kategorycznie się sprzeciwiała. Wciąż się sprzeciwiała. Patrzyła na męża i zastanawiała się na kogo jest bardziej zły? Na nią za jej upartość i to, że wszystkich rani czy na Galadrielę, że nic nie zrobiła. Cieszyła ją świadomość, że Wampir najprawdopodobniej nigdy nie będzie umiał wybaczyć Opiekunce.
    Starała się unikać Galadrieli jak ognia, ale czasami wydawało jej się, że była wszędzie. Słyszała, jak Las szepcze, że Biała Pani szarzeje, pogrąża się w smutku, gaśnie. Wampirzyca nie potrafiła ukryć nawet sama przed sobą a co dopiero przed innymi, że ją to cieszy. Odkryła, że bardzo lubi drażnić Galadriel. Niesamowitą przyjemność sprawia jej możliwość zadawania ran Opiekunce. Mówią, że jest silna, niepokonana, śmiała się w duszy Wampirzyca, a naprawdę jest słaba jak źdźbło trawy. Ma jedną wadę, której ja nie posiadam. Nie potrafi, a co jeszcze bardziej godne politowania, nie chce zabijać. I to będzie powodem jej klęski…
    Wampirzyca zatrzymała się zdziwiona. wyszła na polanę, która schodziła nad jedną z licznych rzek. Nad rzeką przerzucony był kamienny most a za mostem znajdowała się jeszcze altana. Na środku mostu stała w bezruchu Undomiel Evenstar. Wiatr szarpał hebanowymi, długimi włosami.
http://www.theargonath.cc/pictures/rotktrailer/rotktrailer3.jpg
- Niech was szlag, jesteście wszędzie – przeklęła w duchu Wampirzyca, ale z drugiej strony uśmiechnęła się do siebie. Cieszyła ją możliwość prowokacji. Jeśli jej się poszczęści to może nawet wyciągną miecze i zostawi Evenstar jakiś ładny ślad? Raźno ruszyła w stronę mostu.
Undomiel drgnęła. Powoli odwróciła się w stronę Wampirzycy. Sha złożyła pokraczny ukłon. jej zdaniem godny królowej… ale głupców, bo za taką miała Evenstar.
- Witaj, Porzucona – powitała Elfkę.
Przez chwilę miała ochotę się cofnąć. Zobaczyła Undomiel Evenstar jakiej nie znała. Nie było w niej ani śladu filuternej dziewczynki. Na twarzy malowała się władczość, powaga i siła a w oczach Wampirzyca dostrzegła pogardę i gniew. Musiała przyznać, że nie była na to gotowa, ale nie pozwoliła się łatwo zbić z pantałyku.
- Czyżbyś zapomniała jak używać języka, Porzucona?- była to bolesna aluzja do stanu małżeństwa Undomiel.
Evenstar szybko chwyciła ją za rękę i boleśnie wykręcając, uniosła ku sobie. Wampirzyca wiedziała, że pierścień zaczyna parzyć Evenstar, ale ta nawet nie drgnęła. Trzymała mocno, pewnie.
- Podnieś na nią rękę jeszcze raz, a ci tą rękę odetnę. I wierz mi, na ręce się nie skończy.
Undomiel powoli opuściła jej dłoń i wyminęła, omiatając spojrzeniem jedynie most, jakby już nawet brzydziła się patrzeć na Wampirzycę. Gdy jednak usłyszała, że jej słowa wzbudziły w rozmówczyni jedynie pusty śmiech, odwróciła się szybko.
- Śmiej się… śmiej póki możesz. Bo chyba o czymś zapomniałaś. Chcesz pokonać Galadriel. Ale ty jeden jedna… a my trzy.
Evenstar oddaliła się szybko. Wampirzyca wzruszyła ramionami i ruszyła w swoją stronę.
   

