Złoty Las Marzeń. Tu wszystko jest możliwe

Złoty Las marzeń- tu wszystko jest możliwe...

Ogłoszenie

"zamknij oczy. Zamknij oczy, one nie pozwolą Ci zobaczyć nic. Otwórz umysł, otwórz szeroko. Stań i powiedź mi co widzisz" powiedz zaklęcie i oddaj się mu... I wejdź do Lasu, przyjacielu *** czekamy na warze propozycje rozbudowy lasu:D

#1 2007-10-21 00:26:32

Galadriela

Pani Lasu, Pani Światłości, Biała Pani

Zarejestrowany: 2007-08-12
Posty: 171

"Jest wsród Was, lecz nie jest jedną z Was"

Obudziła się, ale nie otwierała oczu. Światło wdzierało jej się pod powieki. Lubiła przedłużać tę chwilę miedzy jawą a snem, kiedy wszystko jeszcze było możliwe. Lubiła tę chwilę nieokreśloną, kiedy Morfeusz trwał przy niej na straży. Wiedziała, że gdy otworzy oczy już go nie będzie. Powróci dopiero o zmierzchu, gdy znów pozwoli mu się porwać. Trwała więc w tym dziwnym stanie, wspominając dawnych przyjaciół. Jeszcze dziś wydawało jej się to dziwne… To było tak dawno, a tak niedawno… Zaledwie chwilka minęła, a przecież tyle istnień ludzkich przeminęło od tamtego momentu. Już nigdy ich nie zobaczy. Nie mogła powiedzieć, że nie jest szczęśliwa, więc dlaczego wciąż spoglądała za siebie, na czasy, które już nigdy nie wrócą?

