Złoty Las Marzeń. Tu wszystko jest możliwe

Złoty Las marzeń- tu wszystko jest możliwe...

Ogłoszenie

"zamknij oczy. Zamknij oczy, one nie pozwolą Ci zobaczyć nic. Otwórz umysł, otwórz szeroko. Stań i powiedź mi co widzisz" powiedz zaklęcie i oddaj się mu... I wejdź do Lasu, przyjacielu *** czekamy na warze propozycje rozbudowy lasu:D

#1 2007-09-17 20:32:45

Galadriela

Pani Lasu, Pani Światłości, Biała Pani

Zarejestrowany: 2007-08-12
Posty: 171

Jaśniejąca w Mroku... Znacząca drogę w Ciemności

Ponieważ Arya Szpiczastoucha, Oblubienica Gwiazd podczas trudnej i jakże niebezpiecznej wyprawy złamała rękę, choć bardzo żałuje nie może spisać i przedstawić Wam swoich wspomnień. Więc najpierw ja opowiem Wam, co z tej wyprawy przywiozła...

Potem, od niej samej dowiecie się, na jakie niebezpieczeństwa ona i Undomiel Evenstar musiały się narazić aby cała ta historia mogła się wydarzyć...

    Wjeżdżając do Lasu, Undomiel Evenstar zatrzymała się. Arya, zdziwiona podążyła za jej wzrokiem. Undomiel wpatrywała się nieprzytomnym wzrokiem w pierwszą linię Drzew.
http://www.gmf.pl/galeria/galeria/81174img_22.jpg
Czyżby coś do niej mówiły? Szpiczastoucha, która podczas wyprawy nauczyła się sztuki jazdy konnej tak dobrze jak Undomiel i ustępowała w niej teraz już tylko Galadrieli, kopnęła jednorożca piętami i zrównała się z Evenstar. Zamachała jej ręka przed nosem.
http://www.gmf.pl/galeria/galeria/81174img_23.jpg
Evenstar ocknęła się i wzdrygnęła.
- Co widziałaś? – zapytała Arya. – Czy Las coś ci powiedział? Coś nie tak?
Undomiel kiwnęła przecząco głową.
- Nie, nic… ja tylko… zamyśliłam się i to wszystko.
Evenstar, unikając wzroku Gwiezdnej Oblubienicy ruszyła do przodu. Jej wisior oprawiony w srebro zalśnił. Arya zrozumiała, że Evenstar ją okłamała. Westchnęła. A co jeśli nigdy tak naprawdę nie uda im się zaprzyjaźnić? Jeśli nigdy do końca sobie nie zaufają? Arya miała nadzieję, że ta wyprawa je zbliży, ale teraz przyszło jej do głowy, że tak się nie stało.
    Undomiel Evenstar nie powiedziała Aryi co widziała nie dlatego, że nie miała zaufania do przyjaciółki, z którą na dobre i złe, na zawsze, połączył ją pierścień noszony na palcu. Nie, Evenstar nie potrafiła się ze swoich obaw zwierzyć nawet samej sobie, a cóż tu dopiero mówić o Aryi. A w nocy budziła się o złowieszczej godzinie trzeciej nad ranem, kiedy świt jeszcze nie nadszedł, ale noc nie królowała już. O tej godzinie panował zmierzch. Panowała ona właśnie. Środek wszechrzeczy. Wielka niewiadoma. Którą w starożytnej mowie, znanej dziś tylko przez Galadriel i zapewne Falkora zwano Undomiel.
Wjeżdżając do Lasu Evenstar miała wizję swojego męża, spacerującego miedzy drzewami. A szum wiatru przyniósł słowa:
- Niech to wszystko się skończy. A potem… nie spotkamy się już więcej… Tylko pozwól mi ją zobaczyć… Ostatni raz…
http://elfynstar.com/Documents/Lakewp800x600.jpg

