Złoty Las Marzeń. Tu wszystko jest możliwe

Złoty Las marzeń- tu wszystko jest możliwe...

Ogłoszenie

"zamknij oczy. Zamknij oczy, one nie pozwolą Ci zobaczyć nic. Otwórz umysł, otwórz szeroko. Stań i powiedź mi co widzisz" powiedz zaklęcie i oddaj się mu... I wejdź do Lasu, przyjacielu *** czekamy na warze propozycje rozbudowy lasu:D

  • Index
  •  » Z życia Lasu
  •  » Czy mogło być inaczej... dłużej trwać choć o jeden sen? (część I)

#1 2008-08-30 15:42:00

Galadriela

Pani Lasu, Pani Światłości, Biała Pani

Zarejestrowany: 2007-08-12
Posty: 171

Czy mogło być inaczej... dłużej trwać choć o jeden sen? (część I)

Biała Pani siedziała przy biurku. W zamyśleniu przekładała książki. Roderyk siedział obok i przyglądał się Pani. Dziwiła go zmiana, jak w niej zaszła od ich ostatniego spotkania. Gdy do Lorien przybyło lato również Pani jakby odmłodniała. Ciężkie suknie ustąpiły miejsca zwiewnym i lekkim białym sukienkom za kolana. Włosy nosiła teraz spięte w kok, zwykle ozdobione kwiatami i liśćmi drzew. Jej oczy niebieskie, podczas deszczu czasem szare, nabrały dziwnego stalowego, nieco hardego koloru. A jednak przy tych wszystkich zmianach pozostała sobą. Zwiewną, dobrą i piękną Panią Elfów.
http://www.vpx.pl/up/20080830/1210825604.jpg
Choć była teraz bardziej zadowoloną z życia dwudziestolatką niż najstarszą na świecie istotą. Z jakiegoś powodu wydawała się nagle młodsza od swych przyjaciółek. Pani podniosła oczy znad książek leżących na stoliku. Starała się zrobić na półkach miejsce dla tych, które przywiózł Roderyk.
- O czym myślisz? – zapytała.
- O tobie – odparł szczerze i przyłożył do ust lutnię Pana.
Ten instrument odkrył dopiero tu, w Lorien. Przypominał rząd posklejanych ze sobą coraz krótszych flecików. Gdy dmuchnął z fletni wydobywały się piękne dźwięki. Raz było to padanie deszczu, innym razem dźwięk prószącego śniegu, jeszcze innym razem szum drzew. Najbardziej jednak lubił grać stare ballady o pięknym, ale zarazem melancholijnym brzmieniu.
    Zagrał. Wiedział, że tak będzie. Podniosła głowę znad woluminów i spojrzała na niego nieco zaskoczona. Uśmiechnęła się i zanuciła.
http://www.vpx.pl/up/20080830/ksiezniczka2gi0.jpg
Potem już bez słowa zaczęła pląsać po pokoju. Ruchy miała lekkie i szybkie, jak przystało na Elfa. Bose stopy pląsały po kamieniach jasnego parkietu, odbijając jej roztańczoną sylwetkę i złote włosy niczym węże, wijące się wokół jasnej twarzy.
- Lubię tę pieśń – wyjaśniła przepraszająco, napotkawszy jego wzrok. Zatrzymała się wpół obrotu.
Kiwnął głową.
- Nie jest to jakaś prawda objawiona. Wszyscy potrzebują być kochani – stwierdził.
Galadriela bezwiednie spojrzała na zachód. Przed oczami miała tylko bezkresny las, ale gdzieś tam, poza horyzontem był port.
- Dobrze, że czasami można żyć, jakby nie istniał świat – odparła, wyciągając ze stosu jedną książkę.
- Weiser Dawidek? – zdziwił się.
- Dobrze czasem wrócić do wspomnień – odparła tajemniczo.



