Złoty Las Marzeń. Tu wszystko jest możliwe

Złoty Las marzeń- tu wszystko jest możliwe...

Ogłoszenie

"zamknij oczy. Zamknij oczy, one nie pozwolą Ci zobaczyć nic. Otwórz umysł, otwórz szeroko. Stań i powiedź mi co widzisz" powiedz zaklęcie i oddaj się mu... I wejdź do Lasu, przyjacielu *** czekamy na warze propozycje rozbudowy lasu:D

  • Index
  •  » Z życia Lasu
  •  » A kiedy wreszcie przyjdzie Zegarmistrz Światła bedzie jasna i gotowa

#1 2007-09-26 18:07:05

Galadriela

Pani Lasu, Pani Światłości, Biała Pani

Zarejestrowany: 2007-08-12
Posty: 171

A kiedy wreszcie przyjdzie Zegarmistrz Światła bedzie jasna i gotowa

Rano nadeszło najgorsze. Evenstar zebrała wszystkich na polanie. Stała na podium i patrzyła na nich. Stała i milczała, bo nie potrafiła tego powiedzieć. Undomiel bała się tej chwili. Pamiętała bowiem przekonanie Galadriel, że myśl wypowiedziana jest silniejsza, staje się prawdą i ma moc sprawczą. Nie chciała więc tego powiedzieć. Chciała się łudzić, że to może jednak się nie stało. Może śni i jeszcze zdoła się obudzić. Może to nieprawda, iż Lady of Light, Biała Pani z Lorien rozproszyła się wczoraj w Mroku i przestała istnieć? Arya obserwowała rozterki na twarz Undomiel. Wreszcie zrobiła krok do przodu i mocno ścisnęła dłoń przyjaciółki. Evenstar nabrała powietrza i powiedziała:
- Światło Lorien zgasło. Galadriel, Biała Pani, Lady of Light nie żyje
Zapadła cisza, grobowa, niewyobrażalna, niesamowita cisza. Wszyscy mieszkańcy Lasu patrzyli na Undomiel Evenstar. Jak ona śmiała coś takiego powiedzieć? A córka Wielkiego Uzdrowiciela, czarodziejka i Królowa stała tam bezbronna jak mała dziewczynka, próbując wytrzymać ten wzrok. Potem poczuła jak Arya sprowadza ją ze sceny. Trzęsła się cała, czuła się jak lalka. I wcale nie chciała ponownie przejąć władzy nad własnym ciałem. Chyba nie była jeszcze na to gotowa.
   

Jeszcze przez długi czas Las milczał. Milczał ciszą żałobną, ciszą jednocześnie tak rozpaczliwą, głośną i rozdzierającą, że aż straszliwą. Wszyscy snuli się jak cienie pod smutniejącymi Drzewami. Nikt nie zauważył małego czerwonego punktu, który po błękicie nieba zbliżał się do Złotego Lasu Marzeń. Wreszcie punkt zatoczył koło nad Lorien i przysiadł na jednym z drzew okalających polanę, na której niegdyś stało Drzewo pani Galadriel. Teraz była to polana, na której stało Drzewo samotne, sieroce, porzucone. Być może, że już nawet umierające… Czerwony punkt rozejrzał się, a potem rozpostarł skrzydła i zaśpiewał. I był to śpiew, który usłyszało całe Lorien. A głos ten wydawał z siebie feniks. I wszyscy, co potem na niego patrzyli nie wiedzieli skąd przyleciał, ani dokąd zmierzał. Ale mniej więcej w tym samym czasie zaczęły się dziać dziwne rzeczy, ale było to zapewne zbieg okoliczności.
http://img171.imageshack.us/img171/5687/11feniks4be.jpg