    Galadriel o poranku zeszła na polanę opadającą nad rzekę. Długo stąpała bosymi stopami po trawie, przechadzając się nad brzegiem rzeki i  wpatrując w horyzont. Drzewa szumiały, przepowiadając, że za chwilę wrócą Arya i Undomiel.  Pani przystroiła włosy kwiatami i kroplami rosy a potem długo tańczyła z wiatrem i dryjadami oraz najadami. Z jej serca z jakiegoś powodu odszedł smutek, pozostawiając po sobie jedynie niepewność i oczekiwanie.
http://img412.imageshack.us/img412/7876/elves1004zg3.jpg
Po chwili na polanę, kilkoma susami wbiegła Lew. Zastała Panią zamyśloną. Nie mogła nawet przypuszczać, że spłoszyła jej leśne przyjaciółki, w towarzystwie których Lady of Light potrafiła się uśmiechać. Lew zatrzymała się jednak, patrząc z niedowierzaniem na Panią, zupełnie odmienioną. Kwiaty we włosach, jakieś dziwne światło w oczach, którego odkąd znała Panią, nigdy nie widziała. Galadriel uśmiechnęła się do niej.
- Coś się stało?
- Nie, nie – odparła Lew. – To znaczy tak… Wracają.
Galadriel skinęła głową.
- Już idę.
Lew zawróciła i pomknęła w stronę granicy Lasu. Galadriela odwróciła się, by spojrzeć na wodę. Rzeka płynęła powoli, silna i spokojna. Nieustępliwa. A mgła nad jej powierzchnią tworzyła dziwne, mistyczne wzory. Biała Pani westchnęła:
- Rzeka nigdy nie jest stała… Wciąż płynie, wciąż się zmienia… Zupełnie tak jak świat.
    Zagrały trąby. To Arya Gwiezdna Oblubienica i Undomiel Evenstar wjeżdżały triumfalnie do Lasu. Wszyscy mieszkańcy zebrali się na polanie, by popatrzeć. Undomiel dosiadała swej klaczy Zorzy, a Arya jednego z jednorożców, którego na tę okazję wyznaczyła Gamgha, jako najspokojniejszego a zarazem najsilniejszego.
http://www.mFoto.pl/uploads/1547/zachod_75186.jpg
http://www.geocities.com/khallandra/Fellowship/goingtovalior_lrg.jpg
http://www.gmf.pl/galeria/galeria/81174img_24.jpg
http://iment.com/maida/tv/lordoftherings/elvesleavingforwest-2.jpg
Niezwykłą ciekawość wzbudzał jednak ich towarzysz. Był to Elf o jarzących się jak ogień włosach, oczach jak dwa szafiry, ubrany niczym król w srebrne szary i takiegoż samego koloru pelerynę, która ciągnęła się niemal po ziemi. W postawie jego i spojrzeniu była jakaś dziwna siła, która sprawiała, że trudno byłoby się mu przeciwstawić. Odwaga i dostojność właściwa tylko mądrym władcom i tym, którzy byli prawie tak starzy jak świat. Mieszkańcy parzyli na niego w zachwyceniu. Nie można było go nie podziwiać. Wyczuwało się, iż bardzo potężny. Ale jednocześnie bił od niego dziwny spokój i powaga. Rzekłbyś, iż był tak niezwykły, że prawie nierzeczywisty.
http://img251.imageshack.us/img251/967/elves13cr7.jpg
http://img296.imageshack.us/img296/8999/elves1006qn8.jpg
Na to wszystko, od strony rzeki, wyszła na polanę Galadriel. Promienie słońca ukazały się akurat zza chmur i oświetliły i tak zawsze jasną postać Pani. Lady of Light uniosła głowę i spoglądała na nich, śledząc każdy ruch przybyłych, ani trochę nie zaskoczona.
    Konie zatrzymały się. Arya zeskoczyła z grzbietu jednorożca, Evenstar poszła w jej ślady. Chwilę stały przed Panią, obie spuściwszy wzrok. Nie śmiały spojrzeć na Galadriel. Za to ich towarzysz, który stanął za plenami wojowniczek, śmiało patrzył w oczy Pani. Lustrował twarz, której nie widział sześć tysięcy lat. Napawał się ognikiem, znalezionym w oczach.
- Dobrze, że już wróciłyście – powiedziała do wojowniczek, uśmiechając się.
Arya wreszcie odważyła się podnieść oczy. Bała się tej chwili, bała się reakcji Galadriel. Nie była pewna czy Pani nie zamieni się w Białą Wiedźmę i w afekcie nie zamieni Evenstar i jej samej w dwie ropuchy albo jeszcze gorzej,  w garść popiołów. Ropuchy dałoby się jeszcze odkręcić, prochu pewnie nie.
- Pozwól Pani, to jest… - zaczęła, wskazując na gościa.
- Wiem, kto to jest – odparła Galadriel.
-Czyli ona naprawdę wie wszystko? Wiedziała po co wyjeżdżamy? Nic się przed nią nie ukryje? – zastanawiała się gorączkowo Arya. We wzroku Undomiel Evenstar również wyczytała zdziwienie.
Tymczasem Galadriel uniosła wzrok, powiodła nim ponad ich głowami. Rozsunęła delikatnie obie wojowniczki. Stanęła przed gościem. Chwilę milczeli, wreszcie Pani podała mu dłoń, która przyjął.
- Witaj w Złotym Lesie, Falkorze, Mistrzu Magicznych Przedmiotów, prawdziwy twórco potęgi Lorien.