    Wampirzyca szła szybko przed siebie. Nie mogła jeszcze przywyknąć do tych dziwnych białych kwiatów w formie dzwoneczków, do których lgnęły wszystkie wróżki. Teraz porastały już wiele z polan w Lorien. Wampirzyca zerwała kilka.
http://www.vpx.pl/up/20080830/elf3.jpg
Potrząsnęła, by wydobyć piękny zapach. Wtedy wyczuła ruch. W umyśle zobaczyła obraz driady, która staje na środku rzeki i czeka. W jej kierunku zbliżał się właśnie jeździec na karym koniu. Kiedy stanął przed nią, rozmawiali chwilę. Driada początkowo kręciła przecząco głową, ale potem skłoniła się. Powietrze zafalowało i Brama Elfów została otwarta. Jeździec przejechał obok niej. Wampirzyca wyczuła, że zwalnia.
- Witaj, Wampirzyco – rzekł. – Prowadź proszę do Galadrieli, Białej Pani z Lorien.
- A ktoś ty? – zapytała Wampirzyca.
- Przyjaciel – odparł jedynie, ale Wampirzycy to z jakiegoś powodu wystarczyło.


    Galadriela zdziwiła się, czując falowanie powietrza. Roderyk zauważył, że na chwilę zmrużyła powieki. Powietrze poruszyło się i już po chwili przed Galadrielą stała przywódczyni driad.
- Dlaczego otworzono Bramę bez mej zgody?
- Wybacz Pani Drzew – driada skłoniła się. – Ale ten człowiek przekonał nas. Jest przyjacielem drzew, a poza tym byłyśmy mu winne przysługę.
- Któż to?
- Wybacz pani, obiecałyśmy, że nie zdradzimy.
Lady of Light kiwnęła głową i ruszyła lekko dłonią, odsyłając driadę.
- Co teraz, pani? – zapytał Roderyk.
- Czekamy – odparła Pani  Światła, sięgając po książkę.


    Arya zaśmiała się. Podczas pobytu u Legolasa bardzo zatęskniła ze Evenstar. Kiedy więc wróciła, od razu wzięły się za ostry trening. I to od samego rana! Teraz więc, gdy dochodziło południe, Arya niemal nie czuła rąk. Powoli szły właśnie w stronę Drzewa Pani, kiedy przegalopował koło nich jeździec na czarnym koniu.
- A to co za jeden? – zapytała Arya.
Evenstar zmarszczyła brwi.
- Ty wiesz, jakbym skądś go znała… ale nie, chyba nie… a może… nie wiem, nie, jednak nie pamiętam.
Jeździec zeskoczył z konia i spojrzał w górę. Widać to co zobaczył naprawdę go zadziwiło, bo na chwilę oniemiał. Evenstar też przystanęła, wyraźnie się nad czymś zastanawiając. Ja naprawdę skądś go znam, zastanawiała się. W tym momencie u szczytu jednych ze schodów ukazała się Biała Pani. Jej twarz rozjaśnił uśmiech, kiedy spostrzegła przybysza. Zbiegła po schodach i rzuciła się u na szyję. Przybysz śmiejąc się okręcił się z nią dookoła własnej osi, ale chyba się zachwiał, bo upadli na trawę.