    Galadriel stała na balkonie i z wysokości patrzyła na Lorien oblane jesiennym słońcem. Nadchodziła zima. Czuła to w wodzie, czuła to w powietrzu. Mówił jej o tym wiatr, szeleszczący cicho podczas igraszek w złotych liściach. Zieleń Lasu napełniała ją spokojem, Drzewa szumiały, napełniając jej serce i duszę swymi tajemnicami. Niby wciąż wszystko było tak jak trzeba, a przecież coś nie odbywało się tak, jak powinno… Po zielonych trawiastych tarasach snuła się mgła… Zima nadchodzi do Lorien i do serc mieszkańców pięknej krainy. A ona nic nie potrafiła z tym zrobić. Jakim zdradzieckim przyjacielem był czas… Nadszedł czas, by wszystko się zmieniło. Choć poruszał się bezszelestnie, potrafiła wyczuć, kiedy się pojawił. Nie odwróciła się. Wciąż wpatrywała się w to miejsce, które zawładnęło jej sercem. Na zawsze. Gdziekolwiek będzie.
- Nadszedł czas – rzekł, kładąc jej rękę na ramieniu. – Był czas milczenia, nadszedł czas wyboru, moja pani.
- Jest jeszcze nadzieja…
- Tylko w twoim sercu, Galadriel. Wiem, że nigdy mi nie odpowiesz, ale czy kiedyś miłość do mnie wygra z tą niesamowitą miłością do Lorien? Miłością, której podporządkowałaś życie? Miłością, której nikt nie chce?
- Tak sądzisz? – odwróciła się. Jej oczy zwężały się w zdziwieniu. Po raz pierwszy odkąd się znali wypowiedział słowa tak brutalne, raniące niby miecze. Galadriel była zbyt dumna i silna, wyniosła niby brzoza, by okazać, jak zabolały ją te słowa, ale w środku własnej istoty zgięła się, ukryła twarz w dłoniach i gorzko zapłakała. Och, jakiż srogi los spotyka tych, którzy kochają całym sercem, wiedząc, że ich miłość nikogo nie obchodzi, nikt jej nie pragnie. Jest bezużyteczna, bo nikt jej nie przyjmie. Miłość taka jest jednocześnie darem i przekleństwem.
Galadriel najbardziej na świecie kochała Lorien, a Falkor najbardziej na świecie kochał Lady of Light. To właśnie ich dzieliło, to było ich przekleństwem. Podszedł do niej i mocno objął dłońmi jej ramiona, ale nie przytulił. Nachylił się jedynie do ucha Pani i wyszeptał:
- O ja przeklęty. Nigdy nie będziesz mnie kochać tak, jak bym tego pragnął…Tak, jak ja ciebie kocham! Tą miłością, której od ciebie żądam, darzysz to miejsce przeklęte, ten niezwykły Las!
Jesteś piękna, to prawda.
To musiał być anioł w twym uśmiechu,
Który stwierdził, ze powinienem być z tobą.
Ale już czas zmierzyć się z prawda,
Ze nigdy z tobą nie będę.
- Można kochać tak lekko, można kochać bez granic – odparła, znów wpatrując się w czubki drzew Lorien.- Kochać to nie zawsze znaczy to samo…
Zacisnął pięści w bezsilnej złości. Czasem naprawdę żałował, że nie może przestać jej kochać. Wiedział, już teraz na pewno wiedział, że ona nigdy się nie zdecyduje. Nie była z tych, którzy kochali w ten sposób. Cokolwiek zrobi, nigdy nie pokocha go, tak, jak tego pragnął. Zawsze będzie się bała kochać. Właśnie w tych momentach stawała mu przed oczami czerwona buteleczka. Kochała go, był tego pewien. Ale wiedział, że nie był dla niej najważniejszy, że potrafiłaby pewnego dnia po prostu odejść. Nie rozumiał jej. Przez tyle lat nie potrafił jej zrozumieć. Dlaczego walczyła z miłością, dlaczego broniła się ze wszystkich sił, by się jej nie poddać? Dlaczego zawsze cudze życie było ważniejsze niż jej własne? Nie, ona nie była z tych, dla których miłość była sensem życia. Czasami wątpił, że potrafiła kochać naprawdę. Może tylko ją… Lorien. Ale nie jego.
- Pamiętasz te baśń? – zapytał. – O młodej dziewczynie, która pomaga duszy pobratymca odnaleźć Nieśmiertelne Kraje i broni go, kiedy złe duchy robią wszystko, by porwać jego duszę, gdyż ciało nie zostało pochowane? Ty nie jesteś zdolna do takiej miłości, pani… Nie potrafiłabyś oddać życia za ukochaną osobę. Dziwne są twe priorytety, lady Galadriel… Ta baśń zaczyna się od sów: Spotkanie jakich mało, na środku świata im zdarzyło się… czy mogło być inaczej i dłużej trwać choć o jeden sen… Już za późno lub za wcześnie, by z sobą być.. W noc, jak oka mgnienie, raz na całe życie ktoś wielką miłość miał… Tam, gdzie razem byli nie ma ich, dlaczego więc ziemia kręci się? Czy mogło być inaczej, lub wcale nie być, tego nikt nie wie… Od początku świata, aż po jego brzegi Czas wszystko lepiej wie…
Nie powiedział nic więcej. Odszedł bez słowa, wiedział, że to ona musi dokonać wyboru. Wyboru, który zaważy o dalszym życiu ich obojga. Biała Pani wpatrywała się w horyzont. Patrzyła w stronę, z której niedługo nadejdzie zwycięskie Bractwo Jedynego. Lady of Light po raz drugi przyjmie ich wszystkich w swoim lesie. Wyprawi wielka ucztę, o której będzie się w przyszłości opowiadać legendy. Będzie się z nimi radować i śmiać. Będzie tańczyła i śpiewała. I tylko on jeden będzie wiedział, że ono jest początek końca jej duszy. Gdy oni będą się radować jej dusza będzie płakać, a każda łza będzie małą śmiercią. Będzie wciąż umierać i rodzić się na nowo, aby umrzeć. I nie będzie im mogła nawet o tym powiedzieć. Westchnęła.
- Ach Frodo…. Kiedyś przyniosłeś do Lorien Wielkie Zło… Pomogłam ci wtedy. Czy wiesz, że razem z tobą przyjdzie do Lorien śmierć? – szepnęła w przestrzeń, a jej ciche słowa porwał wiatr.