- Galadrielo – skinął głową. Ale zanim zdołał powiedzieć jeszcze cokolwiek innego, Galadriel wysunęła dłoń z jego uścisku.
Undomiel i Arya obserwowały całą scenę, zaciekawione. Arya myślała, że wszystko idzie pomyślnie, Undomiel była jednak pełna niepokoju. I rzeczywiście. Gdy Galadriel wyciągnęła dłoń z uścisku Falkora, w jego oczach zalśniło zdziwienie. Otworzył dłoń i spojrzał na nią zdziwiony. Na otwartej dłoni Mistrza Magicznych Przedmiotów zalśniła Nenya.
http://www.council-of-elrond.com/castdb/galadriel/galadriel2.jpg
- Co jest? – zdziwiła się Arya.
Pani powiodła wzrokiem po zebranych i rzekła głosem, w której po raz pierwszy usłyszeli nowa nutę, nutę gniewu:
- Koniec widowiska! Rozejdźcie się do swoich zajęć.
Odwróciła się aby odejść, napotkała jednak przeszkodę stworzoną ze zdziwionych wojowniczek.
- A wy dwie… – powiedziała nabierając powietrza. Jej wzrok był zupełnie inny niż zazwyczaj. Lodowato zimny. Tak, że Arya walczyła ze sobą, by się nie wzdrygnąć. Wiedziała, że podobne odczucia ma Undomiel. – Wy dwie… - machnęła ręką, wyminęła je i odeszła.
    Zdziwieni mieszkańcy powiedli wzrokiem za swoją Panią, której suknia nabrała lekko niepokojącego niebiesko-lodowatego koloru. Falkor nie zważając na to, ruszył za Galadriel. Mijając wojowniczki, rzucił Aryi pierścień, który złapała w locie. Gdy Undomiel i Arya zostały już same na polanie, Szpiczastoucha zapytała:
- Czy my naprawdę dobrze zrobiłyśmy?
Evenstar westchnęła.
- No właśnie… Kto to może wiedzieć?
- Ale nie rozumiem… przecież ona go kocha, nie? – Arya zawahała się. – A może nie?
- Kocha – odparła cicho Evenstar. – Ale pewnie wolałaby nie kochać wcale.
- Więc dlaczego…
- A dlaczego o trzeciej nad ranem budzę się przerażona, a sekundy, kiedy wydaje mi się, że on umarł, zdają się wiecznością?! – odparła pytaniem na pytanie Evenstar i zadrżała jak liść na wietrze. W jej promiennych jak gwiazdy oczach pojawiły się łzy. – Straszna to odpowiedzialność kochać, kiedy wiesz, że dokonujesz wyboru, który będzie trwał tak długo jak świat będzie istniał. Niebawem zrozumiesz, Aryo… Zrozumiesz jak bardzo jesteśmy przeklęte… Jak bardzo przeklęci są ci Elfowie, którzy zdecydują się pokochać… Którzy się na to odważą…
- Ale ona nie wybrała źle – stwierdziła Arya.
Undomiel kiwnęła głową.
- Wręcz przeciwnie. Lepiej niż można było przypuszczać w najśmielszych snach…
- No to nie rozumiem! – zezłościła się Arya.
- A ja myślę, że rozumiem – stwierdziła Evenstar. – Trudno jest chyba kochać, kiedy jednej osobie zawdzięczasz tak wiele. A ona chyba myśli, że zawdzięcza mu wszystko. Jest jej wstyd, że gdyby nie jego milcząca opieka byłaby nikim. Myśli, ze to kim jest… Ze gdyby nie pierścień nie byłoby Galadriel, nie byłoby Lorien… Jest jej wstyd… Bo za tyle miłości i opieki, których już od niego doświadczyła nie ma czym odpowiedzieć.
Arya bawiła się pasemkiem włosów. Słuchała Undomiel Evenstar z niedowierzaniem. Czyżby to możliwe, żeby Galadriel, wielka Lady of Light, którą wszyscy kochali i szanowali, ale po cichu również się jej bali, aż tak mało w siebie wierzyła. Trudno było dać wiarę w coś takiego.
- Galadriela za długo była przyzwyczajona do tego, że to ona się wszystkim opiekuje. To ona dba o nasze bezpieczeństwo, chroni nas. Zbyt długo pragnęła, by to o nią ktoś zadbał, by nie musiała się przejmować o wszystko i wszystkich, lecz by czuła, że to ona jest chroniona, że nie musi się bać, bo jest ktoś, kto prędzej umrze, niż pozwoli ją skrzywdzić. A teraz, gdy znalazł się ktoś taki, kto chce się nią zaopiekować, zupełnie się pogubiła. Bo ona nie wie jak to jest, gdy ktoś inny się o ciebie troszczy. Pogubiła się, Aryo. Musisz jej wybaczyć.
Arya westchnęła. Rzeczywiście Galadriela tyle dla nich robiła. A oni nawet nie pomyśleli, nigdy nie podziękowali. Bezpieczeństwo przyjęli za rzecz zupełnie naturalną, która nigdy nie może ulec zmianie. Nie przyszło im do głowy ile energii i wysiłku kosztuje Panią zapewnienie im tego bezpieczeństwa.
- Chodźmy – powiedziała Evenstar. – Odpoczniemy po podróży, naleję  ci miodu na uspokojenie.
- Źle zrobiłyśmy – Arya nie ruszyła się z miejsca.
- Dogadają się.
- Skąd możesz to wiedzieć?
- Mają wszystkie lata świata przed sobą… wystarczy czasu, by się dogadać.
   