- Ty go może i nie znasz – skwitowała Arya - ale nasza Pani z pewnością.
- Zamknij buzię, Aryo – zaśmiała się Undomiel, widząc reakcję przyjaciółki. – Bo ci jeszcze jaka pszczoła wpadnie.
- Bardzo śmiesznie… sama wyglądasz podobnie. Pani nigdy nie reagowała na nikogo tak entuzjastycznie.
- Nie martw się. To nie oznacza, że zaraz wyjdzie za niego za mąż.
Arya aż się wzdrygnęła na tę myśl. Ale coś jej się w obcym przybyszu jednak nie podobało. Ta radość Galadrieli, gdy go zobaczyła. Arya pomyślała, że ostatecznie jest jeszcze Gustynian. Ale ten on bardzo dawna nie dawał znaku życia. Arya coraz bardziej obwiniała się o to, iż sprowadziła go do Lorien. Może lepiej byłoby dla Pani, gdyby ponownie się nie spotkali? W każdym razie wyglądało na to, że tym razem rozstali się ostatecznie. Ale ten przybysz był inny. Przyniósł ze sobą wiatr i poruszenie wśród Drzew. I jakąś radość dziwną. Arya pewnie jeszcze by się nad tym zastanawiała, gdyby nie Evenstar, która szybko wyszła z cienia i ruszyła przez polanę w stronę Pani Lorien.
    Mężczyzna podał Galadrieli dłoń i podnieśli się z trawy.
- Co tu robisz?
- Postanowiłem obudzić się w twoim śnie – odpowiedział, śmiejąc się. - Bo naprawdę mieszkasz we śnie, Maleńka.
Arya zatrzymała się zmieszana. czy dobrze usłyszała. Widząc je, Galadriela uśmiechnęła się.
- Wszystkie dobre duchy pozdrawiają cię – przywitała ją Evenstar.
- Widzę, że i wy od rana nie próżnujecie – odparła Lady of Light. – Evenstar oczywiście pamiętasz Syriusza.
Teraz i Evenstar się rozpromieniła. Rzuciła się przybyszowi na szyję.
- Syriuszu, ależ się zmieniłeś.
- Witaj, Gwiazdko. Postanowiłem was odwiedzić, zanim podejmę nową pracę.
- Nową pracę? – zdziwiła się Gwiazdka.
- Pisałem w liście do Lamare. Nasza Mistrzyni objęła stanowisko dyrektora, a że powstał wakat na jej stanowisko, zaproponowała mi je. Oczywiście przyjąłem.
- Wasza Mistrzyni – zaśmiała się Evenstar. – Pamiętam ją.
Galadriel przywołała Aryę gestem dłoni.
- Pozwólcie. Aryo, to jest mój dawny przyjaciel, jeszcze z czasów szkolnych Syriusz. Syriuszu, Arya Elda, księżniczka Elesmery i niezaprzeczalna Pani Mieczy w moim lesie.
Wreszcie zdecydował się dołączyć do nich Roderyk, który do tej pory stał u szczytu schodów. Aryi nie umknęło, że dość nieprzychylnie spogląda na Syriusza.
- A to mój przyjaciel Roderyk, znawca książek.
Panowie przywitali się ze sobą. Grzecznie, acz dość chłodno.