    Wstawał świt. Pierwsze promienie słońca ogrzewały jej twarz. Od dziś świat będzie budził się sam. Czas się wypełnił Lady of Light otworzyła oczy. Na wodzie kołysał się przepiękny statek z białego drewna. Wyrzeźbiony w kształt łabędzia z bursztynowym okiem, nie był częścią tego świata. Biały żagiel załomotał niczym skrzydła ptaka, jakby wyrzeźbione skrzydła mogły za chwilę załomotać i wraz z nią wzbić się w niebo. Morze zaśpiewało swą pieśń wabiącą, lecz niepowtarzalną, za każdym razem inną. Już tyle lat minęło, odkąd słyszała ją po raz ostatni. Miała w sercu radość i smutek jednocześnie. Serce jej pękło na pół. Po raz ostatni spojrzała na zielone wzgórza. Zamknęła oczy, otworzyła i znów zamknęła. Pragnęła zachować w sobie tę krainę, to miejsce niezwykłe, które usidliło ją, stało się jej największą miłością i nieodwracalnie naznaczyło jej los. Oto przybył statek, który miał ją powieźć przez morze. Tylko w jedną stronę. Nigdy już nie miała wrócić.
    Ze statku zszedł do niej Falkor. Uśmiechnął się. Ubrany był w przepiękna białą szatę. Cały jaśniał. Być może jeszcze bardziej, niż ona kiedykolwiek dotąd. Włosy jego zdobiły klejnoty, które usidliły w sobie światło gwiazd, sprawiając, iż ich właściciel sam stawał się podobny gwiździe. Całości dopełniał srebrny pas wykuty tak, by przypominał drzewo o rozłożystych gałęziach. Wyciągnął ku niej rękę.
- Już czas. Morze cię wzywa, Lamare. A statki przybyły, by zabrać cię do domu.
Galadriel kiwnęła głową i podała Falkorowi swoją dłoń. Potem w ciszy i smutku weszła razem z nim na statek. Żagle załopotały i statek odbił od brzegu, uwożąc ostatnią z Wysokiego Rodu. Lady of Light, Pani Lasu, o którym w późniejszych czasach mówiono, że to piękna baśń, że nigdy nie istniał, po raz ostatni spojrzała na ukochane brzegi i zanuciła.
-Ai! telpië pendar niër rossenen,
Yéni únótime ve míri Earon!
Yéni ve lintë nahtar avánier
nu hallë aldar lisse-coimassava
i malinorni Lóriendessë
nu laurië, yassen lilínir i filici
ar vilya lilta entas lirinen.

Man erca órenyo ettuncuva?

An sí mapuva Ulmo ciryalma
ve sindi-falma; Varda mentuva
i Elen-estel i en tulya me
Andúne pella, ninqui hrestannar
or menel cúna, menel rácina.
Nan merin minya lótë elanar
an sirë cenin Endor teldavë.

Namárië! Autalmë Valinórenna,
Endórello autar! Namárië!

Ach! Niczym srebro spadają w deszczu łzy,
Lata nieprzeliczone jak klejnoty Morza!
Lata przeminęły niczym szybki kęs
słodkiego lembasa pod wyniosłymi drzewami,
pod złotymi mallornami w Lórien,
wśród których ptaszęta śpiewają
i powietrze tańczy na melodię ich pieśni.

Któż wyciągnie cierń z mojego serca?

Bo teraz Ulmo chwyta okręt nasz,
jest niczym szara fala; Varda pośle nam
Gwiazdę Nadziei, która poprowadzi nas
poza Zachód, ku białym plażom
ponad nieboskłonem łukiem schylonym i rozłamanym.
Ale ja pragnę kwiatu elanoru,
bo dzisiaj widzę Śródziemie po raz ostatni.

Żegnajcie! Odchodzimy do Valinoru.
Wyruszamy do Valinoru. Żegnajcie!