    Arya biegła szybko przed siebie. Dopadła do drzewa Białej Pani, gdy ta akurat schodziła po schodach na polanę. Asfalot stał nieopodal, grzebiąc złotym kopytem w ziemi i czekając. Lady of Light miała za chwilę na niego wsiąść i udać się w podróż, by zgasić dzień. Widząc Aryę spróbowała się uśmiechnąć, ale była to zaledwie próba tak różna od zwykłego uśmiechu Białej Pani, który zawsze podnosił ich na duchu. Szpiczastoucha podbiegła do niej.
- Dlaczego jej nie wyrzucisz!? – zaczęła od wyrzutów. – Już dawno przekroczyła granicę. Próbowała cię zabić.
Biała Pani spojrzała jej w oczy i nieznacznie skinęła głową.
- Pamiętam, ale nie zrobię tego.
- Dlaczego? – zapytała Arya.
-Bo wierzę, że w każdym istnieje dobro, nawet wtedy, kiedy znajdzie się po ciemnej stronie własnej duszy. Ono nie umiera, wciąż gdzieś jest… A w każdym razie taką mam nadzieję.
- A różdżka? Czy nie powinnaś jej zabrać różdżki? Co jeśli coś jej odbije i zbuntuje driady przeciw tobie?
- Nie.
- Przecież może chcieć, skąd wiesz, że nie? Patrzyłaś w Zwierciadło, pani Galadrielo?
- Nie to miałam na myśli. Może spróbować, ale to jej się nie uda. Widzisz, Aryo, driady nie są po żadnej ze stron. Są po stronie drzew. Nie słuchają rozkazów, jedynie próśb. Różdżka wzmagała jedynie efekt prośby.
- Więc tak naprawdę nie ma w niej żadnej władzy?
- Ależ jest! – znów próba uśmiechu. Arya zgrzytnęła zębami, tak bardzo bolało ją serce. Nie rozumiała dlaczego ta dobra, kochana Elfka musiała znosić tak wiele.
- Tak się boję, że ona znów będzie próbować cię skrzywdzić, Lady of Light. Boję się o ciebie, wiesz, że kocham cię całym sercem… I choć nie rozumiem, staram się zaakceptować twój wybór.
- Nie boję się śmierci, Aryo.
- A czego się boisz, pani? Czy jest coś czego boi się, Biała Pani z Lorien?
Galadriel milczała. Tak, doskonale wiedziała czego się boi.
- Proszę odeślij ją, póki możesz. Wiem, jestem pewna, że ciebie nikt nie jest w stanie pokonać. Po prostu to wiem, ale i tak się boję. Nie o nas, nie o Lorien. Boję się o ciebie, Galadriel. Ona cię nienawidzi tak bardzo. Tak strasznie, że nie wiedziałam, iż tak można nienawidzić. - Jej oczy powoli napełniały się łzami. Tak bardzo pragnęła, by Biała Pani znów się uśmiechała, śpiewała. Tak bardzo pragnęła spokoju ducha dla swej przyjaciółki, którą kochała przecież całym sercem.
Galadriel położyła Aryi rękę na ramieniu i spojrzała jej w oczy.
- Czy myślisz, Aryo, że cokolwiek, by się stało wyrzekłabym się ciebie?
- Oczywiście, że nie – żachnęła się Szpiczastoucha. – Nie ty.
Galadriel kiwnęła głową.
- Przyjaciół bowiem nie kocha się za coś, kocha się ich mimo wszystko. Aryo, współczuj Wampirzycy, miast jej nienawidzić.
Arya pokręciła gwałtownie głową.
- Nie potrafię.
- A powinnaś. Widzisz kiedyś byłam dla Wampirzycy przyjaciółką. Kochała mnie, darzyła szacunkiem. Ale im bardziej Wampirzyca kogoś kocha, w tym większą się to potem przeradza nienawiść skierowaną przeciw tej osobie. To sprawia, że powinnaś jej raczej współczuć, niż nienawidzić.
Arya spojrzała na spoczywającą na jej ramieniu białą dłoń. Czuła ciepło Nenyi. Myślała gorączkowo, marszcząc brwi.
- Czegoś tu jednak nie rozumiem.
Galadriel zachęciła ją, by zadała pytanie.
- A Wampir? – wyrzuciła z siebie Arya.
Galadriel opuściła dłoń i przejechała koniuszkami palców wzdłuż ramienia Elfki aż do pierścienia. Arya poczuła jak po jej ciele zaczynają biegać małe iskierki mocy. Nie, nie potrafiła sobie wyobrazić, by istniał ktoś o większej mocy niż Galadriel. Nie, wszyscy oni pragnęli potęgi i władzy. Ona nie. Ona była po prostu sobą i ta dziwna moc, która pochodziła z jej serca, sprawiała, że zjednywała sobie ludzi. Ona nie rządziła strachem i nakazami lecz prośbami i dobrocią. Ta siła należała tylko do niej, to ona ją tworzyła i Arya była pewna, że w nikim się to już nie powtórzy.
- A Wampir? – powtórzyła, patrząc na srebrne iskierki, które wędrowały w stronę pierścienia. Lady of Light też na nie patrzyła. Potem podniosła wzrok, by spojrzeć Aryi w oczy i odpowiedziała.
- Każda siła napotka w końcu na siłę większą zmuszającą do pokory. Trzy tylko będą trwać niezmienione. Wiara, nadzieja i miłość. A wśród nich najsilniejszą zawsze będzie miłość.
A potem Galadriel wsiadła na Asfalota i udała się w podróż, by zgasić dzień.