    Galadriel wybiegła na polanę. Zatrzymała się na brzegu rzeki, wzrok wbiła w drzewa na drugim brzegu. Śnieżnobiałą suknia targnął wiatr, wyrwał z włosów kilka kwiatów, które porwał razem z sobą. Zamknęła oczy. O brzeg raz po raz uderzały perły, w które zamieniały się łzy Pani.
http://img141.imageshack.us/img141/9933/1003rc9.jpg
- Ponad sześć tysięcy lat się zastanawiałem, co ci powiem, kiedy wreszcie znów cię spotkam…  I prosiłem los, by ten dzień nadszedł. Otwierałem oczy i zastanawiałem się, czy to będzie ten, w którym zobaczę na horyzoncie posłańca i po chwili dowiem się, że Biała Pani z Lorien mnie wzywa. Ale ten dzień nie nadchodził. I wreszcie zrozumiałem, że nigdy nie nadejdzie. Lady of Light nie chciała mnie widzieć.
- Dlaczego nie wsiadłeś na łódź, dlaczego nie odpłynąłeś? – zapytała, wciąż stojąc do niego plecami. Wierzchem dłoni, ocierała łzy. Lasowi nie potrzeba więcej pereł.
- Galadrielo, tak niewiele trzeba aby odejść… Ale wraca się przecież znacznie trudniej. Bo nawet ci, co nie odchodzą, nie zawsze powrócą. Znałem kiedyś dziewczę, piękne jak poranek. Wieczorem, gdy kładłem się spać, spała na moim ramieniu, ale gdy otworzyłem oczy, już jej nie było. Odeszła jak sen… Jak marzenie… A razem z nią poczułem, że odeszły anioły… I Choć czekałem, ona już nie znalazła drogi, by wrócić.
- Nie ma żadnej Galadrieli, Białej Pani, Lady Of Light – powiedziała.
- Nie? – zdziwił się. – To ty ją stworzyłaś, ty mi się tak przedstawiłaś. Ale dobrze, nadajmy jej nowe imię. Rzeczywiście ten sindarski jest taki… mało elfi. Nazwijmy ja więc Alatariel… Ponieważ, gdziekolwiek byłaś potrafiłem łatwo cię odnaleźć, zostawiałaś ślad tak wyraźny, że nigdy go nie zgubiłem.
- Więc skoro wciąż byłeś blisko, czuwałeś, dlaczego nigdy się nie ujawniłeś?
- Bo nie byłem pewien, czy tego chcesz. To ty odeszłaś… Ty więc musiałaś wrócić. Milcząco śledziłem więc twoje ruchy, wyczekując tylko na chwilę, kiedy zdecydujesz się mnie odnaleźć… Gotowy wtedy wystąpić z cienia. Ale ty nie pragnęłaś spotkania, więc czekałem.
- Galadrielę stworzyła Nenya, ty ją stworzyłeś – przerwała mu.
- Kiedy wreszcie zrozumiesz, że pierścień czerpie tylko z tej mocy, którą nosisz w sercu? W samym pierścieniu nie ma magii. To tylko błyskotka. Lecz jeśli błyskotkę założy Istota, która jest pełna magii, pierścień skupi ją w sobie.
- To niemożliwe.
- Nic nie jest niemożliwe, choć są dni, kiedy trudno w to uwierzyć.. Ale ja wiem, że masz w sobie wiarę… Nawet wtedy, kiedy się zdaje, że już nie wyjdzie nic… Nigdy nie przestajesz wierzyć. To czyni cię silną, Galadriel. To cię odróżnia od dwóch pozostałych właścicielek pierścieni. Masz w sobie wiarę… Wiarę, w która tobie samej trudno jest uwierzyć, a z której Nenya obficie czerpie.
- Wiara…Ona daje siłę, by się wzbić – powiedziała Lady of Light, wyciągając w włosów jeden kwiat i bawiąc się nim. – Dlaczego pozwoliłeś się tu przywieść? Dlaczego?
-Przyjechałem bronić marzeń w bitwie o szczęście po to by razem być. Bo łatwiej razem jeszcze raz się wzbić. Jeszcze wyżej, niż kiedykolwiek dotąd.
- Ale ja nie odpłynę.  Nie odejdę z Lorien.
- Ale ja tego od Ciebie nie wymagam, Galadriel. Rozumiem cię. Ja wiem, że łatwiej ukrywać lęk, niż go pokonać. Ale czy naprawdę tego chcesz? Drżeć przez cała wieczność, jak liście, na które patrzysz. Pamiętasz, co ci powiedziałem wtedy, sześć tysięcy lat temu?
- Że jesteś pewien, iż Tamlin przestał szukać, bo już znalazł… tak, jak ty.
- Pozwól mi a będę to powtarzał przez wszystkie dni aż do końca świata, aż do momentu, kiedy mi uwierzysz  - podszedł i położył jej dłoń na ramieniu.
Galadriel odwróciła się.
- Ale jaj już ci wierzę – wyszeptała, odwracając się i w wtulając w niego twarz. Wstrząsnął nią szloch tak potężny, na jaki nigdy nie pozwoliłaby sobie przy przyjaciołach. Teraz była zupełnie słaba. Jak źdźbło trawy podczas silnego wiatru. Płakała i płakała, nie mogąc przesłać. A jej łzy, jako perły znaczyły przestrzeń dookoła nich.
- Płacz, Galadrielo, płacz spokojnie. Zbyt długo ukrywałaś łzy – powoli, uspokajająco głaskał ja po włosach. Czystym, jasnym, płynnym złocie. – Płacz, płacz. Nie musisz być cały czas dzielna, tak odważna i twarda, że to aż boli. Już nie trzeba, Galadrielo.
Mocno chwyciła poły srebrnego płaszcza. Zacisnęła dłonie tak mocno, że zdziwił się, iż w niewieście może żyć tyle siły. Wczepiła się w niego tak mocno, jakby już nigdy nie miała puścić. Jakby był jej ostatnią deską ratunku przed nią samą. Przed lękiem i obawami, które nosiła w sobie, a które tak długo była zmuszona samotnie odpychać.
- Teraz odpocznij. Zbyt długo byłaś dzielna. Byłaś ostoją i podporą dla wszystkich. Żywą odwagą… Ale teraz jestem z tobą. I już nie musisz wciąż być dzielna, nieugięta i stanowcza, naprawdę.   Jestem przy tobie i zostanę. Zadbam byś była bezpieczna. Byś kładła się spać i wstawała bez lęku w sercu już zawsze – powoli sączył w jej uszy uspokajające słowa, a pięści nieznacznie się rozwierały, aż w końcu poczuł, że oparła o jego pierś otwarte dłonie.
Oto była chwila, na którą oboje czekali dwa tysiące lat. Galadriel trwała, wtulona w Falkora i pomyślała, że chciałaby, aby czas się teraz zatrzymał. Teraz już wszystko będzie dobrze. On nie da zrobić jej krzywdy. Ale kiedy wreszcie, odsunęła się od niego Mistrz Magicznych Przedmiotów podał jej ramię.
- To co, idziemy do nich?
Galadriel przyjęła zaproponowane jej ramię i oboje ruszyli w górę, na polanę, a potem do Lasu.
    Mieszkańcy Lasu jeszcze zanim zobaczyli Panią w towarzystwie ukochanego, uśmiechniętą i szczęśliwą i z jakimś dziwnym błyskiem w oku, którego wcześniej nigdy nie widzieli, a który bardzo im się spodobał, zrozumieli, że coś się zmieniło.
W jednej chwili liście z drzew zaczęły opadać a ich miejsce zajęły świeże, młode liście i przepiękne kwiaty o niezwykłej woni i wszystkich kolorach tęczy.