- Galadrielo, idą, idą… - Arya zeskoczyła z kilku ostatnich kamiennych stopni i wylądowała na trawie. – Bractwo jedynego weszło do Lasu…
- Wiem – odparła Biała Pani. – Już idę – dodała podnosząc oczy znad Zwierciadła i spoglądając na swoją przyjaciółkę.
    Kiedy Bractwo Jedynego, który przestał istnieć, weszło na polanę Biała Pani już na nich czekała. Stała piękna i promienna, na pierwszym ze stopni prowadzącym do wnętrza jej drzewa. Nad sobą miała oprawione w kamień Zwierciadło podtrzymywane przez dwie rzeźby. Zanim zdążyła powitać przybyłych Arya i Evenstar rzuciły się w objęcia ukochanych wojowników. Na szepty i powitania spuśćmy może zasłonę milczenia, te słowa należą bowiem tylko do nich. Pani z prawdziwą przyjemnością przywitała Gimliego, który w pamięci mieszkańców Lasu zapisał się jako ten, który miał czelność poprosić Panią Drzew o tak wielki dar, jakim jest kosmyk jej włosów. Po powitaniach Lady of Light zaprosiła wszystkich do siebie.
    Na środku sali tronowej ustawiono wielki, długi stół, nakryty białym obrusem. U szczytu zasiadła Galadriela a obok niej Falkor, Mistrz Magicznych Przedmiotów. Po prawej stronie Pani usiadły Undomiel i Arya wraz ze swymi ukochanymi, a po lewej usadzono resztę Bractwa Jedynego. Dalsze miejsca zajęli mieszkańcy Lasu. Wreszcie Pani wstała i klasnęła w dłonie, a na siedzących posypały się płatki białych róż. Zachwytom i podziwom nie było końca. Gdy wszyscy ponownie zamilkli, Pani rzekła:
- Wypełniłeś swoje zadanie, Frodo – zwróciła się do niziołka. – Znalazłeś drogę prowadzącą do serca przeznaczenia. Znalazłeś drogę, wyznaczającą los nas wszystkich jak tu siedzimy… Dorosłeś i już wiesz, że to co zrobiłeś, zmieniło świat.
    W sali zapanowała cisza. Arya posłała Undomiel zaniepokojone spojrzenie. Pani milczała przez chwilę, wpatrując się w przestrzeń. Po chwili jej twarz rozjaśnił piękny uśmiech i rzekła:
- Radujcie się przyjaciele. Wspólnymi siłami pokonaliśmy Zło… - Pani uniosła kielich i patrząc na Froda, wniosła toast. Był to znak, że uczta została otwarta. Wszyscy zebrani unieśli kielichy i wypili za zdrowie hobbita.
    Następnie pito i jedzono, prowadzono rozmowy w małych grupkach. Niektórzy śmiali się, że syn ziemi, jakim niezaprzeczalnie był Gimli, nie może oderwać wzroku od promienia światła, jakim była Galadriel. Wreszcie, po wielu godzinach, gdy wszyscy najedli się już i napili do syta, Elessar zabrał głos:
- Myślę, że po uczcie nastał czas śpiewów i bajań… Galadrielo, Lady of Light nie daj się prosić…
Falkor powstał ze swego tronu i patrząc na Elessara, rzekł:
- Pozwólcie przyjaciele, że tym razem ja wam coś opowiem…
Propozycje przyjęto ze zdziwieniem, lecz entuzjastycznie.
    Galadriel za pomocą czarów sprawiła, że stół znikł i na jego miejsce na środku komnaty zapłonął przyjemny, błękitny niczym niebo ogień. Wokół ognia, jedno za drugim pojawiały się wygodne krzesła, które aż zapraszały, by zapaść się w ich wygodny plusz. Kiedy wszyscy, zajęli miejsca, Mistrz rozpoczął opowieść:
- Spotkanie jakich mało, na środku świata im zdarzyło się… Czy mogło być inaczej i dłużej trwać choć o jeden sen? Już za późno lub za wcześnie, by z sobą być.. W noc, jak oka mgnienie, raz na całe życie ktoś wielką miłość miał… Tam, gdzie razem byli nie ma ich, dlaczego więc ziemia kręci się? Czy mogło być inaczej, lub wcale nie być, tego nie wie nikt… Od początku świata, aż po jego brzegi Czas wszystko lepiej wie… Tak zaczynają się słowa tej baśni o młodej kobiecie imieniem Nerwen…
Elfy mówią często, że chciałyby mieć serce człowieka. Lecz ja opowiem wam dziś o śmiertelnej kobiecie, która miała serce Elfa. Wiadomo o niej niewiele. Zaledwie tyle, że była czarodziejką i poświęciła życie, by pomagać ludziom. Miała do czynienia z wieloma zjawami i duchami. Uratowała wielu ludzi. A mimo to wśród tej rasy nie zachowała się pamięć o Nerwen. Na jedną rzecz nie była wszakże gotowa. Pewnego dnia pokochała szczerze mężczyznę, któremu pomagała. Co ważniejsze on także pokochał ją z całego serca – Falkor przerwał na chwilę, zapadło milczenie.