Undomiel została obudzona przez Lwa, którą poprosiła o pełnienie warty tej nocy. Gwiazda nad Gwiazdami zmarszczyła brwi, kiedy usłyszała, że na polanie pod Drzewem tłoczą się najady i driady i czekają, aż Jaśniejąca w Mroku i Znacząca Drogę w Ciemności, ich od tej chwili przywódczynie, Czerwona Pani i Błękitna Pani z Lorien, przemówią do nich.
- Co? – zapytała Evenstar, marszcząc się.
Lew powtórzyła jeszcze raz. Dokładnie to samo.
- Bódź Aryę – powiedziała tylko.
- Już dawno wstała. Nie wróciła jeszcze…
Undomiel kiwnęła głową, że rozumie.
    Arya myślała przez chwilę tylko o tym, żeby nie zrzucić kwiatu,. Niech zapadną wieczne ciemności, niech to wszystko się rozleci. Bo jakie to ma teraz znaczenie? Skoro jej już nie ma. A w myślach złorzeczyła Galadriel. Jak śmiałaś mnie zostawić? Jak mogłaś sobie wyobrażać, że dam sobie radę be zciebie? Jakim prawem postanowiłaś, że cię zastąpię!? Jak mogłaś umrzeć, zostawiając mnie tu samą? Proszę wróć! Przecież ja cię potrzebuję… Wszyscy cię potrzebujemy. Kiedy więc po powrocie zastała polanę pełną duchów Drzew i wód, przeżyła mały szok, ale zaraz potem przypomniała sobie słowa Evenstar: Ona wiedziała i nawet śpiąc jeszcze nas czymś zaskoczy. Evenstar znów się nie pomyliła.
    Arya weszła na schody, gdzie czekała już na nią Undomiel. Obie rozmawiały z najadami i dryadami, wyraźnie gotowymi do walki, by chronić swój Las, swoją Lorien. Arya bała się, lecz, kiedy jej serce omdlewało z trwogi słyszała w głowie jasny i ciepły głos Evenstar: Moja krew, twoja krew… nasza krew. Gwiezdna Oblubienica stojąc przed Armią Lasu, na schodach, po których niegdyś chodziła Galadriel, zrozumiała, że oto zyskała siostrę. I obie zrobią wszystko, by legenda Galadriel przetrwała.
    Ale to nie był koniec cudowności na ten dzień. Po południu, zmęczone obserwowały chmury. Przyzwyczajały się powoli do siedzenia na dachu świata – do mieszkania na najwyższym Drzewie w Lorien. Drzewie, z którego balkonów Pani mogła obserwować cały Las i w razie potrzeby pospieszyć na ratunek. W pewnym momencie Gwiazda nad Gwiazdami drgnęła.
- Ktoś próbuje wejść do Lasu – szepnęła.
    Szybko zbiegły na polanę. Tam dosiadły koni. Undomiel swej klaczy Zorzy, gdyż Lanjelin nie pozwolił się jeszcze oswoić, a Arya Asfalota. Pomknęły niczym wiatr w stronę granicy Lasu i świata. A za nimi, niczym grom potoczył się śpiew feniksa, który był w Lesie, ale nikt go nie widział i nie potrafił powiedzieć skąd dochodzi głos.
    Kiedy były już na granicy Lasu, Arya zatrzymała się gwałtownie. Undomiel wyminęła ją w ostatniej chwili. Odwróciła się i próbując zahamować gniew, syknęła:
- Możesz mi powiedzieć, co ty wyprawiasz?
Arya nie odpowiedziała. Wskazała palcem przed siebie. W stronę Lasu zmierzało kilkadziesiąt niewiast. Na ich czele szła Pani o włosach jak słońce, w sukience tak jasnej jak pierwszy śnieg zimowy.
http://www.koshka-the-cat.com/ww/wwa.JPG
Twarz Aryi rozpromienił uśmiech, już miała kopnąć Asfalota piętami, kiedy uczuła, że Pani Zmierzchu chwyciła ją za łokieć.
- Aryo to nie ona.   
Wojowniczka westchnęła.
- A kto? Znasz ją…
- Tak mi się wydaje – Undomiel kiwnęła głową. – Miałyśmy… przyjemność się poznać – czarodziejka wzniosła wysoko rękę i mocnym głosem wypowiedziała – Bramo Elfów słuchaj moich słów.
Czary rozstąpił się i Brama Elfów przepuściła Białą Damę i prowadzone przez nią kobiety. Kiedy podeszła bliżej, Szpiczastoucha przyjrzała jej się dokładnie. Była to młoda dziewczyna, dwudziestokilkuletnia. Odznaczała się wyjątkową urodą. Choć strój miała skromny, biła od niej odwaga. Towarzyszyło jej około trzydziestu kobiet podobnych do niej. One nie były tylko bezużytecznymi gałązkami. Wiedziały jak trzymać miecz. Młoda kobieta podeszła do nich, ukłoniła się dwornie.
- Witaj Undomiel Evenstar, jedyna Królowo Białego Miasta, Gwiazdo nad Gwiazdami. Witaj i ty, Aryo, Pani Mieczy z Lorien, Gwiezdna Oblubienico.
- Aryo, pozwól – odezwała się chłodno Undomiel. – Poznaj Eowinę, Białą Księżniczkę, Panią na Złotym Dworze, Pania Rohirimów.
Szpiczastoucha uśmiechnęła się do młodej kobiety, pomyślała, że jest w niej coś, co wzbudza natychmiastową sympatię. Evenstar natomiast zdawała się w ogóle tego nie czuć. Przeciwnie, przypominała teraz Aryi chłodną, bezgwiezdna noc listopadową. Była grzeczna i miła, ale chłodna i rzeczowa. Rzekła do Białej Księżniczki, że je poprowadzi i ruszyła konno na czele zastępu.
- Nie dalej jak tydzień temu spodlałam twego męża, pani – krzyknęła za nią księżniczka. To wystarczyło, by Gwiazda nad Gwiazdami osadziła konia w miejscu. Odwróciła się w siodle i spojrzała na Białą Księżniczkę.
- Jak on się czuje? Gdzie teraz jest? Czy nic mu nie jest?
Eowina, której imię, jak Arya się potem dowiedziała w języku Rohirimów, władców i niezaprzeczalnych mistrzów koni, ze stad których pochodził nawet Asfalot, pegazorożec Pani, oznaczało Radosna z Powodu Koni, uśmiechnęła się.
- Spotkaliśmy go na swej drodze, gdy wyruszyliśmy ze Złotego Dworu na odsiecz Białemu Miastu. Towarzyszyli mu również krasnolud…
- A Elf – przerwała jej nagle podekscytowana Szpiczastoucha. – Czy był z nim także Elf?
Księżniczka przytaknęła.
- Niech twe serce się nie trwoży, był z nim i Elf. Legolas.
Arya zdziwiła się jak wielki kamień spadł jej z serca.
- Czyli nie idą z Frodo – myślała głośno Evenstar. - Ale dlaczego? Eowino, czy Elesssar wyruszył wraz z twoim wujem?
- Nie, pani. Twój mąż wyruszył Ścieżką Umarłych…Królowi towarzyszy mu tylko mój brat Eomer, jeźdźcy z Rohimimów i niziołek, który przybył do Złotego Dworu razem z twym mężem. Mówią na niego Marry. Drugi niziołek towarzyszy Białemu Czarodziejowi w podróży do białego Miasta.
- Był u was Saruman Biały? – zainteresowała się nagle Undomiel, Arya zrozumiała, ze jej myśli są pełne niepokoju.
- Kim jest Saruman Biały? – zapytała, ale nie dokuczała się odpowiedzi, gdyż Eowina odpowiedziała na pytanie Gwiazdy nad Gwiazdami.
- Nie Pani, Gandalf Biały… Choć wy, Elfy zwiecie go chyba Mitrandirem, prawda?
- Gandalf Szary żyje? – zdziwiła się Evenstar. – A pozostali dwaj, czy macie jakieś wieści o Frodo?
Eowina uśmiechnęła się.
- Frodo i Sam idą dalej. Nie złapano ich i z tego, co wiemy  żyją…
Undomiel roześmiała się po raz pierwszy od dnia, kiedy jej przyjaciółka Lamare zgasła.
- To jest wiadomość, Biała Księżniczko. Pozwól, że potraktuję cię obiadem złożonym z wszystkiego tego, co Drzewo Lady of Light ma najlepszego.
- Bardzo chętnie – odparła przybyła, zawahała się przez moment, ale potem dodała. – Evenstar… nie miej już do mnie żalu.
http://gfx.filmweb.pl/blog/361332/16775.1.jpg
Undomiel zmrużyła oczy. Wyglądała teraz jak czarna kotka, ale potem rysy jej twarzy złagodniały, a twarz rozpogodził uśmiech.
- To było dawno i nieprawda, moja pani.
Eowina zaśmiała się szczerze.
- Doprawdy, Gwiazdo nad Gwiazdami? Czym jest pięć lat dla Elfa? Przecież zaledwie chwilką, mgiełką tylko…
- Są też wiecznością… zależy jak na to spojrzeć. Chodźmy już.
    Podczas obiadu wojowniczki dowiedziały się od księżniczki Eowiny, że jakiś miesiąc temu dostała list od Pani, w którym Galadriela oferowała jej i wszystkim innym kobietom ze Złotego Miasta gościnę w swoim Lesie. Kilka dni później Eowina uratowała Elessara a potem każde z nich ruszyło w swoją stronę – księżniczka do Lorien, Król na Ścieżkę Umarłych, gdyż dowiedział się, że Ciemność mobilizuje wszystkie siły do bitwy z Białym Miastem i tylko w tej drodze upatrywał ratunku. 
- Miałaś rację – powiedziała Szpiczastoucha do swej przyjaciółki czarodziejki, odkładając puchar. – Ona wiedziała, stąd prośba do nimf, list do Białej Księżniczki.
- A właśnie, gdzie Pani Galadriel, pragnęłabym się z nią zobaczyć i wyjaśnić pewne targające mną wątpliwości.
Undomiel wypuściła głośno powietrze, Arya wbiła wzrok w swoje dłonie, którymi wystukiwała na blacie stołu melodię: A kiedy przyjdzie także po mnie zegarmistrz światła purpurowy….
- Lady of Light nie żyje – wyrzuciła w końcu z siebie Evenstar.
Eowina zaskoczona przyłożyła dłonie do ust, by nie krzyknąć. Po chwili milczenia, rzekła wpatrując się uważnie w wojowniczki:
- To zmienia postać rzeczy. Razem z listem do mnie, Pani prosiła abym wam coś przekazała. Dziwiłam się, zastanawiałam dlaczego nie da wam tego sama lecz wysyła do Złotego Miasta, by wraz ze mną wróciło do pięknej Lorien.
    Arya spojrzała na Undomiel. Królowa Białego Miasta śledziła wzrokiem Eowinę, która wstała od stołu i podeszła do swojego bagażu. Z skórzanej torby, wyciągnęła ogromną księgę w skórzanej brązowej oprawie. Położyła ją na stole przed Paniami z Lorien. Na okładce znajdowała się płaskorzeźba. Było to koło, z którego wychodziły jakby trzy, dziwne, łączące się ze sobą płatki kwiatu.
http://witchcraft-supplies.com/1Prod/tapestry_charmed.jpg