    Obudziła się w nocy. Promienie księżyca przeświecały prze nieruchome liście i tańczyły po komnacie. Pełnia. Lady of Light zarzuciła na siebie białą pelerynę. Zeszła po schodach. Galadriel zdjęła białe pantofelki i ustawiła je na ostatnim stopniu schodów. Ruszyła na boso po trawie. Na polanie koło fontanny spała Sonata Księżycowa. Gdy ujrzała Galadriel, podniosła się i podeszła do niej.
- Cóż to, moja pani?
- Wybieram się na przechadzkę – odparła Galadriel, wsłuchując się w nocny głos Lorien. – Noc jest przecież taka piękna.
- Tak łatwo byłoby cię teraz zaatakować. Czyż to rozsądne?
- Nie boję się – odparła Lady of Light. – Ze strony drzew nic mi wszak nie grozi.
- Pozwól mi chociaż ci towarzyszyć.
- Dobrze więc – zgodziła się Opiekunka. – Chodźmy.
    Ruszyły więc przez nocne Lorien, które oświetlały promienie księżyca oraz światła porozwieszanych tu i ówdzie na gałęziach drzew lampy.
http://www.warofthering.net/gallery/galleries/albums/fotrlothlorien/images/PDVD_1010.jpg
Galadriel zamknęła oczy. Wszędzie było tak spokojnie, tak przyjemnie. Słyszała każdy szelest, każdy szum wody, wyczuwała każdą żywą istotę, każdą driadę i najadę, każdego duszka wiatru, odpoczywającego wśród koron drzew. W tym momencie Galadriel poczuła się z nimi jednością i pomyślała, że w zasadzie nie ma nic przeciwko temu, by już umrzeć. Tak właśnie, w milczeniu, by nie mącić ciszy, dotarły nad brzeg rzeki. Łódź w kształcie łabędzia kołysała się leniwie na wodzie. Galadriel poprosiła Sonatę, by została na brzegu. Chciała być sama.  Wsiadła do łodzi.
http://www.theargonath.cc/characters/galadriel/pictures/galadriel24.jpg
Ta odbiła od brzegu i poniosła ją wraz z nurtem rzeki. Galadriel zrzuciła kaptur. Posypały się złote włosy.
    Patrzyła na promienie księżyca na wodzie. Wszystko zmieniło się w płynne srebro. Czasami tak bardzo pragnęła być zwykłą Elfką. Przecież nigdy nie udawała, że jest kimś, nie starała się. A mimo to, właśnie ona została wyznaczona, by mogła poznawać fragmenty przyszłości, przeszłości i teraźniejszości. Pomyślała, że każdy z nich ma wyznaczoną jakąś ilość czasu, ale tylko on decyduje, co zrobi z czasem mu podarowanym. Wampirzyca tłumaczyła się, że to bogini nakazała jej to uczynić. Bogini jednak pchnęła ją tylko na pewien tor, resztę Wampirzyca zrobiła sama. Mogła wybrać i wybrała. Zwyciężyła w niej chęć potęgi. Ona nie pragnęła potęgi, choć wiele już słyszała w swym sercu podszeptów, pochodzących z bardzo wielu stron. Nie chciała wielkości, świadoma, że jej nie podoła. Bo jakby mógł podołać ktoś, kto wciąż ma w sercu lęk? Dlaczego wszyscy tak bardzo chcieli władzy? Przecież tyle było cenniejszych rzeczy. Wiara, przyjaźń, miłość, spokój własnej duszy i pewność, że dobrze się postępuje. I radość, że można uczynić coś, by ktoś inny był szczęśliwy.
    Więc dlaczego, dlaczego właśnie ona? Dlaczego to jej dano przekleństwo widzenia, skoro wszystko czego tak naprawdę pragnęła to spokój? Tak bardzo chciała, by ktoś ją zrozumiał, by wreszcie ktoś nad nią załamał ręce. Nie przyszło im nawet do głowy, że ona tak potężna, tak silna, potrzebuje, by ktoś załamał nad nią ręce, pożałował. Nie oni umieli tylko krzyczeć, mieć pretensje. Przecież powinna wszystko wiedzieć, wszystko umieć powstrzymać w porę, wszystkiemu zapobiec. Każdemu pomóc, każdego pocieszyć, zawsze wiedzieć, co powiedzieć. Zachowywali się tak, jakby znała wszystkie odpowiedzi. Owszem, wiedziała dużo więcej od nich, ale dlaczego nie rozumieli, że ta wiedza była jej ciężarem, jej przekleństwem? A przecież nikt nie wie wszystkiego. Nikt nie chciał dostrzec, że jest ciemna strona bycia Galadrielą. ta wiedza tak ciężka, jak kamień na duszy, a przecież była z nią sam na sam. Zawsze samotna, choć wokół było pełno istot. Zawsze samotna, choć nigdy sama. Czasami miała ochotę krzyczeć, ale wiedziała, że nie może. Płakała więc po cichu, w zakamarkach swej duszy lub czasami, gdy dławiony płacz wstrząsał jej ramionami podczas pobytu w ogrodzie. Ukryła twarz w dłoniach. Poczuła jak złote włosy osuwają jej się na twarz. Załkała ukryta za swą kotarą.
- Czasami jestem już taka zmęczona – załkała cicho.