- Oczywiście, spędzili razem resztę życia? – nie wytrzymała Arya.
- Pobratymcy bali się zdolności Nerwen. Już w tamtych czasach, kiedy świat był jeszcze młody, tak młody jak dziś lady Eowina – Falkor uśmiechnął się do młodej księżniczki, lekceważąc pytanie Pani Mieczy - zdarzało się, iż spotykało się wśród ludzi magów, czarodziejów i czarownice. Sztuki posługiwania się magią nauczyły swych młodszych życiem braci, mądre Elfy Wysokiego Rodu. Lecz, by jakaś istota ludzka urodziła się, posiadając wrodzone umiejętności magiczne, rzekłbym nawet magiczne wnętrze, to było niespotykane. Elfy sądziły nawet, że to niemożliwe. A jednak, wtedy, aby zadać kłam tym dociekaniom, przyszła na świat Nerwen, w której skupiła się cała biała magia. Elfy Wysokiego Rodu szybko zrozumiały, że dziewczynka będzie kiedyś najsilniejszą pośród ludzkich magów i czarodziejów. Będzie czarodziejką, tą, która zawładnie białą magią. Wiedzieli też, że będzie zmuszona całe życie ukrywać swój dar, gdyż, gdyby ludzie go odkryli, zabiliby swoją siostrę, tak wielki byłby ich strach. Od niepamiętnych bowiem czasów Ludzie boją się tego, czego nie rozumieją, mówią, że to jest inne. A inne znaczy złe. Właśnie dlatego Elfowie nazwali dziewczynkę Nerwen.
- Co to znaczy? – zapytała Wampirzyca.
- Jest pośród Was, lecz nie jest jedną z Was – przetłumaczyła Pani Drzew, wpatrując się w ogień. Białe dłonie złożyła na kolanach. Undomiel ze smutkiem spoglądała na przyjaciółkę. Zdawała się być nieobecna, jakby jej duch unosił się gdzieś daleko, mimo to, Biała Pani słuchała bardzo uważnie, a w jej oczach pełno było dziś smutku. Undomiel nie potrafiła zrozumieć dziwnego stanu przyjaciółki i to ją martwiło.
Falkor kiwnął głową i kontynuował.
- Nerwen całe życie trwała w tajemnicy, której nie mogła nikomu wyjawić. Właśnie wtedy los postawił na jej drodze Amadisa, ducha młodego zamordowanego chłopaka. Nerwen, dzięki swym magicznym zdolnościom była jedyną, która go widziała. Musiała pomóc duszy chłopaka odejść, odnaleźć drogę do Jasnego Błękitnego Okna. Zanim to się stało, zdążyli się jednak szczerze pokochać… - Falkor przerwał na chwilę. – Jest coś, co zachowało się w świecie ludzi, coś, co upamiętnia Nerwen… Pewne bardzo ważne słowa – Falkor spojrzał uważnie na Faramira. Zebrani podążyli za jego wzrokiem. Młody kapitan wojsk Białego Miasta, który świętował dziś powrót swego króla, nie spuścił wzroku. Patrzył w oczy Mistrza Magicznych Przedmiotów odważnie, lecz z szacunkiem.
- Mówi się, że Nerwen i Amadis rozstali się o trzeciej w nocy. Odszedł wtedy w blasku światła, by zaznać wiecznego spokoju – kontynuował Falkor. – Powiedz nam wszystkim, Faramirze, jakie słowa powtarza twój lud, kiedy nieoczekiwanie zbudzi się o trzeciej nad ranem w tej godzinie, jak to mawiacie, złowieszczej i niepokojącej, godzinie cudów…
Faramir skłonił lekko głowę i nie zastanawiając się rzekł:
- Czasem nadchodzi godzina, gdy człowiek, znużony, błaga o twarz jakiejś istoty i serce olśnione czułością – nie wiedzieć dlaczego, wymawiając te słowa, rzucił przelotne spojrzenie na Eowinę.
- Właśnie – potwierdził Falkor. – Te słowa wypowiedziała Nerwen o trzeciej nad ranem. W godzinę śmierci. Potem umarła. Chcemy wierzyć, że w tej chwili niezwykłej Amadis podał jej rękę i poprowadził do Jasnego Błękitnego Okna, ale czy tak było w rzeczywistości, tego nie wiem.
Mistrz znów przerwał i spojrzał na Galadriel.
- Lady of Light, czy znasz tą pieśń, którą ułożyli nasi bracia, a którą miał Amadis powitać Nerwen, o trzeciej nad ranem, w godzinie ich ponownego spotkania?
Galadriel kiwnęła głową i powstała. Już po chwili całe drzewo wibrowało jej pięknym głosem. Pieśń była przepiękna:
- Zabiore Cię...wlasnie tam...
Gdzie jutra słodki smak
Zabiorę Cię...własnie tam
Gdzie słonce dla nas wschodzi
Zabiorę Cię...własnie tam,
Gdzie wolniej płynie czas
Zabiorę Cię...własnie tam
Gdzie szczęściu nic nie grozi