http://upload.wikimedia.org/wikipedia/en/thumb/5/51/Bos-1x08-2.jpg/250px-Bos-1x08-2.jpg

Undomiel, zachęcana wzrokiem przez Aryę, otworzyła księgę. Na pierwszej stronie zalśnił złoty atrament, wyważone, ładne pismo Lady of Light.
Moje Kochane!
    Teraz, gdy czytacie te słowa, Eowina jest już w Lorien, a mnie zapewne nie ma z Wami. Bardzo żałuję, ale moje serce wie, że radzicie sobie wspaniale. Lorien nie mogła sobie wymarzyć wspanialszych obrończyń. Księgę tę podarował mi przed odjazdem Falkor. Miał to być mój następny pamiętnik, ale chcę przekazać ją Wam. Chcę żebyście na papier przelewały wszystkie lęki i obawy, byście nie trzymały ich w sercach aby wasze serca pozostały na zawsze takie jak teraz – silne i odważne.
    Chciałabym móc wam przysiądź, ze jestem teraz z Wami, że patrzę na Was siedząc w jednym z jasnych, błękitnych okien. Ale niestety nie mogę tego zrobić. Obawiam się, że śmierć jest po prostu rozproszeniem się w nicości. Potem nie ma już nic, bo nas samych już nie ma. Na zawsze przestanę istnieć. Ale to nie boli, nie będę nawet o tym wiedziała, bo mnie samej już nie będzie… Chce abyście znały prawdę i nie czekały na Galadriel, która nigdy nie wróci. Istnieje jeszcze wiele innych teorii na temat tego, co dzieje się z Elfem, gdy umrze, ale nie uważam ich  za prawdopodobne. Są to raczej legendy. Na Falkora także nie czekajcie. On nie wróci, jesteście zdane tylko na siebie, moje Kochane. Los zechciał aby serce Pana Magicznych Przedmiotów skamieniało i tak się zapewne stanie. A kiedy ten dzień nadejdzie moje serce przestanie bić, stracę siłę do walki i opuszczę Was. Na zawsze i nigdy się już nie spotkamy. Wiem, że możecie mieć do mnie żal, ale same kochacie, więc ufam, że kiedyś mi wybaczycie. Dzielę się z Wami moją wiedzą o przyszłości, która jest dla Was teraźniejszością. Ale nie czekajcie na Falkora. Twórca pierścieni już nie wróci.
    Zaufajcie Białej Księżniczce Ludu Koni, pomoże Wam. Ma dobre i mężne serce, a każda z trzydziestu kobiet, które razem z nią przyjdą jest gotowa za nią umrzeć. Wszystkie umieją posługiwać się mieczem, świetnie strzelają również z łuków. Evenstar to już czas zapomnieć o przeszłości. Przebacz jej, zapomnij, aby i ona mogła sobie wybaczyć. Bądź jej przyjaciółką, Gwiazdko, bo i na Eowinę czeka już jej przeznaczenie.
    Pisząc te słowa wiem, że bardzo wiele się teraz między Wami zmieni. Połączyła Was więź, której nikt i nic już nie rozerwie. Do tej pory byłyście przyjaciółkami. To już bardzo wiele, prawie wszystko. Od pewnego wieczora w moim ogrodzie każda z Was zyskała siostrę. Nie lekceważcie tego. Znak na okładce książki właśnie to oznacza - moc Trzech, nierozerwalny, siostrzany związek Obie jesteście częścią serca tej drugiej. I pamiętajcie, przyjaźń polega na tym, że jest się razem... bez względu na to, gdzie się jest. Bez względu więc, gdzie będę po śmierci, będę tam, gdzie i wy będziecie. Zawsze z Wami, bo w waszych sercach. Więc śmiało patrzcie w przyszłość, w której mnie już nie ma. Czarujcie… ponownie.
Evenstar, Aryo, wierzę w was bardziej niż kiedykolwiek wierzyłam w siebie. Oczami wyobraźni widzę Was – dwie wspaniałe jasne Gwiazdy Lorien.  Zawsze będziemy razem, bez względu na to, gdzie będzie każda z nas. Moja krew, Wasza krew… nasza krew.

                                                                                                        Galadriel.   