Arya zalała cały smutek miodem. Evenstar, dziwnie niespokojna, chodziła po sali. Z jej twarzy znikł filuterny uśmiech. Jakby mała, zabawna dziewczyna uciekła ze swojej powłoki. Została już tylko stara, krusząca się powłoka w postaci Elfki, której Arya stwierdziłaby, że nie zna, gdyby nie była pewna, czy oczy nie zawodzą jej z powodu wypitego miodu.
- Co właściwie znaczy twoje imię? – zagadnęła, by przerwać cisze, która aż dzwoniła w uszach. Ciuszka i niezręczna.
- To ze staroelfickiego… - odparła Evenstar. – Mówi się, że oznacza środek wszechrzeczy. Ani początek, ani koniec. Ani rozkwit ani klęskę. Nie jest to już dzień… ale noc także nie… Powszechnie tłumaczy się moje imię jako Gwiazda Wieczorna… niewielu jednak wie, że tak naprawdę Undomiel oznacza Pani Zmierzchu… - Undomiel zaśmiała się. – Aby mnie udobruchać, oszukać Los, który na zawsze zapadł zmierzchem na moim życiu rodzice nadali mi drugie imię Evenstar… Imię przejęte po tym magicznym wisiorze – wskazała na gwiazdę na swej szyi. – Nazwali mnie Evenstar… Wieczna Gwiazda. Ale jest w tym jakiś smutek, gdyż już na zawsze pozostanę Wieczną Gwiazdą Zmierzchu.
http://elfynstar.com/Documents/Arwen-wp800x600.jpg
Arya odwróciła wzrok i wstała z wrażenia.