Dość mam już pustych dni
I swiąt których nie było
Między nami jest coś
Nie zaprzeczaj mi
Tyle mogę Ci dać
Solą życia jest miłość
Boisz się wielkich słow
To nie wstyd....


Zabiore Cię...właśnie tam...
Gdzie jutra słodki smak
Zabiore Cię...własnie tam,
Gdzie słonce dla nas wschodzi
Zabiore Cię...własnie tam
Gdzie wolniej płynie czas
Zabiore Cię...własnie tam
Gdzie szczęściu nic nie grozi

Czekam na jeden gest
Wiara jest moją siłą
Jestem pewnien,ze wciąż
Potrzebujesz mnie
Dzień przemija za dniem
Znów nam siebie ubyło
Życie...zbyt krótko trwa,
Wiec zdecyduj się.....

Dość mam już pustych dni
I swiąt których nie było
Między nami jest coś
Nie zaprzeczaj mi
Tyle mogę Ci dać
Solą życia jest miłość
Boisz się wielkich słow
To nie wstyd....


Zabiore Cię...wlasnie tam...
Gdzie jutra słodki smak
Zabiorę Cię...własnie tam
Gdzie słonce dla nas wschodzi
Zabiorę Cię...własnie tam,
Gdzie wolniej płynie czas
Zabiorę Cię...własnie tam
Gdzie szczęściu nic nie grozi


    Następnego dnia Undomiel Evenstar odwiedziła swą przyjaciółkę. Całą noc biła się z myślami. Mąż wymagał, by podjęła decyzję. Postanowiła, że zanim to zrobi, zapyta o radę tę, której mądrość i doświadczenie ceniła ponad wszystko. Wiedziała, że Galadriel wie, po co przyszła. Kiedy więc Pani Lasu poprosiła ją, by usiadła, Evenstar niemalże krzyknęła:
- I co teraz będzie?
http://www.theargonath.cc/characters/arwen/pictures/arwen31.jpg
Galadriel długo wpatrywała się w przyjaciółkę. Milczała i patrzyła. Po prostu patrzyła. Oczy, jak dwa okruchy nieba, penetrowały każdy skrawek duszy Pani Zmierzchu. Wreszcie Undomiel usłyszała w myślach jej cichy głos:
- Nawet najmniejsza istota jest w stanie zmienić bieg przyszłości – potem Galadriel odezwała się po raz pierwszy. Cicho i spokojnie, jakby od decyzji Undomiel nie zależało wszystko. – Więc, powiedz mi, Gwiazdko, jak będzie?
Undomiel opadła bezradnie na krzesło. Zawsze była z Galadriel szczera. Nie potrafiła jej okłamać, nawet jeśli chciała. Tak więc i teraz odpowiedziała zgodnie z prawdą:
- Nie wiem.
http://www.theargonath.cc/characters/arwen/pictures/arwen71.jpg
    Ale Lady of Light już wiedziała. I rzeczywiście. Następnego dnia Las pożegnał Undomiel Evenstar, która wraz ze swoim mężem postanowiła wracać do Białego Miasta. Razem z Królową i Elessarem wyruszyli również w podróż młody kapitan Faramir, ostatni spośród Ludzi, który posiadał serce Elfa i jego przyszła żona, biała księżniczka, Eowina. Lady of Light patrzyła jak wyjeżdżają z Lasu.
http://www.herr-der-ringe-film.de/v2/media/galerie/sonstiges5/elbenzug.jpg
A kiedy straciła przyjaciółkę z oczu, spojrzała na Nenyę. Oto początek końca mocy trzech – pomyślała. Potem bez słowa wróciła na swoje drzewo. W mroku przywodziła na myśl małe oświetlone okno lub latarnię, wskazującą drogę wśród ciemności.  Wieczorem kazała wezwać do siebie Aryę. Kiedy Pani Mieczy przybyła, Lady of Light siedziała na swym tronie i patrzyła w dal. Wewnętrznymi oczami obserwowała jednak Elfkę. Tyle się w niej zmieniło. Kiedyś Pani Światła widziała zagubioną młodą Aryę, która pod wesołością i lekkim sposobem bycia ukrywała wszystkie swoje lęki i serce, które tak łatwo było zranić. Kiedyś była to młoda księżniczka, żyjąca w strachu, że ktoś w Lorien pozna jej sekret. Była niczym młodziutka trawa, niepotrafiąca się uporać z napierającym wiatrem wspomnień o Elesmerze, rodzinnym domu, gdzie za każdy błąd była dotkliwie karana. Gdzie matka, wielka królowa chciała, lecz nie potrafiła jej kochać. Galadriel dostrzegła w Aryi siebie z dawnych lat. Niechęć do wszystkiego, co królewskie. Pragnienie, by mieć skrzydła i uciec od tego, co wypada. Arya też czekała na swój świat za łukiem rzeki i Pana z jej marzeń, który jej ten świat podaruje. Tak było kiedyś. Galadriel wyciągnęła do niej wtedy dłoń. Pozwoliła, by Arya wsparła się na niej. Szeptała młodej Pani Mieczy do ucha słowa ukojenia, niezauważalnie, tak, by Arya się nie zorientowała, ucząc ją pewnych rzeczy i przyjaźnią oraz ciepłymi uczuciami lecząc jej zranioną duszę. Wreszcie podarowała jej Czerwony Pierścień, który pozwolił Aryi odczuwać uczucia innych, nigdy jednak uczucia lady Galadrieli. Szpiczastoucha odwdzięczyła jej się za to hojnie. Miłością i przyjaźnią oraz wielkim oddaniem. Lady of Light była dumna, że przez te lata stała się dla Aryi nie tylko przyjaciółką, ale siostrą.
    Tak było kiedyś. Dziś stała przed nią młoda, silna, mądra Elfka, która poradzi sobie w każdej sytuacji. Stała przed nią piękna, pewna siebie i dumna, młoda Królowa.
http://www.theargonath.cc/characters/uruviel/uruviel1.jpg
Biała Pani nawet na nią nie spojrzała. Nie musiała, czuła to. Już mnie nie potrzebujesz, zdecydowała i westchnęła w duchu. Nie patrząc na Szpiczastouchą, zapytała:
- Kochasz go?
Arya kiwnęła głową i spuściła wzrok.
- A więc odejdź z nim – powiedziała Galadriel, wciąż na nią nie patrząc. – Tylko jednej rzeczy w życiu winni jesteśmy bezwarunkowe posłuszeństwo. Miłości.
     Aryi, gdy wypowiadała te słowa, Pani Drzew zdała się chłodna niczym bezgwiezdna noc listopadowa. Szpiczastoucha pomyślała, że to po utracie Evenstar. Poczuła smutek, że nigdy nie będzie w stanie wypełnić tej luki. Nigdy nie będzie w stanie zastąpić Galadrieli Evenstar. Przyszło jej do głowy, że pewnie ją zawiodła, dlatego Pani odsyła ja od swego boku.
Następnego dnia wyjechała i Arya. Wyjechała z Logolasem, by jako jego żona zasiąść na tronie Leśnego Królestwa w Mrocznej Puszczy. Pani pożegnała Aryę ciepło. Nie wspomniała, że widzą się po raz ostatni. Machając przyjaciółce na pożegnanie, cierpiała. Moc trzech przestała istnieć. Na zawsze.
- Niech Gwiazdy oświetlają twą drogę i chronią cię zawsze, dokądkolwiek się udasz. Bądź szczęśliwa, Arya Elda – szeptała Lady of Light, stojąc na najwyższym z balkonów swego Drzewa i śledząc wzrokiem Aryę, jeszcze długo po tym jak opuściła granice pięknej Lorien. – Namarie, Gwiezdna Oblubienico…
Wraz z Aryą i Legolasem opuścił piękną Lorien najlepszy przyjaciel Elfa, krasnolud Gimli. Tego samego dnia wyruszyli w drogę powrotna do domu hobbici.     