    Już samego rana Undomiel wyszła w las prowadząc ze sobą Eowinę i jej trzydzieści wojowniczek. Było tak, jak napisała Galadriela. Wszystkie okazały się bardzo pomocne. Mocno odciążyły Evenstar, zajmując się ochroną obrzeży Lasu. Evenstar rozstawiła je na straży tak, jak uznała za stosowne.
http://img99.imageshack.us/img99/9602/elves3hk9.jpg
Słuchały poleceń i wykonywały je z pokorą. Czarodziejka wiedziała, że dobrze ochronią granice. By jednak nie wchodzić w kompetencje Eowinie powierzyła jej dowództwo nad oddziałem. Było to wielkie odznaczenie, Eowina dostała bowiem pieczę nad obrona granic Lasu. Undomiel wiedziała jednak, że swe zadanie będzie wykonywać sumiennie i z pokorą i że nikt nie sprawiłby się lepiej od Białej Księżniczki.
http://www.theargonath.cc/characters/eowyn/pictures/eowyn29.jpg
Następnego dnia wojowniczki spotkały się w porze obiadu. Znów na stopniach prowadzących do Drzewa Pani. Usiadły niedaleko posagów trzymających zwierciadło. Stało się to ich niepisaną tradycją.  Chwilę siedziały w ciszy, którą wreszcie przerwała Arya:
- Nie wiem, co między wami zaszło, ale wybacz jej już… Serce ma dobre, ale takie smutne. Ciągle trwa w ciemnościach i wątpliwościach, jak w klatce. jej światło zgasło jeszcze wcześniej od naszego. Księżniczka Eowina ma tylko jedno marzenie… umrzeć.
Undomiel milczała, a potem zmieniła temat:
- Myślę, ze musimy ją jakoś pochować. Może posąg, pomnik, kurhan, grobowiec… sama nie wiem, nigdy dotąd nie miałam styczności ze śmiercią tak bliskiej mi osoby.
Arya pokręciła przecząco głową.
- Nie spodobałoby jej się to… Jeśli już wolałaby pewnie byśmy zasadziły dla niej jakieś Drzewo. Ale nie wiem, czy jestem na to gotowa… jeśli jej coś postawimy będzie to koniec nadziei. Znak, że jej już nie ma, że Biała Pani raz w życiu przegrała. Walkę z Nicością.
- Więc może coś innego – Undomiel Evenstar przygryzła wargę, zastanawiając się.
    Wreszcie wstała i podała rękę Aryi. Razem podeszły do fontanny przed Drzewem Pani. Woda przelewała się z pluskiem przez kilka kaskad i pierścieni. Evenstar mocno trzymając Aryę za rękę, wyciągnęła pierścień przed siebie. Na trawie przed nimi wyrosła kamienna płyta z białego marmuru. Potem na płycie wyrył się symbol trójjedności, a pod nim napis: Twoja krew – nasza krew. Potem jakby dla uczczenia Galadriel Drzewa zaszumiały, zarzucając trawnik dookoła złotymi liśćmi. Arya zamknęła oczy. Chwilę trwała w ciszy nie potrafiąc się zdecydować. Wreszcie wyciągnęła z kieszeni mały przedmiot. Podała go Undomiel w zaciśniętej pięści. Na otwartą, szczupłą dłoń Gwiazdki spadła Nenya. Evenstar kiwnęła głową, udzielając zgody. Arya wbiła pierścień z złączenie wszystkich trzech płatków.
    W tym momencie zagrały trąby. Brama Elfów stawiła opór. Zaskoczona Szpiczastoucha spojrzała na Evenstar. Ta jednak wyglądała na zupełnie spokojną.
- Czy nie powinnyśmy tam pójść?
- Nie ma takiej potrzeby.
I rzeczywiście. Po kilku godzinach na polanę przed drzewem Galadriel weszła jedna z wojowniczek Eowiny, prowadząc za sobą jaśniejącego światłem Elfa. Evenstar i Arya spojrzały na siebie zaskoczone. Co tu robił przedstawiciel Elfów Wysokiego Rodu? Przecież nie był to Falkor.
    Postanowiły przyjąć go w sali tronowej. Zasiadły na dwóch białych tronach i dostojnie, z godnością przyjęły gościa. Elf był wysoki, miał srebrne włosy i cały jaśniał światłem jak przystało na mieszkańca Miasta Światła. Ukłonił się i rzekł:
- Witajcie, Gwiazdy z Lorien, Undomiel Evenstar i Aryo Pani Mieczy. Radbym był widzieć się z Galadriel, Białą panią z Lorien.
- Niestety to niemożliwe – odparła spokojnie Evenstar.
- Nalegam… mam bowiem dla niej dar od jej przyjaciółki z Miasta za Wielką Wodą.
Arya zobaczyła jak po twarzy Evenstar przebiega zdziwienie. Szybko, po mistrzowsku się jednak opanowała, tak, iż posłaniec nic nie zauważył.
- Czy przypłynąłeś panie na łodzi Falkora, Mistrza Magicznych Przedmiotów?
- Nie, pani, sam jestem żeglarzem, choć płynąłem na łodzi przez niego wykonanej. Radbym był odbyć podróż razem z nim, gdyż tak być powinno albowiem tylko on jest prawdziwym Przewoźnikiem, ale niestety to niemożliwe.
- Dlaczego? – zapytała Arya, najspokojniej jak tylko potrafiła.
- Ponieważ, o pani, Gwiezdna Oblubienico, Mistrz Magicznych Przedmiotów postanowił pozostać po świetlistej stronie świata… już na zawsze. Czy mógłbym się więc zobaczyć z Biała Panią, którą wy nazywacie Lady of Light, choć tyle w niej światła, co w dopalającej się świeczce? Cóż z niej za światło? Jest jak świeczka w porównaniu ze słońcem… tam po świetlistej stronie byłaby ciemna niczym noc bez gwiazd…
Arya już miała wstać i zwymyślać delikwenta, ale Undomiel przytrzymała ją za rękaw sukni.
- Mówisz panie, że przybywasz w imieniu przyjaciółki naszej Pani, lecz w naszej obecności i wszystkich jej Drzew obrażasz ją. I my mamy pozwolić ci ją zobaczyć?
W oczach Aryi zapalił się podziw. Brawo Undomiel. Elf wyglądał na trochę zmieszanego. Natomiast Undomiel, której jego blask nie onieśmielał lub przynajmniej starała się robić takie wrażenie, kontynuowała:
- Jakiż dar Elfy zza morza mogą mieć dla Pani Galadriel, wielkiej Białej Pani z Lorien? Bo czyż panie, sztuką jest jaśnieć, kiedy wciąż ogląda się Drzewa, które wydzielają światło, kiedy wciąż wystawia się twarz do słońca? Nie, to żadna sztuka. Sztuką jest jaśnieć światłem mocnym i czystym mimo, iż sześć tysięcy lat się tego słońca i tych Drzew nie widziało. A nikt z Was tego, by nie dokonał.
- Chciałbym jednak…
- Chcieć Panie, to możesz sobie wiele. Ale ponieważ rządzimy tu my, dzięki pozwoleniu i łaskawości prawdziwej i jedynej Lady of Light, nas możesz jedynie prosić. Łaskawie się zastanowimy, czy wysłuchać twej prośby.
- Śpieszy mi się odpłynąć – zdenerwował się Elf stawiając dużą szkatułę z jasnego drewna przed Evenstar. Wieko dużego pudła ozdobione było płaskorzeźbą róży z jasnego bursztynu – Proszę więc o przekazanie, Pani Galadriel… Lady of Light – wykrztusił ten tytuł z drwiną, jakby wypluwał niegodne Elfa przekleństwo – daru od miej pani. Gwiazdy z Lorien uczynią jak uznają za stosowne.
Potem ukłonił się i odszedł. Kiedy był już przy schodach Undomiel zawołała za nim. Odwrócił się i ukłonił dwornie, choć widać było, że jej nienawidzi i ma ochotę ukatrupić. Evenstar niedostrzegalnie dla jasnego Elfa, uścisnęła dłoń Aryi, szukając u niej pocieszenia i wsparcia.
- Powiedziałeś panie, że Falkor, Mistrz Magicznych Przedmiotów już tu nie wróci.
- Zaiste Pani, tak właśnie rzekłem.
- Przekaż mu więc ostatnią wiadomość z tego świata, świata, gdzie jak twierdzisz nie ma słońca. Zapewne chciałby ją znać…
Elf ukłonił się.
- Jak każesz Pani.
Teraz to Arya uścisnęła Evenstar. Przyjaciółka nieznacznie kiwnęła głową i Arya po długiej chwili milczenia zabrała głos. Wstała i z godnością i dostojeństwem jakich sama po sobie się nie spodziewała, wyrzekła:
- Powiedziałeś panie, ze nie ma u nas słońca.
Elf ukłonił się. A niech cię diabli, pomyślała Arya.
- Nie ma go, ponieważ nasze Światło zgasło. Galadriel, Biała Pani z Lorien – Arya nabrała powietrza w płuca i z mocą, tak, że Elf drgnął zaskoczony dodała – prawdziwa i jedyna Lady of Light  umarła. Serce jej pękło…
Po odejściu posłańca zaskoczona Evenstar odezwała się do Aryi:
- Dlaczego powiedziałaś, ze serce jej pękło?
- Ponieważ myślę, że tak właśnie było. Była słaba, ale wciąż walczyła, byłam pewna, że nawet ciemność nie jest w stanie jej pokonać, że umrze tylko, jeśli Zły odzyska Jedyny Pierścień.  A tymczasem ona zgasła zupełnie niespodziewanie, w jednej chwili. Wtedy wydało mi się to dziwne, ale teraz rozumiem. Evenstar, ona nie przegrała walki z ciemnością…
- Ona po prostu walczyć przestała, bo uznała, że już nie ma po co…
- Umarła ze smutku, serce jej pękło… - powiedziała Arya, zaciskając pięści. łzy-perły już uderzały o posadzkę. – Po co myśmy go tu przywoziły? A co, jeśli ona wiedziała już, kiedy podawała mu dłoń na przywitanie… los zechciał, aby serce Pana Magicznych Przedmiotów skamieniało i tak się zapewne stanie. A kiedy ten dzień nadejdzie moje serce przestanie bić, stracę siłę do walki i opuszczę Was  Przecież napisała to tak wyraźnie. Tak wyraźnie…
Evenstar wstała i przytuliła Aryę. Obie płakały, rozważając po cichu w duszach jak kończy się ingerowanie w ścieżki losu. Kiedy tak płakały, nagle, jednocześnie spojrzały na dużą drewnianą szkatułę. Podeszły do niej.
- Jak myślisz, co tam jest? – zapytała Arya.
- Sprawdźmy – odparła czarodziejka.
http://img148.imageshack.us/img148/798/czarodzieje100jc5.jpg
Podniosła wieko. Na dnie wielkiej skrzyni, wyłożonej purpurowym aksamitem, spoczywała, pieczołowicie ułożona na fałdach materiału kryształowa buteleczka, nieco podobna do tej, którą Arya nosiła w kieszeni. Ale płyn przelewający się w jej wnętrzu już w niczym nie przypominał jasnego płynu z buteleczki Galadriel. Ten budził złe skojarzenia, był gęsty i czerwony, jak krew. Evenstar podniosła buteleczkę ostrożnie. Odbiło się w niej światło, zalewając wojowniczki i wszystko dookoła czerwienią. W tym momencie rozległ się piękny, dźwięczny śpiew i do komnaty wpadł feniks.
http://img48.imageshack.us/img48/6873/feniks1011vg6.jpg
Wojowniczki niewiele zdążyły zauważyć. Feniks chwycił w złote szpony kryształową buteleczkę, a potem wyrwał ją z dłoni Evenstar. Zatoczył koło nad wojowniczkami a potem upuścił flakonik, który z nieprzyjemnym chrzęstem rozbił się na posadzce. Płyn wyparowywał powoli w obroku czarnego dymu.
- Co to było? – zdziwiła się Arya.
- Nie wiem, ale myślę, że nic dobrego i ta, która to przysłała na pewno nie była przyjaciółką Galadriel. Ten ptak nas uratował.