- Wiosna jesienią, czy się upiłam? – czknęła zrozpaczona Arya, odkładając kufel z modem, który sobie przyniosła.
Evenstar, która stała przy gałęziach i patrzyła na polanę przed drzewem Galadriel, zaśmiała się i rzekła:
- W sercach na pewno.
Arya podbiegła do niej. W samą porę, by ujrzeć wychodzącą na polanę Panią w towarzystwie Falkora. Lady of Light była uśmiechnięta i szczęśliwa, a ponadto wyglądała jak nie ona.
http://www.theargonath.cc/characters/galadriel/pictures/grotklair2.jpg
Była jakby swoją własną młodszą wersją. Cała promieniała, zdawała się być ciepłym, słonecznym promykiem, który nie zgaśnie lecz będzie trwał.
http://www.theargonath.cc/characters/galadriel/pictures/grotklair4.jpg
- I taką ją zapamiętałam – rzekła triumfalnie Evenstar. – Tak właśnie niegdyś wyglądała księżniczka Lamare.
http://www.theargonath.cc/characters/galadriel/pictures/gfotrfarewelll2.jpg
http://www.theargonath.cc/characters/galadriel/pictures/gfotrfarewelll7.jpg
    I tak przez kilka dni trwała sielanka. Las kwitł i żył pełnią życia, tak jak jeszcze nigdy wcześniej. Ptaki śpiewały, drzewa szumiały, a jednorożce i pegazy zdawały się upajać magią miejsca. Tam, gdzie przeszła Pani Lasu natychmiast pojawiało się nowe drzewo i rosło, rosło, rosło z zastraszającą szybkością.
http://img127.imageshack.us/img127/6031/elv968ge.jpg
Sama natomiast Galadriel śmiała się, żartowała i śpiewała tak pięknie, a wesoło jak jeszcze nigdy dotąd. Cała jej istota zdawała się promienieć. Jeździła z Falkorem konno, spacerowała lub czytała razem z nim książki. Można rzec, że praktycznie się nie rozstawali. Arya uwielbiała ją odwiedzać. Zawsze, wiedziała co zastanie. Oboje  elfach władców, siedzących na swych tronach. Gdy wejdzie, Mistrz poda rękę Pani i zejdą tak do niej po białych stopniach dostojni, uśmiechnięci, rozpromienieni, szczęśliwi.
http://www.theargonath.cc/pictures/galadrielceleborn/galadrielceleborn7.jpg
Falkor zapyta ją o nowe umiejętności walki, jakie nabyła od Undomiel, Pani zażartuje, uściska ją lub zaprosi na posiłek. Arya nie mogła sobie wyobrazić, że kiedyś znała inną Galadriel, ani też, że dawna Biała Pani może wrócić.
    Wieczorem Lady of Light wraz z Mistrzem otworzyli bal na polanie, by po chwali zupełnie niepostrzeżenie z niego zniknąć. W świetle księżyca spacerowali na rzeką, wsłuchani w odgłosy zabawy. Po chwili Pani puściła jego ramię i podeszła do brzegu rzeki.
http://img183.imageshack.us/img183/5792/elf36ao7.jpg
Żartobliwym tonem rzekła:
- No, więc powiesz to wreszcie?
Falkor zaśmiał się.
- Przecież wiesz, Galadriel, że zrobiłbym dla ciebie wszystko. Czyż nie dałem już tego dowodu?
Galadriel odwróciła się i wbiła w niego wzrok. Czujny i bystry, jak niegdyś.
- Ale ja nie żądam wszystkiego – odparła. – Mnie chodzi tylko o jedno słowo… kocham.
Oboje wrócili myślami do pewnej chwili sprzed ponad sześciu tysięcy lat. Leżeli na pomoście nad jeziorem. Galadriel palcami muskała powierzchnię wody, wpatrując się w przeciwległy brzeg jeziora.
- To inaczej… powiedziałeś jej kiedyś, że ją kochasz?
Cisza.
- A komukolwiek powiedziałeś?
Cisza.
- Tak myślałam… że jesteś z tych.
- Z których, tych?!
- No… z tych trudniejszych.
- Tak myślałam – odparła Pani i wyminęła Falkora. – Sześć tysięcy lat i nic się nie zmieniło. Odejdź Falkorze, nie miałeś czego szukać w Lorien.
    Następnego dnia, Mieszkańcy zdziwili się bardzo, kiedy otworzyli oczy. Kwiaty, zwiędłe i pomarszczone leżały na ziemi. Lorien wydało im się nagle dziwnie szare. Arya, widząc to, natychmiast pobiegła zobaczyć się z Panią. Zastała ją w bibliotece. Undomiel nie było, gdyż już od jakiegoś czasu całymi dniami przechadzała się po Lesie szukając własnego drzewa. Pani siedziała w bujanym fotelu. Na widok Szpiczastouchej, Lady of Light uśmiechnęła się.
- W czym mogę ci służyć, Aryo?
Arya powiodła wzrokiem po pomieszczeniu. Szukała zmiany, jaka w nim zaszła. Nie mogła sobie uzmysłowić co, ale coś tu się zmieniło. Coś nie odbywało się tak, jak powinno. Wreszcie uzmysłowiła sobie, co było nie tak. Falkor nie towarzyszył Galadrieli. Ale zanim zdążyła o cokolwiek zapytać, uspokoiła się, widząc, iż Mistrz wspina się po stopniach, do biblioteki. Przywitał się z Aryą, a potem minął ją, podszedł do Galadriel i dwornie się ukłonił.
- Spełniam więc twoje życzenie, Pani – powiedział. – Czy podasz mi choć jeden powód, dla którego nie powinienem odchodzić? Choć jeden, który sprawi, że zmienię decyzję?
Lady of Light pokręciła przecząco głową.
- Nie mogę – odparła.
Falkor wyciągnął coś zza peleryny. Był to kwadrat granatowego niczym niebo w nocy materiału. Kiedy go rozwinął, Arya zamknęła oczy, gdyż blask był zbyt silny. Gdy po chwili je otworzyła, zobaczyła, że na materiale spoczywa sznur pereł. Zaskoczona Galadriel dotykała ich dłonią.
- Oto jak płacze Światło i jak wyglądają jego łzy – rzekł. – Oby nie płakało już nigdy więcej, aż do końca świata – powiedział, wręczając sznur Galadriel. Potem ukłonił się i odwrócił. Kiedy był już przy schodach, usłyszał:
- Fakorze?
Odwrócił się natychmiast.
- Pozwól słuchać ciszy, czasami bywa lepsza niż potok słów…
- Wybacz mi, ze chciałem od ciebie więcej, niż mogłaś mi dać.
Odwróciła wzrok, lecz Arya widziała doskonale jak jej pieści zaciskają się w bezsilnej złości. A może z bezsilności.
- Wybacz mi, ze zajęło ci sześć tysięcy lat, przekonanie mnie… tak, jesteś ode mnie mądrzejsza. Zawsze byłaś. Miłość nie istnieje. Nigdy jej nie było. Więc nie można przedłożyć miłości do kogoś, miłości jednej, ale po kres świata, nad własne życie. Zbyt słabe z nas istoty, by to czynić. Więc lepiej, tak jak ty, nie decydować się na to nigdy. Zbyt wiele ryzyko. Nie można na własne życzenie unieszczęśliwić się aż po kres wieczności. Teraz to wiem. Po sześciu tysiącach lat. Wyruszam więc, by wreszcie ułożyć sobie życie, o Pani. Namiarie, Alateriel 