    Od przyjazdu Syriusza Arya była bezustannie zaskakiwana. Zastanawiała się nawet czy ktoś nie rzucił czaru na jej Panią. Po raz pierwszy Arya widziała na oczy jak ktoś składa dłonie w koszyk, by pomóc Pani wsiąść na konia. Galadriel zakładała Asfaltowi damskie siodło i nosiła dziwne stroje.
http://gfx.filmweb.pl/ph/38/15/133815/108558.1.jpg
Prawie cały wolny czas spędzała w towarzystwie przyjaciela. Szpiczastoucha wiedziała, że nie jest jedyną osobą, którą to martwi, choć była pewna, że Roderyk trapi się z nieco innych powodów niż ona.


    Pędzili przed siebie równą drogą między drzewami. W ogierze Syriusza Asfalot napotkał godnego przeciwnika. Ścigali się tak przez pewien czas, w końcu jednak bez słowa przeszli do stępa, by dać koniom odpocząć.
http://gfx.filmweb.pl/ph/38/15/133815/108560.1.jpg
Syriusz wciąż jeszcze rozglądał się dookoła siebie z zaciekawieniem.
- Pięknie tu – stwierdził. – Jak w niebie…
Galadriela zaśmiała się, odchylając głowę nieco do tyłu.
- Wiesz jak to mówią – odparła – najpiękniejsze na ziemi jest niebo…
- To nad nami i to w środku nas – dokończył.
Zatrzymali się i Syriusz pomógł Galadriel zsiąść z konia. Przysiedli w cieniu drzewa.
- Tylko jedno mi tu nie pasuje. Roderyk. ma coś dziwnego w oczach.
- Dawne życie go prześladuje – odparła Biała Pani. – Ale to dobry człowiek, nie ma powodu byś miał go nie lubić, Syriuszu.
- Nie wiem, jakoś mu nie ufam.
Galadriel podniosła się. Spod kapelusza posypały się złote loki.
- Czas już, by dzień zaczął się kończyć. Czy pojedziesz ze mną?
Syriusz zdziwił się. Spojrzał w niebo.
- Czy nie za wysoko dla zwykłego śmiertelnika, Maleńka?
- Nie. To pod namiotem z nieba cuda skryte są… lecz nie tam, gdzie ich szukasz.
Dosiedli koni i ruszyli galopem. Galadriela poprowadziła go między drzewami, a potem nagle pojawiła się skalista droga i ruszyli pod górę, aż Syriusz poczuł, że pod kopytami koni nic nie ma a on może dotknąć białych chmur. Lady of Light zwolniła, czekając aż Syriusz otrząśnie się z zachwycenia. Dopiero po chwili zobaczył jak spośród fałdów sukni wyciąga biały kwiat. Podniosła go do twarzy i dmuchnęła na dłoń. Kwiat spłynął łagodnie z jej dłoni i opadał coraz niżej. Syriusz zobaczył, jak z nieboskłonu schodzi powoli po niewidocznych schodach niewiasta. Przechodziła powoli nad światem, zagarniając cały pod swój srebrny płaszcz. Tak oto nadchodził Zmierzch.
- Undomiel – wyjaśniła Galadriel, wskazując kobietę. – Bogini Zmierzchu – bez słowa zawróciła Asfalota i ruszyli w drogę powrotną.
- Ale czy twoja przyjaciółka również nie ma na imię Undomiel? Czyż nie tytułuje się jej Panią Zmierzchu? – zdziwił się Syriusz.
Galadriel kiwnęła głową.
- Są rzeczy na niebie i ziemi, które nawet bogom się nie śniły.
- Masz na myśli, że twoja przyjaciółka zastąpi kiedyś boginię?
- Nie wiem, może.
- Z jakiego powodu mówisz mi więcej niż innym? Dlaczego pokazujesz mi te rzeczy, niedostępne nawet dla twych przyjaciół?
Syriusz poczuł, że jego koń znów kłusuje po ubitym trakcie. Powoli znów znaleźli się wśród drzew.
- Ty również jesteś jednym z mych przyjaciół, Syriuszu. Dlaczego mówię to akurat tobie? Może właśnie dlatego, że ty jeden patrzysz na mnie zwyczajnie, jak na człowieka, a nie kogoś, kto gdy zechce zatrzyma świat. Przy tobie mogę być już tylko sobą…
- Dlaczego czytasz mi w myślach? – obruszył się nieco.
- Nie czytam ci w myślach – odparła. – Widzę to za każdym razem, gdy na ciebie patrzę. Widzę to w twoich oczach.
- A jednak nie jest tak, byśmy wszyscy mogli widzieć w oczach innych ich duszę, prawda?
- A dlaczego nie?
- Czy do tego nie trzeba magii? Nie wszystko możemy wszyscy. Ja na przykład jestem tylko nędznym pisorymem, który umrze zanim na twoim obliczu pojawi się choćby jedna zmarszczka. 
- Czy słyszałeś kiedyś o Florecie? – zapytała nagle Lady of Light, przechodząc do stępa.
- Któżby nie słyszał o Władcy Cieni, Maleńka. Przecież o ile pamiętam jego armia rozbiła się dopiero o Złoty Las, prawda? Ale przecież to było wieki temu. Jaki masz cel w przypominaniu mi tych wydarzeń?
- Spójrz w oczy Roderykowi – poradziła Galadriel, schylając się, by przejechać między gałęziami i wyjechać na swą polanę. – Czasami w oczach ludzi można zobaczyć cały świat. A czasami nawet to, co poza nim.