    Kilka dni później opuścili Lorien również ostatni z Wysokiego Rodu. Czas się wypełnił. Niedługo mieli istnieć tylko w baśniach i legendach. Odchodzili, unosząc ze sobą w pamięci wspaniałe leśne królestwo i świadectwa cudów, jakie się przy nich dokonywały. A dzień odejścia ze świata Galadriel, był ostatnim z dawnych Wielkich Dni.
    Łabędzia łódź zakołysała się na wodzie.
http://www.wladca.pl/mt/biblioteka/opracowania/resolveuid/0be81b4a703e6fb6be24e2fbddf9d121
Lady of Light patrzyła z podziwem na ogromnego, dostojnego ptaka, który spoglądał na nią, błyskając okiem z bursztynu. Biały żagiel załomotał, przywołując na myśl uderzenia łabędzich, silnych skrzydeł. Galadriel zamknęła oczy, wsłuchując się w pieśń morza, która ją przywoływała. W pradawnym języku Elfów, morze było rodzaju żeńskiego. Biała Pani uśmiechnęła się na myśl, że bądź co bądź ona i morze są imienniczkami. Falkor dotknął jej ramienia.
http://www.titen.it/lotr/luo/portigrigi.jpg
- Statek przybył, by zabrać cię do domu – rzekł, a potem zanucił cicho:
Caita
carelya ammelda ar moiana.
Lanta i lómë,
utúlielyë ranyo mettanna.
A lorë si,
ar óla i epë tuller.
Entë yaitar hrestallo pella.

Ma neyilyë?
Mallo niër antalyassë?
Rato cenuvalyë
sa ilyë caurelyar oäntuvar,
varna mi inya ranqui.