    Położyła się na dnie łodzi. Wpatrywała się w rozgwieżdżone niebo, które przesuwało się przed jej oczami w nieustannym spektaklu. Spojrzała na księżyc. Gdzieś tam byli bogowie. Przyszło jej na myśl, że jutro jest zawsze wolne od błędów, ale czy i jutro będzie zmuszona wciąż nieustannie walczyć o siebie, o wszystko wokół? Zobaczyła spadającą gwiazdę. Zachwycił ją ten widok.
- A cóż dziś uczyniłaś dla siebie, dziecko? – usłyszała i odwróciła się szybko.
    Nieopodal niej, opierając się o fotel z białego drewna stała Elfka w zielonym płaszczu o pięknych złotych długich włosach, w których odbijało się światło pradawnego kraju i oczach, które ukradły blask gwiazdom.
http://www.zasoova.republika.pl/druidka.jpg
Kobieta otworzyła szeroko ramiona. Galadriel niewiele myśląc podbiegło i przytuliła się do niej. Wreszcie kobieta zasiadła na krześle, a Galadriel usiadła u jej stóp. Kobieta bacznie jej się przyglądała, nie spuszczając wzroku z twarzy Białej Pani.
- Cóż zrobiłaś dziś dla siebie, moje dziecko? – ponowiła pytanie. – Dla tej cudownej, kochanej dziewczyny, która śpiewała drzewom i opowiadała bajki dzieciom, które zbiegały się do jej ogrodu z całego miasta? Tej nieugiętej jak drzewo, dumnej jak drzewo a mimo wszystko, jak drzewo giętkiej?
Galadriel poczuła, że już nie musi być dzielna. W oczach stanęły jej łzy.
- Babciu, tak mi ciężko.   
- Wiem, moje dziecko – babka pogładziła ją po policzku. – Za bardzo się dręczysz, Lamare. – Przestań. Nie pytaj świata dokąd zmierza, bo jeszcze prawdę powie. Co ma przeminąć… to przeminie. A co ma zranić… do krwi zrani.
Galadriel zadrżała. Babka chwyciła ją za rękę.
- Czyżbyś zapomniała własna nauki, pani Galadrielo? – zaśmiała się. Wskazała na pierścień. – Naprawdę, będzie ci znacznie łatwiej, kiedy w końcu zaczniesz ufać temu… ufać sobie. Wierz mi, źle kończą naśladowcy. Są tylko nędzną kopia oryginału, który niegdyś podziwiali i szanowali. Choć się łudzą nigdy go nie zastąpią, nigdy nie będą lepsi. Zawsze pozostaną tylko namiastką czegoś większego.
Woda zalśniła. Zajaśniało. Na brzegu nieopodal nich Galadriel zobaczyła kobietę w Białej szacie. Przez chwilę myślała nawet, że może to ona sama, ale niewiele czasu trzeba było, by zrozumiała swoją pomyłkę. Wiedziała, któż to był. Jej usta bezgłośnie wymówiły jedno słowo: Sha.
http://www.libertyfilmfestival.com/libertas/wp-content/narnia118.jpg
I wtedy zjawa kobiety zniknęła. Galadriel znów spojrzała na swą babkę a ta kontynuowała:
- O cel i sens nie pytaj świata. Choć wie co będzie i co było. Nie pytaj świata o recepty, które uleczą ludzkość całą. Miast pytać lepiej poproś szeptem, byś się znów uśmiechała – po tych słowach wiekowa Elfka wstała. Położyła swej wnuczce rękę na ramieniu, tak jak zaledwie dzień wcześniej Galadriel położyła rękę na ramieniu Aryi Szpiczastouchej. Nigdy wcześniej nie przyszło jej do głowy, że tak bardzo przypomina swą babkę. Elfka uśmiechnęła się do niej.
- Dziś ja obudzę świt, ty odpocznij, Galadrielo - po tych słowach, jej postać zaczęła jaśnieć coraz bardziej, a ona zaczęła powoli oddalać się po wodzie aż całkowicie zniknęła.
    Łódź uderzyła o brzeg. Galadriel wysiadła i raźnym krokiem ruszyła przed siebie. Stanęła nad brzegiem wodospadu, nieopodal drzewa Aryi. Uśmiechnęła się do driady, którą dostrzegła, siedzącą a konarze drzewa, które zwisało do samej wody. Galadriel machnęła dłonią. Z wodospadu wyskoczyło kilkanaście wyczarowanych z wody koni.
http://img329.imageshack.us/img329/3452/boginkajc6.jpg
Przemknęły koło niej, rozsiewając wokół deszcz tęczowych kropli. Lady of Lght wskazała im drzewo Aryi. Tętent kopyt obudził Aryę. Stała u szczyty schodów prowadzących do jej drzewa i uśmiechała się od ucha do ucha. Konie zatoczyły koło wokół jej drzewa i ruszyły z powrotem ku wodzie, gdzie zamieniły się w mgłę.
- Niesamowite widowisko – uśmiechnęła się Arya.
- Prawda? – odparła zadowolona Galadriel, a Arya zdziwiła się, jak zmiana w niej zaszła. – Czy zjesz ze mną śniadanie? – zapytała Pani.
- Och, tak – ucieszyła się Arya. – Tylko moment, ubiorę się.
    Kiedy zeszła Galadriel uśmiechnęła się do niej i zaczęła bieg w stronę swojego drzewa.
http://www.theargonath.cc/pictures/galadhrim/galadhrim29.jpg
Arya dopędziła ją dość szybko i zapytała szeptem:
- A co z Wampirzycą?
Galadriel odpowiedziała na to pytanie perlistym śmiechem.
- Wybacz, Aryo, ale pomyślę o tym jutro. Nie martw się, Lady of Light jest tylko jedna.