    Galadriel i Syriusz siedzieli w bibliotece. Mężczyzna czytał na głos książkę, a Pani słuchała go, oparłszy głowę na rękach.
http://gfx.filmweb.pl/ph/38/15/133815/108617.1.jpg
Syriusz przerwał i popatrzył na Galadrielę. Pani uśmiechnęła się do niego i zachęciła, by zadał pytanie.
- Dlaczego akurat ta książka? – zapytał. – Dlaczego akurat Weiser Dawidek?
Pani zapatrzyła się przez moment w książki, które ich otaczały, a potem odrzekła:
- Pamiętasz, powiedziałam ci kiedyś, że najbardziej na świecie nie lubię słów „nie wiem”. Twierdziłam, że nie można nie mieć zdania. Że należy zawsze być zdecydowanym.
Syriusz zaśmiał się.
- Pamiętam. Zawsze, kiedy pytałaś, co chcę robić po zajęciach ja drażniłem się z tobą i odpowiadałem, że nie wiem. A ty zaczynałaś wymieniać całą listę rzeczy, które moglibyśmy zrobić. Ja miałem tylko stwierdzić, czy mam, czy też nie mam na to ochoty.
- Właśnie – potwierdziła Galadriel. – A ta książka… Zawsze, gdy zadaję sobie pytanie czy mi się podoba, czy też nie, potrafię odpowiedzieć sobie tylko: nie wiem. Pewne fragmenty tej książki bardzo mi się podobają, sama idea tego co się pamięta po latach, jak pamięć zaciera prawdę, zastanawianie się, kim się tak naprawdę jest w oczach innych… Ale z drugiej strony ta ksiązka mnie niepokoi. W jakiś sposób bardzo mnie niepokoi. I nie potrafię się zdecydować. A samo to, że w tym przypadku potrafię odpowiedzieć sobie tylko nie wiem niepokoi mnie chyba najbardziej.
Syriusz położył jej rękę na dłoni i uścisnął.
- A ja myślę, że sięgnęłaś po tę książkę bo starasz się odpowiedzieć sobie na pytanie kim jesteś w oczach innych i jak bardzo ich widzenie różni się od prawdy. Ale przecież, Lamare, na to pytanie nie ma odpowiedzi. Dla każdego z naszych przyjaciół zawsze będziemy kimś innym. Tu nie ma reguły, kochana. To zawsze będzie rodzaj oszustwa. Oszustwa nie z naszej winy, więc przestań się tym dręczyć…