    Łódź w kształcie łabędzia kołysała się rytmicznie na falach. Morze było niespokojne, wyczuwał to. Załadował ostatnie zapasy – prowiant, cieplejsze koce. Wbił wzrok w horyzont. Gdzieś tam była ona. Nie potrafił myślami przeniknąć tam daleko. Wiedział, że nawet ona tego nie potrafi, więc nie mieli ze sobą kontaktu. Tyle się przez ten czas mogło wydarzyć. Położyła mu rękę na ramieniu. Pachniała różami. Odwrócił się.
- Namarie, Atalanto.
- Nie mów tego – rzekła przytulając się do niego. Kiedy wreszcie, odsunął ją od siebie, szybko stanowczo, kontynuowała. – Zostań ze mną… Falkorze, ja cię kocham. Tu jest twoje miejsce, twój dom.
Mistrz Magicznych Przedmiotów spojrzał na niespokojne morze. Westchnął.
- Tam dom twój, gdzie serce twoje, Atelanto. Miasto Światła choć niewątpliwie piękne jest uboższe o najjaśniejsze światło, to, którego ja potrzebuję do życia. To nie jest mój dom… Nie tu…
Otarła łzy spływające po policzkach.
- Kocham cię – szepnęła ponownie.
- Więc żal mi cię… Bo jeśli jest tak jak mówisz, moje serce skamieniało… A czy kamień jest zdolny do miłości? Bo jeśli Światła, które mnie prowadzi już nie ma, to i moje serce umarło.
Chwyciła go za rękę i rozpaczliwie przycisnęła do ust.
- Falkorze, tam nie ma dla ciebie nic… Tylko śmierć.
Chwilę patrzył jej w oczy, aż w końcu odpowiedział:
- Umarłem za życia, więc co mi po życiu?
- Tego chcesz, rozproszyć się w nicości?
- Nic już nie ma dla mnie znaczenia, Atelanto. Nawet w największym świetle waszych Drzew moje serce zawsze pozostawałoby w mroku, aż po przemianę świta. Czy nie lepsza jest śmierć?
Pokręciła głową. Ucałował ją w białą dłoń, a potem patrząc w oczy, rzekł:
- Nie rozumiesz mnie, wiem. Wydaje ci się, że mnie kochasz, ale to nieprawda. Zrozumiesz to dopiero, gdy będziesz kochać naprawdę. Gdy będziesz kochać tak, jakby następnego dnia miał się skończyć Świat. A gdy sobie to uświadomisz, wspomnij Wędrowca o sercu z kamienia, dla którego cały świat był niczym i który chciał wrócić do domu, tylko po to, by umrzeć.
Powiedziawszy to wskoczył do lodzi, postawił białe żagle, jak skrzydła łabędzi i odpłynął na spotkanie Ostateczności.