Powiedz mi o czym marzysz, powiem Ci kim jesteś... Co widzisz w moich oczach?


http://gfx.filmweb.pl/ph/10/65/1065/46851.1.jpg

Offline

 

#2 2008-03-24 18:04:25

Wampirzyca-a

Opiekunka Nocy, Trzecia Powierniczka Flakonu, Dowódca Armii Lasu

Zarejestrowany: 2007-08-13
Posty: 94

Re: "Cóż dziś uczyniłaś dla siebie, moje dziecko?"

Ale dlaczgo? Dlaczego Pani Nocy stała się z powrotem Shą? Może zbyt wiele wątpliwości, zbyt wiele pokus...Ale zawsze jest szansa, szansa by odnależć tą dobrą stronę, stronę światła...


http://www.lotrplaza.com/images/ranks/L03.gifTrzecia Powierniczka Flakonu
Ta, która wie czego chce ! Miau!

Offline

 

#3 2008-04-01 16:35:28

Undomiel Evenstar

Gwiazda nad Gwiazdami, Pani Zmierzchu

Zarejestrowany: 2007-09-07
Posty: 26

Re: "Cóż dziś uczyniłaś dla siebie, moje dziecko?"

cóż ci mam rzec na te słowa, Lamare... słowa tak rzadko umieją oddać uczucia... biedne te nasze uczucia, błąkają się wciąż bezimienne :-) dziękuję... do tego opowiadania jeszcze na pewno kilka razy wrócę... jest piękne... dziękuję... :-* i dało trochę do myślenia :-)

Ostatnio edytowany przez Undomiel Evenstar (2008-04-01 16:44:29)

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.jestem-mscicielem.pun.pl www.rozyny-info.pun.pl www.viawwwgame.pun.pl www.jumpstylepiekary.pun.pl www.narucio.pun.pl