    Arya krążyła po swym pokoju jak jastrząb. Lorien już dawno gdzieś się wyniósł, wyczuwając, że Szpiczastoucha jest wyraźnie nie w humorze. Oj tak, Arya była nie w humorze. Była bardzo nie w humorze odkąd przyjechał ten cały Syriusz. Myślała o tym, jak uganiała się przez pół świata za Gustynianem, jak wchodziła w serce najciemniejszej nocy, by go odnaleźć. Ale wszystko na marne. Gustynian sobie po prostu wyjechał. A ona go nie zatrzymywała. Patrzyła na to z wysokości swojego białego tronu i nawet nie zapłakała. Nieporuszona jak Drzewo. Ale przecież Arya była pewna. Była przekonana, że Galadriel kocha Ogrodnika. Nie było co do tego wątpliwości. Bo Galadriel wszystko w swym życiu robiła raz, ale… na zawsze. Gdy kochała, to kochała na zawsze. Gdy obdarzała przyjaźnią to mimo wszystko i na zawsze. Arya była pewna, że gdyby Galadriel potrafiła nienawidzić, nienawidziłaby z całego serca i na zawsze. Bo dla niej nie było półprawd, ćwierćprawd, półśrodków. Dla Galadrieli wszystko było albo białe, albo czarne. Nigdy pomiędzy. Można ją było obrażać, można było porzucić, a ona zawsze nadstawiała drugi policzek, zawsze wybaczała. Białą Panią można było zdradzać do woli, mając pewność, że przez nią nie będzie się nigdy zdradzonym.
    Galadriel była stała jak rzeka. Jej zachowania były pewne jak to, że każdego dnia wstanie i zajdzie słońce. I nie trzeba było tego tłumaczyć, wystarczyło powiedzieć, że to przecież Galadriel. A jednak w momencie przybycia Syriusza, powietrze zafalowało i chyba stracili dawną Galadriel. Arya czuła dziwny niepokój. Coraz bardziej rozumiała, że zawsze wierna Gustynianowi Galadriel, jakoś dziwnie chętnie przenosi wszystkie swe uczucia na Syriusza. Wyglądało na to, że już Undomiel, kochająca śmiertelnika postrzelona Evenstar, jest bardziej stała w uczuciach od Lady of Light. To nie było do niej podobne. TO nie podobało się Aryi. Szpiczastoucha rzuciła trzymanym w dłoni kielichem o ścianę. Kryształ rozprysnął się w drobny mak.
- Rzeka wcale nie jest stała – rzekła na głos. – Ona płynie, wciąż się zmienia.
Potem wstała, otrzepała z siebie kurz dawno niemytej podłogi i ruszyła szybkim krokiem w stronę drzewa Pani Lorien.
    Zastała ich w bibliotece. Wspięła się po schodach. Siedzieli w wygodnych fotelach obitych ciemnozielonym pluszem i grali w szachy. Syriusz przesuwał swoje pionki za pomocą różdżki, a silniejsza od niego Galadriel robiła to chyba za pomocą umysłu. Arya skłoniła się na powitanie.
- Witaj, Biała Pani, musimy porozmawiać – rzekła.
Galadriel wstała.
- Zejdźmy na dół, tam będziemy mogły swobodnie zamienić kilka słów – Galadriel wykonała gest w kierunku parteru biblioteki. Syriusz chwycił ją jednak za dłoń i zmusił, by usiadła.
- Gdybyś nie zauważyła, Aryo Eldo – rzekł – gramy z Panią Lasu w szachy. Poza tym Biała Pani nic nie MUSI. Ją można jedynie POPROSIĆ, by coś zechciała. Lady of Light teraz odpoczywa. Bądź uprzejma przyjść za jakiś czas.
Arya bezwiednie chwyciła za rękojeść miecza. Syriusz nic sobie z tego nie robiąc, popchnął piona różdżką.
- Twój ruch, Maleńka… - stwierdził.
Szpiczastoucha skłoniła się przed Lady of Light i rzekła:
- Przyjdę później, jeśli takie jest twe życzenie, pani.
- Aryo, proszę – Biała Pani pokręciła głową. Wyraźnie posmutniała.
Arya odeszła nic już nie powiedziawszy. U podnóża schodów zatrzymała się jednak i odwróciła.
- Zawsze będziesz stał w cieniu Drzew, panie. Nie złapiesz cienia…
Potem odeszła. Na Syriuszu jej słowa nie zrobiły żadnego wrażenia. Biała Pani jednakże wpatrywała się w Aryę ponad balustradą, gdy odchodziła wolna wzdłuż szeregów półek.
http://farm3.static.flickr.com/2178/1695806958_201c422931.jpg?v=0
Patrzyła i nie potrafiła ukryć jak bardzo jest jej przykro. Ale to przecież nie miało żadnego znaczenia.