    Ledwo Arya zdążyła wrócić po zgaszeniu dnia, kiedy trąby zagrały. Evenstar skupiała się przez chwilę, a potem otworzyła Bramę Elfów. Teraz, kiedy Gwiazdy z Lorien miały do pomocy także wojowniczki i łuczniczki ze Złotego Miasta, nie musiały gnać na granicę Lasu na złamanie karku. Spokojnie dalej spożywały kolację. Wreszcie usłyszały kroki na polanie i po chwili w sali tronowej ukazała się jedna z podwładnych Białej Księżniczki. Prowadziła za sobą mężczyznę około trzydziestoletniego o włosach jak kasztan a postawie odważnej i sercu prawym. Pierścień na dłoni Aryi zalśnił i zaatakował ją odczuciami młodego człowieka. Bólem, smutkiem, rozpaczą po stracie brata, żalem do ojca, iż mimo wszelkich starań nie darzy go miłością. Mimo wszystkich trosk młody człowiek pozostał spokojnym i odważnym, honorowym i bardzo, bardzo dobrym oraz łagodnym. Arya zdziwiła się, gdyż jeszcze nie spotkała człowieka o sercu tak czystym.
http://arcticfox42.phpwebhosting.com/tfme/images/scans/faramir.jpg
Młodzieniec ukłonił się i przemówił:
- Niech gwiazdy was strzegą, Panie z Lorien. Przybywam na prośbę Białej Pani Galadriel. Jej życzeniem było, Wasza Wysokość, abym zawiadomił cię i twoją czcigodną przyjaciółkę, kiedy spotkam niziołka.
- Faramirze, dawne czasy minęły i tu w Lorien nie jestem twoja królową, synu namiestnika Białego Miasta – odrzekła Evenstar. – Zatem widziałeś Frodo?
- Zaledwie tydzień, może dziesięć dni drogi dzieli go od miejsca przeznaczenia.
Obie wojowniczki uśmiechnęły się. Była to zaiste dobra wiadomość. Nic już nie zwróci życia Lady of Light, lecz jej wspaniała Lorien zostanie uradowana.
- Przynosisz wspaniałe wiadomości, Faramirze – rzekła Undomiel. – Pozostań proszę w Lorien tak długo jak zechcesz. Widzę, że jesteś osłabiony, zjedz coś, odpocznij. Daj wytchnienie zmęczonym myślom.
    Dostawiono zastawę i mężczyzna nazwany przez Evenstar Faramirem, jak zrozumiała Arya jedna z niewielu osób przychylnych jej w Białym Mieście, bliski przyjaciel i oddany sługa, syn królewskiego namiestnika, zasiadł naprzeciwko Eowiny. Księżniczka uśmiechnęła się do niego miło. Trudno było nie zauważyć, ze oboje przez całą wieczerzę zerkali na siebie zaciekawienie. Choć Faramir zarzekał się wyjechać natychmiast, został w Lorien. Razem z Eowiną przechadzali się pod złotymi Drzewami, śpiewali, rozmawiali lub po prostu siedzieli razem w ciszy. Pierwsi ludzie pośród mieszkańców cudownej Lorien.
http://www.panhistoria.com/Stacks/Novels/Character_Homes/homedirs/4609images/Eowyn_Faramir_RotKsm.jpg
http://us.movies1.yimg.com/movies.yahoo.com/images/hv/photo/movie_pix/new_line_cinema/the_lord_of_the_rings__the_return_of_the_king/_group_photos/david_wenham74.jpg
- Myślisz, że coś z tego będzie? – zapytała Undomiel spoglądając na młodych poprzez liście Drzewa Pani Galadriel. Odeszła już tak dawno, a przecież tak niedawno. Srebrne litery na pomniku oblewały wody fontanny.
- Narya podpowiada mi, że „coś” to nie jest dobre określenie. Droga Evenstar z tego będą dzieci. Ten mężczyzna, Faramir… ma serce Elfa. Będzie kochał Eowinę przez całe życie… A ona będzie teraz radosna już nie tylko z powodu koni.
Evenstar uśmiechnęła się smutno.
-Faramir ma serce Elfa. Szkoda, że niektóre Elfy mają ludzkie serca. Wiesz, ja ją naprawdę kochałam… I kiedy odeszła… Mówiła, że ciemność jest tylko brakiem światła. Kiedy odeszła wydało mi się, że wszystko dookoła jest ciemnością. Że teraz świat już się musi skończyć. A jednak świat przeżył i to. Podniósł się i z tak wielkiego upadku. Przeżył stratę Galadriel Lady of Light. Istnieje, na przekór wszystkiemu i wszystkim. Na razie, o świcie powtarzam sobie, ze muszę wstać i oddychać. Ale, kiedy patrzę na tych dwoje widzę świat odradzający się po odejściu Galadriel. Świat żyjący mimo wszystko… Jej już nie ma, ale ludzie nadal będą kochać, cieszyć się życiem… Więc może i my wstaniemy pewnego ranka i nie będziemy już sobie powtarzać, że musimy żyć i oddychać?
Arya nie zdążyła odpowiedzieć. W tym momencie powiał silny wiatr zrywając gwałtownie liście z wielu drzew. Niebo pociemniało zamieniając się w żywy Mrok, zdradziecką otchłań. Ziemia zatrzęsła się w posadach i oto jak nastąpił koniec świata. A potem wszystko ucichło. Pierścienie zalśniły i mrok został zastąpiony przez szarość, następnie Lorien zalało takie słońce, jakiego nikt tu nie widział od odejścia Lady of Light. Arya spojrzała zdziwiona na Evenstar.
- Gwiazdko, co to było?
- Koniec Jedynego – odparła spokojnie Undomiel. – Frodo wypełnił swoją misję.
    Gwiazda nad Gwiazdami wybiegła na polanę i za pomocą pierścienia przywołała wielkie orły. Te zadołowały nad polaną i wylądowały, by wysłuchać słów pani władającej powietrzem. Ta rozkazała im, by odnalazły w Mordorze dwa niziołki i zaniosły je do Białego miasta do Króla Elessara. Po wysłuchaniu poleceń ptaki odleciały. Całą resztę dnia wojowniczki spożytkowały na sprawdzaniu czy nic się nikomu nie stało i jak mieszkańcy to przyjęli. Wieczorem natomiast odbyło się wielkie przyjęcie. Wszyscy tańczyli i śpiewali. Grały fauny a miód schodził beczkami, aż Arya zaczęła się martwić, czy go nie zabraknie.  W czasie zabawy, która jednak była mniej radosna i huczna niż mogłaby być, a to zapewne ze względu na ofiarę pani Galadriel, Evenstar podeszła do Aryi.
- Brama Elfów… - szepnęła jej do ucha.
- Co z nią? – odszepnęła Arya.
– Domaga się bym kogoś przepuściła.
- Przepuść, są przecież warty.
- Nie jestem przekonana. Przepuszczę, ale chodźmy tam… Może być potrzebna moc pierścieni.
Arya kiwnęła głową.
    Kiedy były blisko polany i fontanny, usłyszały tętent kopyt. Już po chwili zobaczyły zakapturzonego jeźdźca. Porozumiały się wzrokiem i chwyciły za ręce. Chciały użyć pierścieni lecz te po raz pierwszy odmówiły im posłuszeństwa. Nie zadziałały, stały się matowe. Umarły. Wojowniczki dobyły mieczy, lecz jeździec nawet nie zwrócił na nie uwagi. W szaleńczym galopie minął obie. Osadził konia dopiero na polanie przed Drzewem Pani. Szybko zeskoczył i rozejrzał się dookoła. Potem zauważył kamienną płytę. Wojowniczki ruszyły za nim. Wiedziały już kim jest ów jeździec i z szacunku dla niego i Pani Galadriel, stały na granicy polany.
    Falkor pochylił się nad marmurową płytą, białym punkcie w mroku i zieleni trawy. Odczytał napis, a potem przejechał ręką po płycie. Odgarnął złote liście. O płytę z głuchym stukiem zaczęły upadać łzy Mistrza Magicznych Przedmiotów. A potem położył się na płycie i znieruchomiał. Serce mu pękło. Oto jaki był koniec Falkora, Mistrza Magicznych Przedmiotów. A wszystkie zrobione przez niego przedmioty umarły zupełnie tak jak i ich Pan.
- Słyszysz? – zapytała Evenstar, mącąc cisze, która nagle zapadła.
- Co takiego?
Evenstar nie musiała już odpowiadać. I Arya to usłyszała. Muzyka. Przepiękna, hipnotyzująca muzyka. Arya miała wrażenie, ze już ją gdzieś słyszała, ale zanim zdążyła się nad tym zastanowić, spośród Drzew, z nikąd wyłonił się chłopiec z czerwonej czapce i złotych bucikach. A za nim, urzeczeni muzyką szli ludzie i zwierzęta oraz Elfowie. Muzyka zamieniła się po chwili w słowa, bardzo wyraźne:
A kiedy wreszcie przyjdzie po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy

Spłyną przeze mnie dni na przestrzał
Zgasną pożogi i z powietrza
Na wszystko jeszcze raz popatrzę
I pójdę nie wiem gdzie na zawsze
Chłopiec oraz jego świta podeszli do Falkora. I wtedy stało się coś niesamowitego. Powietrze przeciął mocny jak dzwon głos ptaka, a potem Mrok przeciął płomień tak czerwonio-złocisty, że wyglądał jak miecz, jak żywy ogień.
Ogień ten spadł prosto na chłopca, broniąc skutecznie dostępu do martwego ciała Falkora. Potem wokół Mistrza magicznych Przedmiotów zapłonął pierścień złotego ognia i buchnął wysoko w powietrze. Chłopiec cofnął się, a muzyka umilkła. Wszyscy, którym grał zatrzymali się, jakby czas stanął w miejscu. A Arya i Evenstar stały obserwując całą scenę i wiedziały, że w równym stopniu dzieje się to naprawdę, co jest nierealne i niemożliwe. Chłopiec z złotych bucikach wycelował palcem w Falkora, lecz ogień nie przestał płonąć. Wtedy wojowniczki zobaczyły, co jest źródłem ognia. Był nim feniks, siedzący na szczycie fontanny.
http://groepzuid.nl/GZ/wp-content/uploads/2007/04/feniks.jpg
Kiedy chłopiec wycelował palcem w martwe ciało pana, feniks rzucił mu się do twarzy, skutecznie odpędzając. Potem wrócił na swoje miejsce, a wojowniczki usłyszały:
- To nie jego czas…jego czas ma nigdy nie nadejść… Nie mam władzy nad Najstarszym Ludem…
    A potem wraz ze swoją świtą zaczął się wycofywać. Wojowniczki odprowadziły go wzrokiem, następnie znów skupiły swa uwagę na feniksie. Ogień dookoła Falkora przestał płonąć. Ptak usiadł przy jego głowie i zaczął płakać. Płakał i płakał, jakby nigdy nie miał przestać.
http://ewancient.lysator.liu.se/pic/art/c/h/chomp/phoenix.jpg
A potem zupełnie nieoczekiwanie dla obu wojowniczek uderzyło w nie światło i pierścienie znów zamigotały. 
http://img171.imageshack.us/img171/80/17feniks6yw.jpg
Tyle, że nie było już feniska. Na trawie przy Falkorze, leżała Biała Pani. Marmurowa płyta pękła i na trawę stoczyła się Nenya. Oblała swoją właścicielkę mocnym, jasnym światłem, takim, jakiego nie potrafiłoby wydzielić żadne Drzewo ani żadne słońce zza Wielkiej Wody. Potem pęknięcie, niczym szczelina w ziemi, zamknęło się i płyta znów była czysta i gładka. Arya spojrzała na Undomiel. Gwiazdka kiwnęła głową, czas odejść, na wyjaśnienia przyjdzie jeszcze czas.
    Kiedy Faramir otworzył oczy, słońcem właśnie wstawało i rzucało pierwsze promienie na polanę. Na jego ramieniu spała Galadriela. Mistrz Magicznych Przedmiotów dotknął Pani, ale delikatnie, by jej nie zbudzić. Pomyślał, że zbłądził w krainę snu, ale jest to dobry sen i wcale nie chcę się obudzić. Przypomniał sobie, co stało się wczorajszego dnia i nabrał przekonania, że tak wygląda Niebo. W końcu był znów z nią, nie ważne po której stronie Nieba. Kiedy tak rozmyślał Lady of Light otworzyła oczy i uśmiechnęła się do niego promiennie.
http://www.theargonath.cc/characters/galadriel/pictures/gfotrfarewelll4.jpg
- Ponad sześć tysięcy lat temu zbudziłeś się i nie znalazłeś mnie na swoim ramieniu, jak więc mogłam dopuścić, by to się powtórzyło.
Falkor nie odpowiedział lecz mocno przytulił Panią do swego serca.
   