Man cenilyë
eccaianna?
Ma i maiwi ninquë yaitar?
Arta i Eär
Isil néca amorta -
Ciryar utúlier an yulu le márelya.

Rómen ahyuva
ve hyellë telpina,
i cála nenissë.
Ilyë fëar autar.

I Estel vinta
ambarenna lómëo,
ter fuini lantala,
pella enyalië ar lúmë.
U-queta:
"Si utúlielwë mettanna".
Hresta ninquë yáma -
elyë ar inyë ata ómentuvalwë.

Ar elyë nauva sinomë
mi inya ranqui.

Man cenilyë
eccaianna?
Ma i maiwi ninquë yaitar?
Arta i Eär
Isil néca amorta -
Ciryar utúlier an yulu le márelya.

Ar ilyë ahyuva
ve hyellë telpina,
i cála nenissë.
Ciryar mistë
autar Númenna.

Połóż
swą kochaną i zmęczoną głowę,
Noc się zbliża,
przybyłaś do kresu wędrówki.
Śpij teraz
I śnij o tych, co dotarli tu wcześniej.
Wzywają cię teraz
z brzegów po drugiej stronie morza.

Czemu płaczesz?
Skąd na twej twarzy łzy?
Wkrótce zobaczysz,
że wszystkie twoje troski przeminą,
bezpiecznie w mych ramionach
będziesz spała.

Co widzisz
na horyzoncie?
Dlaczego białe mewy tak wołają?
Poza morzem
wznosi się blady księżyc -
Przybyły okręty by zabrać cię do domu.

I wszystko przemieni się
w srebrzyste szkło,
światło na wodzie.
Wszystkie dusze odchodzą.

Gaśnie nadzieja
poprzez nocny świat
poprzez opadające cienie
poza pamięcią i czasem.
Nie mów:
"Oto nasz kres".
Białe brzegi wzywają -
ty i ja znowu się spotkamy.

A ty wciąż w mych ramionach
będziesz spała.

Co widzisz
na horyzoncie?
Dlaczego białe mewy tak wołają?
Poza morzem
wznosi się blady księżyc -
Przybyły okręty by zabrać cię do domu.

I wszystko przemieni się
w srebrzyste szkło,
światło na wodzie.
Szare okręty odpływają
na zachód.

Kiedy wchodziła na statek, przelotnie spojrzała w bursztynowe oko ptaka, którego Elfy uważają za najmądrzejszego ze wszystkich. I przypomniała sobie słowa, wypowiedziane wcześniej do Aryi. Trzeba być posłusznym swojej największej miłości.

Ostatnio edytowany przez Galadriela (2007-11-08 22:08:06)


Powiedz mi o czym marzysz, powiem Ci kim jesteś... Co widzisz w moich oczach?


http://gfx.filmweb.pl/ph/10/65/1065/46851.1.jpg

Offline

 

#2 2007-11-12 02:46:05

Arya

Spiczastoucha, Pani Mieczy, Gwiezdna Oblubienica, Pierwsza Powierniczka Flakonu

Zarejestrowany: 2007-08-12
Posty: 99

Re: "Jest wsród Was, lecz nie jest jedną z Was"

Piękne, jak zawsze...
Przepowiednia dla Lorien...lecz czy my naprawdę ją opuściłyśmy? Nie chcę tego, Pani. Nie chcę stracić tego, co dało mi tyle dobrego...


http://www.mFoto.pl/uploads/1530/narya._7a73f.jpg
http://www.lotrplaza.com/images/ranks/L01.gif Pierwsza Powierniczka Flakonu

Offline

 

#3 2007-11-12 23:03:53

Undomiel Evenstar

Gwiazda nad Gwiazdami, Pani Zmierzchu

Zarejestrowany: 2007-09-07
Posty: 26

Re: "Jest wsród Was, lecz nie jest jedną z Was"

Trzeba być posłusznym swojej największej miłości... ale nasza przyjaźń przetrwa, Lamare... możemy nie widzieć się wieki, ale kiedy znów się spotkamy w ułamku sekundy, kiedy nasze oczy się spotkają, przekażemy sobie wszystko i znów jak siostry będziemy mogły paść sobie w ramiona i prowadzić niekończące się rozmowy a nasi mężczyźni będą czekać :-) niecierpliwie oczekuję naszego spotkania :-)

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.jestem-mscicielem.pun.pl www.narucio.pun.pl www.feralheart-super-gierka.pun.pl www.viawwwgame.pun.pl www.jumpstylepiekary.pun.pl