    Gdy zapadł zmierzch Arya właśnie mijała posągi. Światło z lam przez nie trzymanych nagle rozświetliło całą polanę i srebrzyste schody, balkony oraz balustrady. Galadriel – Pani Światłości. Był to ten dzień, kiedy wyjechał Syriusz. Arya zdecydowała się powiedzieć Białej Pani, co o tym wszystkim myśli. Odnalazła ją w pokoju, w którym Pani Drzew bardzo często spędzała wolny czas. Pani siedziała na pufie i grała na harfie, ale myślami była chyba zupełnie gdzie indziej. Na środku komnaty płonął jasnym płomieniem magiczny zielony ogień. Gdy weszła, Galadriel wskazała jej fotel. Chwilę siedziały w milczeniu.
- W czym mogę ci pomóc, Aryo?
To jedno pytanie wystarczyło, by Arya wybuchła:
- Jesteś samolubna Galadrielo! Odwiedził cię jakiś śmiertelnik, a ty, jak młódka tracisz głowę, zupełnie zapominasz o swoich obowiązkach, o swoich powinnościach wobec Lasu. Poświęcasz mu cały swój czas, a nie powinno tak być. Nie znałam cię z tej strony, Biała Wiedźmo, nie wiedziałam, że potrafisz myśleć jedynie o sobie…
- Jestem zmęczona – powiedziała nagle Galadriela. – Wiesz, Aryo. Przez osiem tysięcy lat nie wyzbyłam się jednej straszliwej wady. Wady tak okropnej, że zawsze utrudniała mi życie. Zawsze chciałam być lubianą, więc robiłam wszystko, by inni mnie lubili. Bardzo się starałam, by tak było. I kiedy zamieszkałam tutaj, ucieszyłam się, gdy do Lasu sprowadziliście się także wy. Miałam czego chciałam. Ja się wami opiekowałam, a wy lubiliście mnie i szanowaliście w zamian za to. Nigdy wam niczego nie brakowało. Byliście bezpieczni i szczęśliwi, wasze spiżarnie zawsze były pełne, a zabawy odbywały się każdego dnia. A ja co dzień wstawałam, by żyć życiem tego Lasu… życiem niezliczonych jego mieszkańców. Wstawałam i żyłam tylko po to, by wysłuchiwać waszych żalów, by spełniać wasze prośby, wy was ochraniać, by was pocieszać, by urzeczywistniać wasze marzenia. I wciąż bardzo się starałam, byście mnie lubili. Jestem zmęczona. Nie można wciąż się starać… Przyjaciół nie można kochać za coś, należy ich kochać mimo wszystko.
- Widzisz – Arya odebrała słowa Pani jako dobrą monetę dla swojej teorii. – Znów tylko ty, twoje zmęczenie, twoje cierpienie. Mam tego dość! Tylko ty jedna jesteś dobra, a cały świat dokoła ciebie jest zły. Dobre duchy świadkiem, uganiałam się za Falkorem przez pół świata, ale ty… nie potrafiłaś go kochać. Nikogo nie potrafisz kochać. Nikt nie jest dość dobry. Przecież ja cię kocham MIMO WSZYSTKO nie za coś!
Galadriel podeszła do Aryi i położyła jej dłoń na ramieniu. Nenya zalśniła.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo czasami zazdroszczę Wampirzycy tego, że nie widzi. Naprawdę chcesz wiedzieć dlaczego nawet ty nie kochasz mnie mimo wszystko?
Arya hardo kiwnęła głową, jednocześnie strząsając dłoń Pani.
- Więc dobrze – rzekła Galadriel. – darzysz mnie przyjaźnią… - umilkła na chwilę, nabrała powietrza. – Właśnie dlatego, że wciąż się o ciebie martwię. Dziwi cię to, bo nie spotkałaś się dotąd z tak ogromną troską. Lubisz to. Dlatego, kiedy byłaś w Puszczy u Legolasa nie dawałaś znaku życia. Lubiłaś myśl, że ja jestem tu i umieram ze zmartwienia, bo nie ma żadnej wiadomości. A kiedy wróciłaś stać cię było jedynie na wytłumaczenie, że właściwie to nie wiesz dlaczego się tak zachowałaś. Stwierdziłaś, że owszem nie powinnaś była, ale przecież nie było ci przykro. Nie, Aryo, nikt z was nie darzy mnie sympatią za to, kim jestem. Darzycie mnie sympatią za to, co dla was robię – Galadriel zamyśliła się, a potem dodała jeszcze. – Jedna tylko Wampirzyca nienawidziła mnie mimo wszystko.
Arya zamrugała, nie nawykła słuchać tak ostrych słów, zwłaszcza od Białej Pani. Lady of Light wyminęła ją i zaczęła schodzić po schodach. Arya odwróciła się i zapytała.
- Porozmawiamy jutro?
- Jutro… nie żałuj tego, co powiedziałaś…
Galadriel odwróciła się i odeszła.

Ostatnio edytowany przez Galadriela (2008-09-13 16:43:09)


Powiedz mi o czym marzysz, powiem Ci kim jesteś... Co widzisz w moich oczach?


http://gfx.filmweb.pl/ph/10/65/1065/46851.1.jpg

Offline

 
  • Index
  •  » Z życia Lasu
  •  » Czy mogło być inaczej... dłużej trwać choć o jeden sen? (część I)

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.goodmt2.pun.pl www.wxp.pun.pl www.narutoshippuuden1.pun.pl www.queen-kajol.pun.pl www.motoryslask.pun.pl