    Po długich powitaniach, każdy bowiem musiał wyciskać Panią Galadriel, Arya nie wiedziała nawet czy ma ją ściskać czy może spróbować zabić, ale w końcu zdecydowała się na to pierwsze, przyszedł czas na wyjaśnienia. Galadriela usadziła obie wojowniczki na tronach, a sama zasiadła w swym bujanym fotelu. I wtedy Arya poczuła, że znów jest dobrze, że wszystko odbywa się tak, jak powinno. No, prawie, bo nie powinna siedzieć na tronie w obecności Lady of Light, ale skoro samej Galadriel to nie przeszkadzało, to dlaczego miałoby jej przeszkadzać?
- Pomyliłam się – rzekła Galadriel na wstępie. – Elfy naprawdę są nieśmiertelne. Po śmierci ich dusza zamienia się w zwierzę, które najbardziej jej odpowiada. Moja zmieniła się w feniksa. I w każdej chwili Elf może znów powrócić do życia, do swojej prawdziwej postaci…
- Więc dlaczego…- Arya już miała rozpocząć serię wyrzutów ostrzejszych niż jej miecz, ale Biała Pani uniosła dłoń, prosząc, by jej nie przerywać, więc Szpiczastoucha posłusznie zamilkła. I dopiero wtedy zdała sobie sprawę jak bardzo kocha to posłuszeństwo, jak źle jej było bez Galadriel.
- Nie zapominaj, Pani Mieczy, że wtedy jeszcze istniał Jedyny, z którym byłam nierozerwalnie związana. Miałam więc do wyboru wrócić do swojego ciała i spać, obserwować was tylko z jasnego błękitnego okna, ale nie móc być z wami, pomóc wam jeśli zajdzie taka potrzeba lub żyć jako Feniks, ale być tu z wami cały czas. Kiedy Frodo zniszczył Saurona mogłam już bez przeszkód wrócić do swojej postaci.
- A flakon, dlaczego wyrwałaś Evenstar ten flakonik?
http://www.theargonath.cc/characters/galadriel/pictures/gfotrfarewelll2.jpg
- Ten rzekomy prezent – podjęła wyjaśnianie Lady of Light, uśmiechając się do Aryi. – Był to pewien eliksir. Gdybym go wypiła, moje serce upodobniło się do serca człowieka. Potrafiłabym przestać kochać… gdybym wypiła mogłabym przestać kochać Falkora i pokochać kogoś innego. Rozbiłam flakonik, by przypadkiem żadna z was go nie wypiła a poza tym, zezłościł mnie ten… prezent.
- Czy…
Pani spojrzała w oczy przyjaciółki.
- Tak, Evenstar. Falkor dostał taki sam bliźniaczy flakon, taką samą możliwość wyboru. Gdyby się zdecydował, nic by mnie już wtedy nie obchodziło. Mój świat stałby się jak ten z piosenki o jesieni, bo nie byłoby nikogo, kto mógłby podczas deszczu kolorowe otworzyć okno i pomalować świat. I zapewne waszej Lady of Lioght pękłoby serce. I umarłaby ze smutku. Ale tak się nie stało. Na szczęście tak się nie stało.
Wojowniczki milczały. Cóż miały powiedzieć, że zwątpiły w Pana Magicznych Przedmiotów? Że myślały, iż ta sytuacja miała miejsce przed kilkoma dniami, że ich Pani zgasła z powodu smutku, bo serce jej pękło. Nie, tego nie mogły powiedzieć Galadriel. Wolały patrzeć na nią radosną i szczęśliwą, silniejszą jeszcze niż kiedykolwiek dotąd, jeśli to możliwe. Wolały radować się jej obecnością i pewnością, że z taką Panią Lorien nic nie jest w stanie zagrozić. Wolały wpatrywać się w pierścienie, które jarzyły się mocnym światłem, ukrytą mocą silniejszą niż kiedykolwiek. Wreszcie toLlady of Light przerwała milczenie:
- Jestem z was dumna, moje Gwiazdy. Sprawowałyście się wspaniale. Aryo, czy nie miałabyś ochoty nadal budzić dnia?
- Co to, to nie. To  nie dla mnie… ja się muszę wyspać. Owszem, obie z Undomiel chętnie cię nieco odciążymy, bo obie zrozumiałyśmy jak wielką wykonujesz pracę, ale nie każ mi już budzić dnia… Ewentualnie, mogę go zgasić… od czasu do czasu…
Przyjaciółki  wybuchły zgodnym śmiechem, który zawibrował w powietrzu. Po chwili Lady of Light rzekła:
- Nie tylko wspaniale opiekowałyście się moją ukochana Lorien, ale pod moją nieobecność zbudowałyście między sobą coś, co do tej pory nie istniało. Było miedzy mną a każdą z was, ale miedzy wami dwoma, niestety nie. A teraz to widzę, bardzo wyraźne i mocne.
Evenstar uśmiechnęła się do Aryi filuternie. Mała, bezbronna dziewczynka, ani śladu królowej, która jeszcze jakiś czas temu kazała jej „siedzieć na tyłku”. Arya odpowiedziała uśmiechem, co nie przeszkadzało jej zadać pytania:
- Co to takiego?
- Nierozerwalny związek. Do tej pory łączyła was przyjaźń, a i ta zdawała mi się wątła. Od tamtej nocy w ogrodzie jesteście już nie tylko przyjaciółkami, łączy was siostrzany związek. Nieśmiertelny, nierozerwalny, niezniszczalny. Od teraz jesteśmy razem, bez względu na to, gdzie jest każda z nas..
Galadriel wstała. Wstały również wojowniczki. Pani Lasu, która wróciła na swój tron, który chwilowo był fotelem bujanym, posłała im uśmiech i kontynuowała:
- Moja krew…wasza krew.
Wyciągnęła rękę z pierścieniem przed siebie. To samo zrobiła Szpiczastoucha. Jej gest powtórzyła również Evenstar. I znów spotkały się razem Błękit, Czerwień i Biel, która łączy w sobie wszystkie kolory, tak, jak w podobieństwie spożyją się różnice. A gdy to się stało z pierścieni uderzyło w ich piękne twarze ogromne światło, takie, które nigdy nie miało zgasnąć, na zawsze ponownie ożywiając Nenyę, Naryę i Vilyę.
http://legolasgreenleaf.webpark.pl/graf/pierscienie.jpg
A wtedy nad dłońmi oblanymi światłem i pierścieniami uniósł się obłoczek dymu i uformował okrąg, z którego wystawały jakby trzy płatki kwiatu. Symbol Mocy Trzech.


Powiedz mi o czym marzysz, powiem Ci kim jesteś... Co widzisz w moich oczach?


http://gfx.filmweb.pl/ph/10/65/1065/46851.1.jpg

Offline

 

#2 2007-09-26 20:03:28

Undomiel Evenstar

Gwiazda nad Gwiazdami, Pani Zmierzchu

Zarejestrowany: 2007-09-07
Posty: 26

Re: A kiedy wreszcie przyjdzie Zegarmistrz Światła bedzie jasna i gotowa

nareszcie wróciłaś, Lady of Light :-) dla Elfa nawet sekunda może być wiecznością, bo nie ma znaczenia o ile niebo się przesunie na nieboskłonie ale co się w tym czasie wydarzy... każda sekunda bez Ciebie była wiecznością, Lamare :-)

Offline

 

#3 2007-09-27 16:36:52

Arya

Spiczastoucha, Pani Mieczy, Gwiezdna Oblubienica, Pierwsza Powierniczka Flakonu

Zarejestrowany: 2007-08-12
Posty: 99

Re: A kiedy wreszcie przyjdzie Zegarmistrz Światła bedzie jasna i gotowa

Galadreil.. JAk mi przykro, ze zwątpiłyśmy. jednak, to było tak okrutne... Zwłaszcza, wstawanie o świcie. jak mogłaś!! NA szczęscie ,to juzkoniec. Teraz, będę spałą długo i szczęśliwie, wiedząc, ze znów jesteś z nami


http://www.mFoto.pl/uploads/1530/narya._7a73f.jpg
http://www.lotrplaza.com/images/ranks/L01.gif Pierwsza Powierniczka Flakonu

Offline

 
  • Index
  •  » Z życia Lasu
  •  » A kiedy wreszcie przyjdzie Zegarmistrz Światła bedzie jasna i gotowa

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.jumpstylepiekary.pun.pl www.rozyny-info.pun.pl www.viawwwgame.pun.pl www.feralheart-super-gierka.pun.pl www.jestem-mscicielem.pun.pl