- Ja też się czegoś dowiedziałam, Falkorze. Nie jestem ci nic winna. Falkora, Władcy Magicznych Przedmiotów nie byłoby dziś, gdyby wtedy nie spotkał Galadriel, której nie odnalazł rankiem na swym ramieniu, tak jak Tamlin Lorien. Och, Falkorze, w równym stopniu naznaczyłam twoje życie, co ty moje. Nie jestem ci więc nic winna – powiedziała Pani Lasu, wciąż ściskając w dłoniach sznur pereł.
Po twarzy Elfa, która, mimo całej miłości jaką Arya darzyła Legolasa, musiała przyznać była wyjątkowo piękna, przebiegł grymas okropnego wewnętrznego bólu. Arya wzdrygnęła się przestraszona. Pani kontynuowała:
- Za późno by kłamać i tak nie uda się… czy tak będziemy trwać, osobno już dawno, choć razem cały czas? Czy nie prościej jest się rozstać, raz… ale już na zawsze? Odpłyń, odpłyń, Mistrzu i zabierz ze sobą całą pamięć o sobie i wspomnienia Galadriel, Białej Pani z Lorien…
- Może nie nam pisana jest, taka miłość aż po życia kres… - szeptał do siebie Falkor, słysząc bezlitosne słowa Białej Pani.
Zbiegł po schodach. Pani podeszła do szpary w koronie drzewa. Lekko odsunęła liście. Obserwowała. Falkor spojrzał w górę, lecz Galadriel się nie cofnęła, jej wzrok był twardy i zimny, bezlitosny. Arya nie potrafiła tego zrozumieć. Jak mogła pozwolić mu odjechać? Dlaczego nie zbiegnie go zatrzymać? Przecież ona go kocha i on zdaje się kochać ją do szaleństwa, więc co z nimi?
- Czasami kochamy się za bardzo… tak bardzo, że aż nie umiemy ze sobą być – powiedziała Lady of Light, odczytując jej myśli.
- Nie rozumiem tego – rzekła Arya, pełna gniewu.
- I obyś nigdy nie musiała zrozumieć – rzekła Pani, gdy Falkor ruszył z kopyta, mijając w galopie fontannę. – Bo czasami nie trzeba wszystko… - stwierdziła Pani Światłości, odwracając się do niej. – Wystarczyłoby jedno słowo. Które ma większą siłę, niż wszystko inne razem… Ale najwidoczniej łatwiej jest odejść.
- Ale ty też nie jesteś bez winy! - wyrzuciła jej Arya. Była zła. Bardzo zła.
- Owszem – rzekła Biała Pani, ściskając w dłoniach sznur pereł. – Ale może jeszcze kiedyś mnie zrozumiesz i… wybaczysz –stwierdziła Pani, mijając ją i schodząc po stopniach w dół. – A teraz przepraszam, obowiązki.
- Poczekaj, Pani. Powiedz mi jeszcze. Co Mistrz do Ciebie powiedział?
- W starożytnej mowie. Namarie oznacza żegnaj, również w sensie żegnaj na zawsze, nie spotkamy się już więcej… tak żegnały się Elfy odpływające za morze z tymi, które zostawały tu lub odwrotnie. - Lady of Light, która była już na schodach, odwróciła się, by jej odpowiedzieć.
- A to drugie słowo?
- Masz na myśli, Alateriel.  Nie da się jednoznacznie tego przetłumaczyć. Oznacza ono mniej więcej w tłumaczeniu na wspólną mowę Jaśniejąca w Mroku , ale również Znacząca Drogę Pośród Ciemności…
- Nie rozumiem was! Czy wy lubicie się unieszczęśliwiać?! Głupcy – krzyczała za nią rozeźlona wojowniczka, gdy Pani ponownie zaczęła się oddalać.
    Tupiąc nogą, złorzecząc i klnąc na czym świat stoi, wracała do domu. Tym bardziej zdziwiła się, gdy o świcie zbudził ją głośny galop i końskie rżenie. Arya, rozeźlona, otworzyła oczy. Kto jest tak nienormalny, by budzić ją o tej porze! Czy oni już wszyscy powariowali?! Przypasała miecz, zastanawiając się, kogo jej przyjdzie zabić – Gamghę, że nie pilnuje swoich jednorożców i te budzą, biedną niewyspaną Aryś przed południem? A może Taleję, która nie dopilnowała pegazów? Gorzej, jeśli to Evenstar urządza sobie przejażdżkę na Zorzy. Ta się nie da zabić bez walki. Pani Drzew zwykle tędy nie jeździ, więc to nie ona. Arya, wybiegła na gałąź swojego drzewa z zamiarem zeskoczenia na dół, dokładnie w momencie, kiedy Mistrz wziął pod nim zgrabny zakręt.
- A ten co? – zdziwiła się Arya. – Przecież wczoraj wyjechał…
Arya zeskoczyła i pobiegła za Falkorem.
    Mistrz zatrzymał konia, przed drzewem Pani. Ogromny wierzchowiec, okręcił się w miejscu i uderzył nerwowo przednimi kopytami w ziemię, gotowy do dalszego biegu. Falkor jednak trzymał mocno.
- Galadrielo! Biała Pani z Lorien zejdź do mnie! – krzyknął mocnym głosem.
    Po chwili na schodach ukazała się Galadriel. Uśmiechając się, zeszła na polanę i podeszła do Falkora, który zeskoczył z grzbietu wierzchowca. Arya, obejrzała się zdziwiona. Za jej plecami zebrał się chyba cały Las, a na jednym z balkonów drzewa Galadriel, zobaczyła Evenstar. Falkor tymczasem wziął białe dłonie Pani w swoje i powiedział:
- Galadrielo, przecież ja cię kocham.
Pani przytuliła się do ukochanego. Zaśmiała się.
- Wiem Falkorze. I ja ciebie kocham.
Słysząc to, Mistrz Magicznych Przedmiotów uniósł Lady of LIght i okręcił się z nią wokół własnej osi, a gdy już postawił Panią Drzew na ziemi, chwilę w milczeniu wpatrywał się w oczy jak dwa kawałki nieba. Cały Las wstrzymał oddech, oczekiwał. Doczekał się. Falkor pocałował Galadriel, a Arya razem z całym Lasem zaczęła klaskać i wiwatować. Drzewa natychmiast ponownie pokryły się kwiatami, rozsiewając w powietrzu niezwykłe wonie.
- Właśnie o to chodziło – stwierdziła Arya, wywołując ogólną salwę śmiechu. – Zimą się zrobi lato, latem zimę, a jesieni to w ogóle być nie musi… No co? – zdziwiła się wojowniczka. – Z czego się śmiejecie? Z siebie się śmiejcie…
    Galadriel i Falkor śmiali się, patrząc na Aryę, Gwiezdną Oblubienicę ich wielką przyjaciółkę. Mistrz złapał swoją Panią za rękę. Szepnął jej coś na ucho, a Galadriel, śmiejąc się, skinęła głową.
http://iment.com/maida/tv/lordoftherings/galadriellaughingpleased-2.jpg
Potem uniosła dłonie, a na głowy wszystkich zaczęły spadać płatki białych, czerwonych i żółtych róż. Drzewa ponownie zakwitły. I tego właśnie dnia zaczęła się dla Elfów złota Era. I nigdy już potem ani przedtem nie było miejsca tak wspaniałego i pełnego wszelakich cudowności jak Złoty Las Marzeń Lorien, gdzie podobno obok siebie mieszkały wampiry, Elfy, driady i najady, rusałki i trytony, a gdzie na najwyższym wzniesieniu na najwyższym Drzewie na białych tronach zasiadali Galadriel Lady of Light i Falkor Mistrz Magicznych Przedmiotów. Lecz oto czekała na nich kolejna próba… Ale to jest już zupełnie inna historia…


Powiedz mi o czym marzysz, powiem Ci kim jesteś... Co widzisz w moich oczach?


http://gfx.filmweb.pl/ph/10/65/1065/46851.1.jpg

Offline

 

#2 2007-09-17 20:55:46

Arya

Spiczastoucha, Pani Mieczy, Gwiezdna Oblubienica, Pierwsza Powierniczka Flakonu

Zarejestrowany: 2007-08-12
Posty: 99

Re: Jaśniejąca w Mroku... Znacząca drogę w Ciemności

Taak. Niby byłam świadkiem tych wydarzeń, ale jednak, czytając je, opisane przez Ciebie, Pani, przeżywam to jeszcze raz. I ciągle zastanawiam się, jak można próbować zrezygnować z miłości z powodu...strachu? Chęci opiekowania sie nad nami? Nie wiem...


http://www.mFoto.pl/uploads/1530/narya._7a73f.jpg
http://www.lotrplaza.com/images/ranks/L01.gif Pierwsza Powierniczka Flakonu

Offline

 

#3 2007-09-17 21:02:02

Undomiel Evenstar

Gwiazda nad Gwiazdami, Pani Zmierzchu

Zarejestrowany: 2007-09-07
Posty: 26

Re: Jaśniejąca w Mroku... Znacząca drogę w Ciemności

Piękna historia, Lamare, cudownie było znów ujrzeć twoją jasną twarz w młodzieńczym blasku... szczerze mówiąc obawiałam się, że odtrącisz Falkora a kwiaty w naszym Lesie już nigdy nie zakwitną... ubrałaś to w piękne słowa.... to chyba najlepsze z twoich opowiadań :-)

Offline

 

#4 2007-09-18 18:07:55

Arya

Spiczastoucha, Pani Mieczy, Gwiezdna Oblubienica, Pierwsza Powierniczka Flakonu

Zarejestrowany: 2007-08-12
Posty: 99

Re: Jaśniejąca w Mroku... Znacząca drogę w Ciemności

A jakież opowiadanie o miłości, i to miłości tak pięknej, jak ta mogłoby nie być piękne? Nie wspominając juz oi tym, że wyszło spod pióra tak wybitnej autorki:)


http://www.mFoto.pl/uploads/1530/narya._7a73f.jpg
http://www.lotrplaza.com/images/ranks/L01.gif Pierwsza Powierniczka Flakonu

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.thunder.pun.pl www.demetri-forum.pun.pl www.analityka-med.pun.pl www.demonmt2.pun.pl www.wyspakhorinisrp.pun.pl